Jagnięta między wilki

A potem wyznaczył Pan innych, siedemdziesięciu dwóch, i rozesłał ich
po dwóch przed sobą do każdego miasta i miejscowości, dokąd sam zamierzał się udać.
I powiedział im: Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało.
Proście więc Pana żniwa, aby wysłał robotników na żniwo swoje.
Idźcie! Oto posyłam was jako jagnięta między wilki
.
       Ewangelia Łukasza 10:1-3

Czy można nazwać dobrym pasterzem kogoś, kto bierze jagnięta – najsłabsze, zupełnie bezbronne jednostki w stadzie – oddziela je i wysyła gdzieś, wiedząc, że tam czają się wilki? To przewrotne i z założenia błędne pytanie, bo mieszają się w nim dwie różne metafory z nauczania Jezusa. Kiedy mówi o sobie, że jest pasterzem, który oddaje życie za swoje owce, nazywa siebie dobrym pasterzem. Metafory „jagnięta między wilki” używa w zupełnie innym kontekście. Przyznaję, to pytanie nie ma większego sensu, ale to dobry sposób zwrócenia uwagi na sformułowanie: „Posyłam was jak jagnięta między wilki”. Czasami jest tak, że czytając Pismo Święte, odwołujemy się do tego, co już słyszeliśmy i przestajemy zwracać uwagę na to, co mamy przed sobą. Dlatego chciałbym zachęcić, żebyśmy czytali uważnie nawet te słowa, które łatwo przeskoczyć, bo wydaje się nam, że pasują do tego, co zwykliśmy rozumieć.

Dojrzałe pola

Czytając o wielkim żniwie i wysyłaniu robotników, których mało, przywykliśmy przyjmować to jako zachętę, żeby dostrzec wokół siebie dojrzałe pola - ludzi gotowych przyjąć Ewangelię, oczekujących na kogoś, kto do nich pójdzie i opowie o Chrystusie, a oni – niemalże jak ziarno wysypujące się z dojrzałych kłosów – od razu zaakceptują to przesłanie, we łzach opamiętają się ze swoich grzechów, na kolanach przyjdą do Boga i oddadzą Mu chwałę. A my będziemy jak żniwiarze, którzy z radością znoszą do spichlerza obfity plon. Tak nauczyliśmy się interpretować ten fragment i łatwo jest nam pominąć to, co zaraz potem Jezus powiedział. Jak do tej wizji łatwej, prostej ewangelizacji – serc otwartych na Ewangelię, pól dojrzałych, na które mamy tylko wyjść i zbierać plony – mają się słowa: „Oto posyłam was jak jagnięta między wilki”? Żniwiarze mają pójść i nie być przyjaźnie traktowani ani bezpieczni? Jezus, wysyłając siedemdziesięciu dwóch uczniów, przygotowuje ich na raczej niełatwe wyzwanie. Co więcej, ta misja może zakończyć się ich odrzuceniem, nie zaś – jakbyśmy chętnie przyjęli – obfitymi żniwami.

Zgrzytające” wersety

Czytajmy Słowo Boże zawsze uważnie i z namysłem. Łatwo bowiem jest przywyknąć do tego, co już kiedyś słyszeliśmy, czego nas kiedyś uczono, do ukierunkowanego interpretowania niektórych wersetów. Niech ta metafora o jagniętach między wilkami będzie przypomnieniem, że czasem warto zwrócić uwagę na „zgrzytające” teksty, które nie przystają do naszych przyzwyczajeń, bo to pozwoli nam dojść do głębszego i bogatszego zrozumienia.

Zatem w jaki sposób poradzić sobie z tym dziwnym rozdźwiękiem? Jagnięta między wilkami, nadchodzące odrzucenie, a nawet – Pan Jezus mówi o tym wprost – zbliżający się sąd? Jak to się ma do tych pól gotowych do żniwa, że wystarczy tylko wysłać robotników? Nieporozumienie częściowo bierze się stąd, że nauczyliśmy się tę metaforę żniw interpretować tylko w jeden pozytywny sposób. A jak każda metafora, także ta, jest tylko próbą przybliżenia jakiejś skomplikowanej rzeczywistości, którą łatwiej jest opisać i wyrazić przez porównanie do czegoś, co jest znane. My mówimy o żniwach wyłącznie jako o czymś, co jest pozytywne, przynoszące oczekiwane rezultaty, dające powody do radowania się z owoców ciężkiej pracy własnej czy innych osób. W Biblii często tak to jest przedstawione, chociaż nie w przytoczonym fragmencie z Ewangelii Łukasza. Jednak w większości przypadków, kiedy czytamy Pismo Święte, żniwa są metaforą czegoś mniej przyjemnego.

Żniwa – obraz sądu

Żniwa w Piśmie Świętym z reguły są metaforą nadchodzącego sądu. Gdy czytamy w księdze Jeremiasza o żniwach w Babilonie, można odnieść wrażenie, że to w ogóle nie jest ewangeliczny tekst: „Tak mówi Pan: Oto Ja wzbudzę przeciwko Babilonowi i mieszkańcom Chaldei wiatr złowrogi i poślę przeciwko Babilonowi wiejaczy, którzy go przewieją i spustoszą jego kraj [...] Nie oszczędzajcie jego młodzieńców, wytępcie doszczętnie całe jego wojsko! Niech padną polegli w ziemi chaldejskiej, a ciężko ranni na jego ulicach! […] gdyż jest to czas pomsty dla Pana, On odda mu to, na co zasłużył! […] Córka babilońska jest jak klepisko w czasie, gdy się je ubija; już wkrótce, a przyjdzie dla niej czas żniwa” (Jer 51:1-4,6,33). Ale jest to biblijny, staro- i nowotestamentowy obraz żniw. Oto Bóg w swojej cierpliwości czekał wystarczająco długo, ale naród babiloński – w swoim okrucieństwie – nie chciał się upamiętać, więc nadszedł czas, by Bóg wylał swój gniew na ten naród. To wylanie Bożego gniewu, osądzenie Biblia nazywa żniwami - ten naród dojrzał, by ponieść karę za swoją niegodziwość, za wszelkie zło, które oni wyrządzili.

Taki sam obraz znajdujemy w Nowym Testamencie. Jan Chrzciciel, głosząc nadejście Królestwa Bożego i wzywając ludzi do upamiętania, mówi: „A już i siekiera do korzenia drzew jest przyłożona; wszelkie więc drzewo, które nie wydaje owocu dobrego, zostaje wycięte i w ogień wrzucone” (Łk 3:9). „W ręku Jego jest wiejadło, by oczyścić klepisko swoje i zebrać pszenicę do spichlerza swego, lecz plewy spali w ogniu nieugaszonym” (Łk 3:17). Jan nie mówi tu wprost o żniwach, ale nawiązuje do nich, przywołując klepisko i wiejadło. Stwierdza, że Chrystus oddzieli ziarno od plew. Jednych zbierze do Królestwa Bożego, a drugich – to, co niegodziwe – spali w ogniu nieugaszonym. Jezus, mówiąc o nadchodzącym sądzie Bożym, w przypowieści o pszenicy i kąkolu używa właśnie obrazu żniw. Pszenica i kąkol rosną razem, ale - gdy przyjdzie czas żniw - aniołowie oddzielą jednych od drugich: pszenicę do spichlerza, a kąkol na spalenie. W księdze Apokalipsy użyty jest dokładnie taki sam obraz: Jezus Chrystus zrzuca sierp na ziemię i rozpoczynają się żniwa - Boży sąd (Obj 14:14-16).

Łatwo jest zapomnieć o tym aspekcie żniw. Dla nas – zwłaszcza żyjących w mieście – żniwa są już czymś abstrakcyjnym. Niewielu z nas miało okazję przy nich pracować. Współczesne żniwa to bardziej wyzwanie logistyczno-finansowe - kojarzą się raczej z kombajnem, nie z sierpem. W czasach biblijnych była to ciężka, wytężona, ręczna praca. Dojrzałe łany zbóż należało szybko zebrać, stąd - w biblijnym kontekście - „czasu jest niewiele”. Dojrzałe zboże, niezżęte we właściwym czasie, marnowało się – wysypywało z kłosów na polu, zamiast podczas młócenia na klepisku. Wymłócone ziarno należało oddzielić od plew – przewiać za pomocą wiejadeł. Trzeba też było je przesiać przez sita, by usunąć inne zanieczyszczenia.

Czas Bożego oddzielenia

Tak więc, kiedy Jezus mówił o żniwach, słuchacze mieli obraz pracy, którą trzeba wykonać by oddzielić ziarno od plew: żęcia łodyg, młócenia, przewiewania i przesiewania. Tego dotyczą słowa „żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało”. Przed nami jest wielkie żniwo. Teraz nadchodzi czas, by oddzielić jednych od drugich. W tym tkwi istota metafory żniwa w Nowym i Starym Testamencie. To jest czas Bożego oddzielenia. W gruncie rzeczy, kiedy Jezus wysyła siedemdziesięciu dwóch uczniów, nie chodzi wcale o to, żeby oni zebrali wielkie żniwo, ale żeby się stali czynnikiem przyśpieszającym dojrzewanie tego żniwa, przygotowania pól do podziału, który ma nastąpić.

Gdy uczniowie wrócili z tych żniw, mieli - wbrew temu, przed czym Jezus ich ostrzegał – całkiem pozytywne doświadczenia. Byli zachłyśnięci doświadczeniami. Nie czytamy jednak, by kogokolwiek przyprowadzili do Chrystusa, nie mówiąc o tłumach. Wrócili sami. Nie znaczy to, że ich zwiastowanie było nieskuteczne. Ich zadaniem nie było przyciągnięcie ludzi do Chrystusa. Mieli wyjść do ludzi i głosić im to, co pozwoli opowiedzieć się po jednej, albo po drugiej stronie. Aby się okazało, kto jest pszenicą, a kto kąkolem. Tak więc bycie jagnięciem pośród wilków czy polecenie, że gdy przyjdą do jakiegoś domu i zostaną przyjęci, to mają tam pozostać, a gdy ich nie przyjmą, mają iść dalej – nabiera większego sensu. Rozesłani uczniowie mieli stać się pewnego rodzaju proroczym głosem, że oto nadchodzi Królestwo Boże, aby – usłyszawszy to ludzie mieli okazję opowiedzieć się, po której stronie chcą być. Dlaczego Jezus, posyłając uczniów jak owce między wilki, mówi, że wchodząc do jakiegoś domu, mają ogłaszać Boży pokój? Czy nie łatwiej by było ogłaszać nadchodzący sąd Boży, konieczność upamiętania się, jak robił to Jan Chrzciciel: Wy, plemię żmijowe, kiedy się upamiętacie? Przypominać, że sprawiedliwy Bóg osądza wszelki grzech? Że mają drżeć z bojaźni przed tym, co ich spotka, jeżeli tego grzechu nie wyznają i nie opamiętają się? Ale Jezus wysyła ich z zupełnie innym przesłaniem: „A gdy do jakiegoś domu wejdziecie, najpierw mówcie: Pokój domowi temu” (Łk 10:5). Nie jest to tylko zwykłe życzenie. W tamtej kulturze pokój – hebrajskie szalom, bliskowschodnie salem – oznacza rodzaj błogosławieństwa, za którym idzie gotowość czynienia dobra. To autentyczne błogosławienie, życzenie z całego serca dobra. Jezus mówi, że wchodząc do jakiegoś domu, mają tym ludziom błogosławić. Ma to być widoczne w słowach, czynach, w całej postawie. To odpowiedzialność, którą Jezus nakłada na uczniów. Jeżeli to błogosławieństwo zostanie przyjęte – spocznie na tym domu. Jeśli ktoś nie będzie chciał go przyjąć, mają nie tracić czasu i iść do innych. To błogosławieństwo ma być tym, co oddzieli jednych od drugich.

Jezus wysyła uczniów, by szli do ludzi, błogosławiąc im i będąc ucieleśnieniem Bożego Królestwa, które nadchodzi. I ci, którzy zechcą przyjąć i wejść do Królestwa Bożego, odpowiedzą na to błogosławieństwo. Inni będą je ignorować. Dzięki tej misji, jedni będą mieli okazję przyjąć Boga, inni - opowiedzieć się przeciw Niemu.

Jak nie z tego świata

Uczniowie mają być gotowi na różne reakcje – przyjęcie bądź odrzucenie. Taka ich rola i powinność. Co więcej, mają iść jak jagnięta między wilki. W Ewangelii Mateusza ten aspekt jest nawet szerszy, mocniej podkreślony. Jezus mówi, by byli łagodni jak gołębice i przebiegli jak węże. Pan Jezus mówi, że w pewnym sensie mają być zupełnie bezbronni wobec wrogości, jaka może ich spotkać. Ale nie mówi, że nic nie mogą zrobić. Mają tam iść, jakby byli jagniętami. Ci uczniowie, jak każdy z nas, potrafiliby zawalczyć o swoje, stanąć w swojej obronie. Ale Jezus mówi, że mają zwiastować pokój, być jak jagnięta między wilkami, innymi słowy – wyzbyć się agresji, przekonania, że są więksi, lepsi, że to ich trzeba słuchać. Mają odpowiadać miłością na wrogość, błogosławieństwem na odrzucenie, przebaczeniem na krzywdę, hojnością na skąpstwo. Mają iść do świata i wyzbyć się tego, co tam jest naturalne: że człowiek jest człowiekowi wilkiem. Mają starać się zachowywać jak osobniki nie z tego świata, zupełnie nieprzystający do znanej rzeczywistości. Bo reagując zupełnie inaczej niż każdy przeciętny człowiek, będą największym uosobieniem Bożego Królestwa, które ma nadejść.

Gdy więc spojrzymy na tę metaforę w kontekście żniw, jako oddzielenie jednych od drugich, i naszej roli jako jagniąt między wilkami, gotowych na odrzucenie, ale nie trapiących się tym, błogosławiących mimo że moglibyśmy ogłaszać sąd – zaczynamy rozumieć rolę, jaką Jezus wytycza swoim uczniom. Bardzo podobnych instrukcji Jezus udzielił wcześniej, kiedy posłał Dwunastu do wiosek w Galilei, gdzie sam wcześniej głosił. Wiedział, że zbliża się czas Jego odejścia z tej ziemi do Ojca. Wysyłając dwunastu apostołów i siedemdziesięciu dwóch innych uczniów, powiedział im: Czas jest krótki, nadchodzi żniwo, idźcie i spełnijcie waszą rolę w tych żniwach. Głoście, że Królestwo Boże nadchodzi. Bądźcie uosobieniem tego Królestwa. Błogosławcie, a nie przeklinajcie. Niech wasza postawa, wasze życie skonfrontuje słuchaczy z rzeczywistością Boga i zmusi do opowiedzenia się po którejś ze stron.

Po całej ziemi

Tylko w Ewangelii Łukasza czytamy o siedemdziesięciu dwóch uczniach. W Ewangelii Mateusza te słowa kierowane są do Dwunastu. O co zatem chodzi z tymi siedemdziesięcioma dwoma uczniami? Najkrócej mówiąc, chodzi o pokazanie, że to przesłanie kierowane jest nie tylko do Izraela, ale do całego świata. W dziesiątym rozdziale Księgi Rodzaju wymienionych jest siedemdziesiąt narodów, które po potopie zasiedliły ziemię. Dla Izraelitów liczba 70 miała symboliczne znaczenie, była też symbolem wszystkich narodów wokoło. Izraelici mieli też siedemdziesięciu starszych, można więc dopatrywać się w tym nowej starszyzny Izraela, gdyby nie to, że w niektórych tłumaczeniach Pisma Świętego znajdujemy, jak wyżej, siedemdziesięciu dwóch. To nie jest pomyłka, lecz podkreślenie interpretacji, że ci uczniowie są reprezentantami wszystkich narodów, albo głoszenia Ewangelii wszystkim narodom. Bo kiedy Pismo Święte Starego Testamentu było przekładane na język grecki, z jakiegoś powodu podano siedemdziesiąt dwa narody w dziesiątym rozdziale Księgi Rodzaju. Dlatego później, kiedy Ewangelia Łukasza była kopiowana, niektórzy kopiści – wiedząc jakie jest znaczenie tego fragmentu – do siedemdziesięciu zaczęli dodawać jeszcze dwóch. Stąd jest różnica w liczbie uczniów w niektórych tłumaczeniach. Ci uczniowie stają się w Ewangelii Łukasza takim wtrąceniem, bo Łukasz rozwija tę myśl w Dziejach Apostolskich – że żniwa, które nadchodzą, praca która jest do wykonania, dotyczy nie tylko Izraela, ale wszystkich narodów, nazywanych przez Żydów poganami, nie mającymi udziału w błogosławieństwach Izraela na początku. Można się zastanawiać, czy chodzi o to, że Ewangelia ma dotrzeć do innych narodów, czy że inne narody będą zaangażowane w głoszenie Ewangelii. Ale dla pierwszych czytelników Ewangelii sugestia była dość czytelna: Nadchodzą żniwa na całej ziemi, by cała ziemia mogła opowiedzieć się po stronie Boga albo przeciw Niemu. „Bogu niech będą dzięki, który nam zawsze daje zwycięstwo w Chrystusie i sprawia, że przez nas rozchodzi się wonność poznania Bożego po całej ziemi; zaiste, myśmy wonnością Chrystusową dla Boga wśród tych, którzy są zbawieni i tych, którzy są potępieni; dla jednych jest to woń śmierci ku śmierci, dla drugich woń życia ku życiu. A do tego któż jest zdatny? Bo my nie jesteśmy handlarzami Słowa Bożego, jak wielu innych, lecz mówimy w Chrystusie przed obliczem Boga jako ludzie szczerzy, jako ludzie mówiący z Boga” (2 Kor 2:14-17) – pisał apostoł Paweł. Inna metafora, ale ta sama prawda o tym, jaka jest nasza rola. Jesteśmy posłani do wszystkich narodów. Jesteśmy jak silny zapach, kojarzący się z Chrystusem, przed Bogiem i przed ludźmi. Dla jednych będzie to woń zbawienia, a dla innych - woń śmierci. Mamy być tak podobni do Chrystusa, takim ucieleśnieniem Bożego Królestwa, by ludzie musieli jakoś zareagować: przyjąć ogłaszane błogosławieństwo czy je odrzucić. To będzie ich decyzja. My mamy być na tyle jednoznaczni, by ludzie musieli zadać sobie to pytanie.

Umożliwić opowiedzenie się po tej czy innej stronie

Żniwa, o których mówił Jezus, dla ówczesnych Izraelitów były obrazem sądu. Ale Jezus mówi uczniom, że nie ich rolą jest ogłaszać nad ludźmi sąd. Naszą rolą jest stać się tymi, którzy pomogą im opowiedzieć się po jednej lub po drugiej stronie. Teraz wszystko zaczyna układać się w logiczny ciąg: Żniwo jest wielkie - wielu ludzi musi mieć okazję opowiedzenia się po jednej lub po drugiej stronie. Idźcie więc i dajcie im tę okazję. A nie ma innego na to sposobu, jak być pośród nich uosobieniem Bożego Królestwa, uosobieniem miłości i łagodności Jezusa. Kiedy Jezus mówi do uczniów, by byli jak jagnięta między wilkami, głosili pokój a nie sąd, wskazuje im jak mają wykonywać Jego dzieło.

Czasem łatwo jest przestać mówić o tej nieodłącznej prawdzie Pisma Świętego, że nastąpi podział na tych, którzy odpowiedzieli na wezwanie do Bożego Królestwa, i na tych, którzy to wezwanie zlekceważyli lub odrzucili. Nie naszą rolą jest wprowadzić jak najwięcej ludzi do Królestwa Bożego, nie naszą rolą jest zebrać całe to żniwo, czyli dokonać tego podziału. Naszą rolą jest być czynnikiem, który umożliwi ludziom opowiedzenie się po tej czy innej stronie.

Jak jagnięta, nie wilki

Dla mnie osobiście szczególnie ważne jest, żebyśmy robili to tak, jak polecał Jezus. Abyśmy byli jak jagnięta, a nie jak wilki, które będą odgryzać się innym wilkom. Czasami w naszym chrześcijaństwie łatwo pójść w tę właśnie stronę, być przekonanym, że powinniśmy być asertywni, walczyć o nasze miejsce w tym świecie. Pokazać, że nie można nas traktować z góry, że jesteśmy najważniejsi na tym świecie. To przecież takie ludzkie, że wolelibyśmy robić rzeczy raczej z pozycji siły, a nie bezbronnych jagniąt. W teologii pojawił się nawet definiujący ten trend termin dominionizm - przekonanie, które podziela wielu chrześcijan, że naszą rolą jest stanąć na szczycie tego świata i pokazać wszystkim innym, gdzie jest ich miejsce. I można znaleźć biblijne wersety, potwierdzające, że naszą rolą jest panowanie, ale w żaden sposób nie odnajdziemy tego w poleceniach, które Jezus dał swoim uczniom. Kiedy On posyła ich jak jagnięta między wilki, to mówi, by szli do ludzi, by byli uosobieniem Bożego Królestwa. By nie byli jak Jan Chrzciciel, który wypominał ludziom, że są plemieniem żmijowym i biada im, jeśli się nie upamiętają. Mimo, że taka właśnie jest prawda – jeśli się nie upamietają, to spotka ich sąd – to nie naszą rolą jest ogłaszanie im tego. Mamy iść do ludzi i błogosławić im. Błogosławić słowami, czynami, całym życiem. Żeby - patrząc na nas - ludzie musieli zmierzyć się z rzeczywistością, że Bóg jest realny, że On istnieje. By musieli opowiedzieć się po tej lub innej stronie. By wybudzili się z obojętności, argumentowania, że nie wiadomo jak jest. Aby - widząc to uosobienie Bożego Królestwa, że tak poważnie traktujemy Boga - zadali sobie pytanie: co ze mną? Niech sobie na to pytanie odpowiedzą i opowiedzą po jednej lub po drugiej stronie. Ale - żeby to w nas dostrzegli - mamy być jak jagnięta wśród wilków: na wrogość odpowiadać miłością, na krzywdę - przebaczeniem, na odrzucenie - błogosławieństwem, na zło - dobrem. Łatwo jest pomyśleć, że to takie niepraktyczne w dzisiejszych czasach, że próbując tak funkcjonować w świecie pełnym wilków, będziemy pożarci żywcem. A to akurat jest całkowicie zgodne z metaforą jagniąt między wilkami.

Baranek na rzeź prowadzony

Czy zatem Pan Jezus wysyła nas na straceńczą misję, nie bacząc na to, jak się to skończy dla nas, by wykonać dzieło, które On miał do wykonania? Że stawia przed nami zadanie niemożliwe do wykonania, które wymaga od nas wyrzeczenia się, niemalże stracenia wszystkiego?

Jezus sam wybrał tę drogę w sposób, w jaki nikt z nas nie będzie miał nawet okazji pójść. Pomyślmy o Tym, który naprawdę to zrobił. Pomyślmy o Lwie z pokolenia Judy, który miał wszelką moc, a stał się Barankiem. Wystarczyłoby jedno Jego słowo, żeby wszystko wokół Niego padło i oddało Mu cześć. Pomyślmy o Jezusie, który – świadomy że nadszedł czas odejścia z tej ziemi – szedł do Jerozolimy, wiedząc, że tam Go zdradzą, osądzą, ukrzyżują, rozszarpią. Wyzbył się wszelkiej złości i przemocy, nie odpowiadał przekleństwem na przekleństwo, którym Go obrzucano. Na jedno Jego słowo legiony aniołów stanęłyby w Jego obronie, ale nigdy takiej prośby do Ojca nie skierował. Kiedy uczniowie próbowali Go bronić, powstrzymał ich. Wisząc na krzyżu – gdy każdy inny, wyjąc z bólu, przeklinałby oprawców – modlił się, by Ojciec im przebaczył, „bo nie wiedzą, co czynią”. Oto Baranek Boży, prowadzony na rzeź, by umrzeć za nas i swoją śmiercią otworzyć przed nami życie wieczne i zmartwychwstanie.

Kiedy Jezus wysyła nas jak jagnięta między wilki, nie wysyła nas na stracenie, sam pozostając gdzieś z tyłu. Ale tak, jak w wielu miejscach Ewangelii, mówi po prostu: Pójdźcie za Mną, bo Ja jestem Barankiem, który pójdzie pierwszy między wilki i pozwoli się rozszarpać po to, żebyście wy mieli życie wieczne.

Ewangelista Jan zapisał inną metaforę – wypowiedź Jezusa o tych, którzy w sytuacji zagrożenia uciekają, nie dbając o owce. Ale Jezus taki nie jest. On oddaje życie za swoje owce, choć mógł się tego ustrzec i wszystkim pokazać kim jest i jakie naprawdę jest Jego miejsce. Dla naszego zbawienia poszedł jak jagnię między wilki, jak baranek na rzeź prowadzony, bo „dobry pasterz życie swoje kładzie za owce”.

Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, Ja jestem drzwiami dla owiec. Wszyscy, ilu przede mną przyszło, to złodzieje i zbójcy, lecz owce nie słuchały ich. Ja jestem drzwiami; jeśli kto przeze mnie wejdzie, zbawiony będzie i wejdzie, i wyjdzie, i pastwisko znajdzie. Złodziej przychodzi tylko po to, by kraść, zarzynać i wytracać. Ja przyszedłem, aby miały życie i obfitowały. Ja jestem dobry pasterz. Dobry pasterz życie swoje kładzie za owce. Najemnik, który nie jest pasterzem, do którego owce nie należą, widząc wilka nadchodzącego, porzuca owce i ucieka, a wilk porywa je i rozprasza, ponieważ jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach. Ja jestem dobry pasterz i znam swoje owce, i moje mnie znają. Jak Ojciec mnie zna i Ja znam Ojca, i życie swoje kładę za owce” (J 10:7-15).

Oprac. red. na podstawie kazania pastora Krzysztofa Pawłusiowa w Społeczności Chrześcijańskiej we Wrocławiu 1.07.2018 r. Źródło: http://www.schwroclaw.pl/kazania/

Copyright © Słowo i Życie 2018