nr 3/2013


Krzysztof Pawłusiów

Prowadzenie Duchem Świętym

Bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi” - pisał apostoł Paweł (Rz 8:14). Prowadzenie Duchem Świętym przywołuje mi obraz dziecka, które trzyma się ręki ojca i dzięki temu czuje się bezpiecznie, dojdzie tam, gdzie powinno, nawet jeśli nie wie, dokąd idzie.

Nie możemy nic zrobić, żeby Bóg kochał nas bardziej, nie możemy też nic zrobić, żeby Bóg przestał nas kochać. Ale możemy zrobić wiele, by Jego miłość zobaczyć, doświadczyć i pokazać innym. Temu właśnie służą dyscypliny duchowe. Nie stosujemy ich po to, by pokazać Bogu, jak dobrymi jesteśmy, zaskarbić Jego łaskę czy uniknąć Jego gniewu. Tak naprawdę to my niczego nie możemy Bogu dać. Nasze wysiłki nie zmienią Jego miłości do nas, ale poprzez robienie różnych rzeczy możemy lepiej Go poznać.

Czy prowadzenie Duchem Świętym można w ogóle zaliczyć do dyscyplin duchowych? Skoro to Duch Boży prowadzi, co my mamy tu do zrobienia? Czy nie należałoby po prostu siedzieć i czekać, aż On nam wszystko objawi? I chyba taki obraz współcześnie najczęściej nam towarzyszy: Duch Święty, stojący tuż obok albo za nami i podpowiadający nam, co mamy czynić, w którą stronę pójść, jaką decyzję podjąć, z kim się spotkać, jak ułożyć sobie życie. I znajdziemy wiele fragmentów Pisma Świętego, które w tę stronę nas kierują.

Jezus powiedział kiedyś do uczniów: „A gdy was wodzić będą do synagog i do urzędów, i do władz, nie troszczcie się, jak się bronić i co mówić będziecie. Duch Święty bowiem pouczy was w tej właśnie godzinie, co trzeba mówić” (Łk 12:11:12). Podczas Ostatniej Wieczerzy Jezus nazwał Ducha Świętego Pocieszycielem: „Ja prosić będę Ojca i da wam innego Pocieszyciela, aby był z wami na wieki” (J 14:16). „Lepiej dla was, żebym ja odszedł. Bo jeśli nie odejdę, Pocieszyciel do was nie przyjdzie, jeśli zaś odejdę, poślę go do was. A On, gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu i o sprawiedliwości, i o sądzie; o grzechu, gdyż nie uwierzyli we mnie; o sprawiedliwości, gdyż odchodzę do Ojca i już mnie nie ujrzycie; o sądzie zaś, gdyż książę tego świata został osądzony. Mam wam jeszcze wiele do powiedzenia, ale teraz znieść nie możecie; lecz gdy przyjdzie On, Duch Prawdy, wprowadzi was we wszelką prawdę, bo nie sam od siebie mówić będzie, lecz cokolwiek usłyszy, mówić będzie, i to, co ma przyjść, wam oznajmi. On mnie uwielbi, gdyż z mego weźmie i wam oznajmi” (J 16:7-14). Z takim obrazem Ducha Świętego spotykamy się najczęściej. I jest to obraz biblijny: Duch Święty, którego Jezus posłał, aby był wśród nas, nas prowadził, nami kierował, przekonywał ten świat o tym, co jest grzechem, co jest sprawiedliwością, jak uniknąć sprawiedliwego sądu Bożego, który na ten świat przyjdzie.

Perspektywy indywidualna i wspólnotowa

Nauczyliśmy się patrzeć na Ducha Świętego z perspektywy indywidualnej, bo taka jest nasza kultura, zwłaszcza zachodnia. Myślimy bowiem o sobie przede wszystkim jako o jednostkach, dobrowolnie zrzeszających się w większe grupy. Relacja z Bogiem też dotyczy nas przede wszystkim jako jednostki, a potem dopiero jako społeczności. W starożytności było inaczej - dominującą perspektywą dla wszystkich była zawsze wspólnota. Do połowy średniowiecza jednostka nie była taka ważna, liczyła się przede wszystkim wspólnota. Zwróćmy uwagę, jak często w Piśmie jest mowa o Duchu Świętym w kontekście wspólnoty, ale my nauczyliśmy się odbierać to jako adresowane do jednostek. Jezus mówi, że Duch Święty przyjdzie „do was, wam oznajmi, będzie wśród was”. Apostoł Paweł w listach też często używa frazy „do was”. Apostoł Piotr w Dniu zesłania Ducha Świętego mówi do zgromadzonych o wypełnieniu tego, co Bóg dawno im obiecał: „I stanie się w ostateczne dni, mówi Pan, że wyleję Ducha mego na wszelkie ciało i prorokować będą synowie wasi i córki wasze, i młodzieńcy wasi widzenia mieć będą, a starcy wasi śnić będą sny; nawet i na sługi moje i służebnice moje wyleję w owych dniach Ducha mego i prorokować będą. I uczynię cuda w górze na niebie, i znaki na dole na ziemi, krew i ogień, i kłęby dymu. Słońce przemieni się w ciemność, a księżyc w krew, zanim przyjdzie dzień Pański wielki i wspaniały. Wszakże każdy, kto będzie wzywał imienia Pańskiego, zbawiony będzie” (Dz 2:17-21).

Gdy Duch Święty zstąpił na apostołów, naturalną była dla nich perspektywa wspólnoty, narodu. Oto wypełniało się to, co im wszystkim Bóg obiecał. My, mówiąc o doświadczaniu Ducha Świętego, często rozpatrujemy to z perspektywy współczesnego człowieka, który stawia siebie ponad wspólnotą, a nie z perspektywy biblijnej, która stawia wspólnotę ponad jednostkę. Bardzo łatwo jest wtedy sprowadzić Ducha Świętego do roli „przewodnika turystycznego”, który bezpiecznie poprowadzi nas przez życie, wskaże, gdzie mamy pójść, żebyśmy zaliczyli wszystkie atrakcje, kto będzie nam doradzał, abyśmy żyli jak najpełniej. Kogoś, kto tak naprawdę służy nam, żebyśmy my byli usatysfakcjonowani. Próbujemy zrobić z Niego przewodnika, który będzie nam odpowiadał na nasze pytania.

Kiedy spojrzymy na Ducha Świętego z perspektywy wspólnoty, tak jak przedstawia Go Biblia, zobaczymy „generała”, który wytycza kierunek dla swojej armii, aby osiągnęła cel, do którego jest powołana. Kiedy Ducha Świętego postrzegamy jako kogoś, kto zarządza nie tylko naszą wspólnotą, ale całym Kościołem, uświadamiamy sobie, że nie chodzi o to, co my chcemy wiedzieć, ale o to, co On nam wytyczył. Prowadzenie przez Ducha Świętego nie polega na pytaniu Go o drogę, lecz na podążaniu drogą, którą On już wyznaczył. Nie chodzi o to, żebyśmy wiedzieli, ale żebyśmy byli posłuszni. Nie o to, żebyśmy zaspokoili naszą ciekawość, ale żebyśmy – wiedząc, jaka jest wola Boża – byli zdeterminowani wypełnić ją do końca.

Czy to oznacza, że Duch Święty nie przemawia do jednostek? Ależ oczywiście! Biblia przedstawia wiele sytuacji, w których Duch Święty zwraca się nie do wspólnoty, a do konkretnych osób. W Dziejach Apostolskich (które moglibyśmy nazywać Dziejami Ducha Świętego) znajdujemy kilka takich sytuacji. Duch Święty poleca Filipowi, aby zostawił Samarię i udał się na pustynię, gdzie – jak się później okazało – zwiastował Ewangelię Etiopczykowi (Dz 8:26-35). Apostoła Piotra Duch Święty posyła do domu Korneliusza, dokąd – jako prawowity Żyd – nigdy by nie poszedł (Dz 10:19-21). Duch Święty zaingerował też w plany apostoła Pawła, przeszkadzając mu w głoszeniu Ewangelii w Azji (!) i kierując go do Macedonii: „I przeszli przez frygijską i galacką krainę, ponieważ Duch Święty przeszkodził w głoszeniu Słowa Bożego w Azji. A gdy przyszli ku Mizji, chcieli pójść do Bitynii, lecz Duch Jezusa nie pozwolił im; minąwszy Mizję, doszli do Troady. I miał Paweł w nocy widzenie: Jakiś Macedończyk stał i prosił go, mówiąc: Przepraw się do Macedonii i pomóż nam. Gdy tylko ujrzał to widzenie, staraliśmy się zaraz wyruszyć do Macedonii, wnioskując, iż nas Bóg powołał, abyśmy im zwiastowali dobrą nowinę” (Dz 16:6-10). Te trzy historie mają jedną wspólna cechę: Duch Święty zaingerował w sprawach, których żaden zdrowo myślący człowiek by się nie podjął. Duch Święty skierował ich na drogę, którą sami w danej sytuacji by nie poszli. Duch Święty przychodzi, by kierować swoimi oddziałami wtedy, gdy one tego potrzebują.

Duch a ciało

Nie według ciała postępujemy, lecz według Ducha. Bo ci, którzy żyją według ciała, myślą o tym, co cielesne; ci zaś, którzy żyją według Ducha, o tym, co duchowe. Albowiem zamysł ciała, to śmierć, a zamysł Ducha, to życie i pokój. Dlatego zamysł ciała jest wrogi Bogu; nie poddaje się bowiem zakonowi Bożemu, bo też nie może. Ci zaś, którzy są w ciele, Bogu podobać się nie mogą. Ale wy nie jesteście w ciele, lecz w Duchu, jeśli tylko Duch Boży mieszka w was. Jeśli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten nie jest Jego (...) Jeśli bowiem według ciała żyjecie, umrzecie; ale jeśli Duchem sprawy ciała umartwiacie, żyć będziecie. Bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi” (Rz 8:4-9, 13-14). Apostoł Paweł przypomina, że jesteśmy zaangażowani w walkę pomiędzy porządkiem grzesznego świata, utożsamianym tu ze słowem „ciało”, a Bożym porządkiem, którego symbolem jest Duch Święty. Naszą zaś rolą jest opowiadanie się w każdej sytuacji po stronie Ducha Świętego, a nie po stronie ciała. I to, po której stronie się opowiadamy, pokazuje tak naprawdę, czyimi jesteśmy. Te słowa to nie tylko obietnica, ale i test. Żeby być dziećmi Bożymi, musimy być poddani Duchowi Świętemu. To samo mówi Paweł w Liście do Galacjan: „Bo wy do wolności powołani zostaliście, bracia; tylko pod pozorem tej wolności nie pobłażajcie ciału, ale służcie jedni drugim w miłości (...) Mówię więc: Według Ducha postępujcie, a nie będziecie pobłażali żądzy cielesnej. Gdyż ciało pożąda przeciwko Duchowi, a Duch przeciwko ciału, a te są sobie przeciwne, abyście nie czynili tego, co chcecie. A jeśli Duch was prowadzi, nie jesteście pod zakonem” (Ga 5:13, 16-18). Apostoł Paweł nie mówi, żebyśmy pytali Ducha Świętego, co mamy czynić, bo dla niego było jasne, że mamy być posłuszni Duchowi Świętemu, co będzie dowodem, że jesteśmy dziećmi Bożymi.

Podjąć wysiłek

Mówiąc o prowadzeniu Duchem Świętym, nie powinniśmy mieć przed oczyma obrazu kogoś pogrążonego w kontemplacji, ale raczej żołnierza albo sportowca, który ćwiczy, trenuje i stara się jak najlepiej wypełnić swoje zadanie. Taki obraz przywołuje apostoł Paweł: „Cierp wespół ze mną jako dobry żołnierz Chrystusa Jezusa. Żaden żołnierz nie daje się wplątać w sprawy doczesnego życia, aby się podobać temu, który go do wojska powołał. Bo nawet jeśli ktoś staje do zapasów, nie otrzymuje wieńca, jeżeli nie walczy prawidłowo” (2 Tm 2:3-50). „Czy nie wiecie, że zawodnicy na stadionie wszyscy biegną, a tylko jeden zdobywa nagrodę? Tak biegnijcie, abyście nagrodę zdobyli. A każdy zawodnik od wszystkiego się wstrzymuje, tamci wprawdzie, aby znikomy zdobyć wieniec, my zaś nieznikomy. Ja tedy tak biegnę, nie jakby na oślep, tak walczę na pięści, nie jakbym w próżnię uderzał; ale umartwiam ciało moje i ujarzmiam, bym przypadkiem, będąc zwiastunem dla innych, sam nie był odrzucony” (1 Kor 9:24-28). Chrześcijanin, który jest prowadzony Duchem, gotowy jest podjąć wysiłek, ujarzmiać swoje ciało, by jak najlepiej przygotować się i wykonać swoje zadanie.

Prowadzenie Duchem Świętym, utożsamiane często ze szczytem chrześcijańskich doświadczeń, nie jest możliwe bez innych duchowych dyscyplin. Bożą wolę poznajemy ze Słowa Bożego. Jeżeli chcesz być prowadzony Duchem Świętym – zacznij od tego, co Bóg przekazał nam w Piśmie Świętym. To podstawa. Nie ma innej drogi. Kolejny element to modlitwa. Modlitwa otwiera nam oczy na duchową rzeczywistość wokół nas. W modlitwie uczymy się przychodzić do Boga i patrzeć na świat Jego oczyma, dzięki czemu wiemy, co w naszym życiu powinniśmy robić. I wtedy przychodzi czas na nasze prośby. Uświadomiwszy sobie Bożą wolę, wiemy jak mamy się modlić. Jako Boże dzieci jesteśmy częścią wspólnoty. Właściwie to nie ma czegoś takiego jak indywidualne chrześcijaństwo. Potrzebujemy siebie nawzajem i razem stanowimy to, co Bóg chce przedstawić światu. Całe nasze życie ma być świadectwem. Poprzez nasze słowa i czyny mamy dawać świadectwo, jaki Bóg jest, jak można znaleźć zbawienie. Słowo Boże, modlitwa, społeczność z innymi wierzącymi i dawanie świadectwa to podstawa, której wszyscy potrzebujemy.

Kolejny poziom to szafarstwo, służba, uwielbienie, post, prostota. Szafarstwo, czyli sposób w jaki dysponujemy, zarządzamy tym, co posiadamy: finansami, czasem, relacjami, talentami. Jako chrześcijanie jesteśmy powołani do służby, nie do bezczynności, ale wzajemnego usługiwania. Uwielbienie – mówienie prawdy o Bogu i radowanie się Bożą obecnością. Kiedy razem oddajemy Bogu chwałę, mówimy sobie i innym, jaki Bóg jest. Post – ukorzenie się przed Bogiem, kiedy rezygnujemy z zaspakajania naszych naturalnych potrzeb. Prostota – wyzbywanie się różnych rzeczy ze swojego życia, by skupić się na rzeczach najważniejszych. Musimy zadbać, by pewne elementy były w naszym życiu. Jeśli o to zadbamy, naturalną konsekwencją będzie posłuszeństwo Bogu, prowadzenie Duchem Świętym.

Byśmy nie byli bezużyteczni w poznawaniu Boga

Apostoł Piotr tak o tym pisał: „Boska Jego moc obdarowała nas wszystkim, co jest potrzebne do życia i pobożności, przez poznanie tego, który nas powołał przez własną chwałę i cnotę, przez które darowane nam zostały drogie i największe obietnice, abyście przez nie stali się uczestnikami boskiej natury, uniknąwszy skażenia, jakie na tym świecie pociąga za sobą pożądliwość. I właśnie dlatego dołóżcie wszelkich starań i uzupełniajcie waszą wiarę cnotą, cnotę poznaniem, poznanie powściągliwością, powściągliwość wytrwaniem, wytrwanie pobożnością, pobożność braterstwem, braterstwo miłością. Jeśli je bowiem posiadacie i one się pomnażają, to nie dopuszczą do tego, abyście byli bezczynni i bezużyteczni w poznaniu Pana naszego Jezusa Chrystusa. Kto zaś ich nie ma, ten jest ślepy, krótkowzroczny i zapomniał, że został oczyszczony z dawniejszych swoich grzechów. Dlatego, bracia, tym bardziej dołóżcie starań, aby swoje powołanie i wybranie umocnić; czyniąc to bowiem, nigdy się nie potkniecie. W ten sposób będziecie mieli szeroko otwarte wejście do wiekuistego Królestwa Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. Dlatego zamierzam zawsze przypominać wam te sprawy, chociaż o nich wiecie i utwierdzeni jesteście w prawdzie, którą macie” (2 P 1:3-10).

Dołóżmy zatem starań, aby umocnić swoje powołanie, byśmy nie byli bezczynni w poznawaniu Boga. Jeżeli słuchamy Ducha Świętego, będziemy zwycięzcami. „Zwycięzcy pozwolę zasiąść ze mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem wraz z Ojcem moim na jego tronie. Kto ma uszy, niechaj słucha, co Duch mówi do zborów” (Obj 3:21-22). Prowadzenie Duchem Świętym zaczyna się od posłuszeństwa. Nieważne ile wiesz, ważne, czy jesteś temu posłuszny.

Oprac. N.H. na podstawie kazania w Społeczności Chrześcijańskiej we Wrocławiu http://schwroclaw.pl/.■




Copyright © Słowo i Życie 2013