Nina i Bronisław Hury

Od redakcji

Nowożytne państwo Izrael w tym roku świętuje 70-lecie istnienia. Dla Żydów to powód do dumy, radości, wzniosłych uczuć i… zadumy. Dla islamskiego świata arabskiego - zgryzota, hańba i chęć zniszczenia tego, co żydowskie. Jedna rzeczywistość - całkiem odmienne postrzeganie. Jak widać, ocena rzeczywistości zależy nie tylko od tego, jaka ona jest, w znacznej mierze wynika z nastawienia, charakteru i intencji. W mediach obserwujemy to niemal codziennie. Ale przy niektórych wydarzeniach, ze względu na ich doniosłość, uzmysławiamy to sobie w szczególny sposób. Na przykład przy okazji otwarcia nowej siedziby ambasady USA w Jerozolimie. W relacjach oficjalnych kanałów izraelskich i amerykańskich z tej podniosłej uroczystości podkreślano fenomen powstania państwa Izrael po tysiącleciach niebytu, zaś liberalne media koncentrowały się na protestach w Strefie Gazy i interwencjach izraelskiego wojska. Z jednej strony podniosły nastrój, docenienie historycznych dokonań, z drugiej frustracja, rozgoryczenie i wyniszczająca nienawiść. Trzeba uczciwie powiedzieć, że każda strona ma swoje argumenty i uzasadnione racje.

Izrael ma historyczne prawo do tej ziemi. Wypędzenie ich przodków przed tysiącami lat i zasiedlenie ich siedzib innymi ludami nie pozbawiło potomków prawa do ojcowizny. Żydzi religijni to prawo uzasadniają Bożymi obietnicami złożonymi patriarchom. Ale na teksty biblijne powołują się także Żydzi niereligijni, traktując je jako dowód obecności w tym miejscu swoich przodków. Przez tysiąclecia potomkowie Izraela byli wygnańcami rozproszonymi po całym świecie. Zachowanie przez nich narodowej tożsamości – mimo braku własnej ziemi, państwowości i przeniknięcia do ich kultury rozlicznych wpływów ludów, wśród których przebywali – środowiska liberalne traktują jako niewytłumaczalny fenomen, ludzie religijni jako dowód Bożego prowadzenia, ochrony i odcisk Jego palca w historii ludzkości.

Ale i Arabowie mają swoje racje. Żyli tu przez setki lat. Gdy w końcu XIX wieku ruch syjonistyczny podjął inicjatywę wspierania żydowskich rodzin w powrocie do ziemi ojców, nie było wielkiego zainteresowania po stronie żydowskiej, ani oporu wśród Arabów. Żydom oferowano najgorsze, bagniste lub pustynne ziemie, za które musieli słono zapłacić. Byli traktowani jak naiwniacy, których łatwo wykorzystać. Nie odnoszono się do nich przyjaźnie, ale mogli na wykupionej ziemi osiąść.

Przywołując znane fakty historyczne co do międzynarodowych gwarancji o ustanowieniu na wschodnim wybrzeżu Morza Śródziemnego dwu państw, gdzie Arabowie i Żydzi mogliby żyć obok siebie w pokoju, trzeba powiedzieć, że w całej 70-letniej historii nowożytny Izrael – w oficjalnych deklaracjach i dokumentach – powołuje się na tę właśnie ideę. Nie tak jest po stronie arabskiej. Tuż po powstaniu państwa Izrael, państwa arabskie odmówiły zaakceptowania planu podziału ziemi na żydowską i arabską, wszczynając I wojnę izraelsko-arabską (1948-49). Hasłem strony arabskiej było zepchnięcie Żydów do Morza Śródziemnego i takie w większości pozostaje do dziś. Niektóre organizacje palestyńskie i arabskie państwa z czasem nieco złagodziły swoje stanowisko ale do neutralności – nie mówiąc o przychylności czy przyjaźni – daleko. Zasadne jest więc pytanie: Dokąd taka postawa prowadzi? Czy pokój w tamtym miejscu jest w ogóle możliwy? Po ludzku rzecz biorąc, nadzieja wydaje się płonna. Jednak przez tysiące lat wygnania Żydzi nauczyli się cierpliwie czekać w zupełnie beznadziejnych okolicznościach. Rezultat okazał się całkiem nieoczekiwany – niepodległa państwowość. Czy historia nowożytnego Izraela może nas czegoś nauczyć w naszym zmaganiu z życiem?

Kiedy zaczynamy uczyć się ufania Bogu, przychodzimy do Niego z bagażem rozczarowań i różnych doświadczeń w relacjach z innymi. Poobtłukiwani przez życie, nauczeni jesteśmy nieufności. Czasem też trudno jest wierzyć Bogu, bo wydaje się, że nie tylko ludzie nas zawiedli, ale On sam gdzieś cofnął się o krok i pozwolił nam spaść. Niektórzy żyją więc w ciągłym rozdarciu pomiędzy wiarą i niewiarą. Nie zawsze jest łatwo wierzyć Bogu. Pan Bóg jednak dotrzymuje swoich obietnic. On jest Panem historii. Oddając ten numer do rąk Czytelników, życzymy by każdego dnia - mimo wszystko - ufać Bogu.





Copyright © Słowo i Życie 2018