Słowo i Życie
                  nr 3/2012



Konstanty Wiazowski

CHRZEST WEDŁUG BIBLIJNEGO WZORCA



Czym jest sakrament?

Słownik wyrazów obcych podaje taką definicję: „Sakrament (łac. sacramentum): a) w katolicyzmie rzymskim i prawosławiu - ustanowiony przez Chrystusa znak zewnętrzny udzielający łaski sam przez się, b) w innych wyznaniach chrześcijańskich (protestantyzm): znak przynależności do Kościoła i pamiątka Ostatniej Wieczerzy”.

W łacińskim przekładzie Pisma Świętego (Wulgata), dokonanym w IV wieku przez św. Hieronima, greckie mysterion (Ef 5:32, Kol 1:27, 1 Tm 3:16, Obj 1:20, 17:7) zostało przetłumaczone jako sacramentum. W Ewangeliach słowo mysterion odnosi się do ukrytego znaczenia przypowieści Jezusa (Mk 4:11, Mt 13:11, Łk 8:10). Według Pawła sam Chrystus jest tajemnicą Boga (Kol 2:2; 1:27 i 4:3). W 1 Kor 2:6-16, polemizując z gnostyckimi nauczycielami, Paweł przedstawia głębię tajemnicy, przeznaczoną tylko dla ludzi dojrzałych. Słowo o krzyżu jest Bożą mądrością, rozumianą jedynie przez tych, którzy posiadają Ducha Bożego.

W greckim tekście Nowego Testamentu mysterion nigdzie nie odnosi się do chrztu czy Wieczerzy Pańskiej. Dlaczego więc te ustanowienia zostały nazwane sakramentami, czyli tajemnicami? W Słowniku wiedzy biblijnej czytamy: „Słowo to (sakrament) zostało wybrane, być może ze względu na jego znaczenie świeckie; oznaczało bowiem przysięgę na lojalność, składaną przez rzymskich żołnierzy przy zaciąganiu ich do armii. Rzymski prokurator Pliniusz (ok. 112 roku) mówi o chrześcijanach jako o tych, którzy wiążą siebie przysięgą (sacramentum) niepopełniania przestępstw”. A więc pojęcie tajemnicy (mysterion) zostało przeniesione na to, co na nią wskazywało. Źródło zbawienia zostało przeniesione z Chrystusa na czynność, która jest skutkiem i potwierdzeniem zbawienia. Od czasów Augustyna (+430) ten „święty znak” (sacrum signum) zaczęto nazywać sakramentem. Natomiast Piotr Lombardiusz (+1164) określił sakrament jako „widzialną postać niewidzialnej łaski” lub „znak łaski Bożej, postać i przyczynę niewidzialnej łaski”.

Rola znaków

Zarówno w Starym jak i w Nowym Testamencie wierzący wykonywali pewne czynności, które miały przypominać im o wielkości Boga, Jego wspaniałych dziełach stworzenia i zbawienia. Dlatego sabat, tęcza i obrzezanie miały przypominać Izraelitom o Bożym przymierzu z Adamem, Noem i Abrahamem. Potem była Pascha i inne święta, mówiące o wyzwoleniu i wejściu do Ziemi Obiecanej.

Nowa, bogatsza i głębsza rzeczywistość, wymagała nowych, głębszych znaczeniowo i bogatszych znaków. Znaki zawsze potwierdzały wypowiadane najpierw słowo. „Na początku było Słowo”. Słowo zawsze jest pierwsze, a znaki tylko je potwierdzają. Takim znakiem jest chrzest, wyrażający duchową rzeczywistość i przypieczętowujący ją publicznym ślubowaniem wierności Panu. W Słowniku teologii biblijnej czytamy: „Wiara w Chrystusa jest nie tylko przylgnięciem umysłu do prawdy podawanej przez Ewangelię. Pociąga ona za sobą konieczność pełnego nawrócenia i tak całkowitego oddania się Chrystusowi, żeby doszło do przemiany całego życia. Tego rodzaju wiara prowadzi zazwyczaj do prośby o chrzest, który jest sakramentem wiary, osiągającej swoją pełnię właśnie przez przyjęcie chrztu. Paweł nigdy nie oddziela wiary od chrztu, a kiedy mówi o usprawiedliwieniu przez wiarę, to dlatego, żeby je przeciwstawić rzekomemu usprawiedliwieniu przez uczynki Prawa. Zakłada on zawsze, że wyznanie wiary powinno być ukoronowane przyjęciem chrztu (por. Gal 3:26). Przez wiarę człowiek odpowiada na wezwanie Boże, przekazane mu w nauczaniu apostołów (Rz 10:14n). Odpowiedź na to jest zresztą dziełem łaski (Ef 2:8). W chrzcie Duch Święty bierze w posiadanie wierzącego, wszczepia go w organizm Kościoła, dając mu równocześnie pewność, że już wszedł do Królestwa Bożego. Sakrament nie działa jednak w sposób magiczny. Pełne nawrócenie, którego się domaga, powinno stanowić punkt wyjścia nowego, pełnego niezachwianej wierności życia”.

A zatem chrzest jest następstwem pokuty i wiary, złożeniem przysięgi na wierność Zbawicielowi. Jak nie przez przysięgę wstępuje się do wojska, tak nie przez chrzest wchodzi się do Kościoła. Najpierw wstępuje się do wojska, a potem składa się przysięgę, tak samo najpierw przez pokutę i wiarę wstępuje się do Kościoła, a potem składa się ślubowanie wierności Zbawicielowi. Pan Jezus powiedział: „Kto uwierzy i ochrzczony zostanie, będzie zbawiony, ale kto nie uwierzy, będzie potępiony” (Mk 16:16). Zarówno teksty biblijne jak i przytoczony wyżej fragment słownika katolickiego stwierdzają, że chrzest musi być poprzedzony wiarą. Abraham został usprawiedliwiony przez wiarę, a potem „otrzymał znak obrzezania jako pieczęć usprawiedliwienia z wiary, którą miał przed obrzezaniem” (Rz 4:11). Tak samo usprawiedliwieni przez wiarę w Jezusa Chrystusa przyjmują chrzest jako pieczęć, potwierdzenie, dowód, świadectwo, znak usprawiedliwienia z wiary, którą posiadali już przed chrztem.

Językowa wierność

Słowo chrzest już tak bardzo zadomowiło się w naszym języku, że trudno jest odszukać jego etymologię. Słowniki mówią zwykle o sakramencie chrztu, że jest to obrzęd kościelny. Ale co to znaczy chrzcić? Staropolskie christ-iti to znaczyć imieniem Chrystusa, czynić chrześcijaninem. Jest to już jednak pojęcie późne, związane z obrzędem kościelnym, pojmowanym sakramentalnie. W języku polskim słowo chrześcijanin zwykle kojarzy się ze słowem chrzest, bo kto jest ochrzczony, ten ma być chrześcijaninem. W innych językach takiej zbieżności nie ma. Słowo chrześcijanin nie wywodzi się bezpośrednio od słowa chrzest, tylko od imienia Chrystus.

Słowo chrzest to greckie baptisma, a chrzcić to bapto lub bardziej intensywne baptidzo. Baptisma (chrzest) występuje w Nowym Testamencie 20 razy. Natomiast różne odmiany czasownika baptidzo (chrzcić) występują 70 razy i zawsze oznaczają zanurzyć, pogrążyć. Jan chrzcił w Jordanie (Mt 3:6.13, Mk 1:4.9). Ewangelista Jan dodaje nawet, że Jan „chrzcił w Ainon blisko Salim, bo tam było dużo wody” (J 3:23). Marek opisuje, że gdy Jezus po chrzcie „wychodził z wody, ujrzał rozstępujące się niebiosa” (Mk 1:10). Również w czasach apostolskich chrzciciel i chrzczony wchodzili do wody: „Zeszli obaj, Filip i eunuch, do wody, i ochrzcił go. Gdy zaś wyszli z wody”... (Dz 8:38-39).

Mimo historycznych i konfesyjnych ograniczeń musimy przyznać, że pierwotnym, biblijnym znaczeniem słowa chrzest jest zanurzenie w wodzie całego człowieka czy nawet jakiejś rzeczy. Starotestamentowy Naaman „zanurzył się w Jordanie siedem razy według słowa męża Bożego” (2 Krl 5:14). Tak samo było z Jezusem i etiopskim eunuchem. Tak bowiem mówi grecki oryginał Nowego Testamentu, nadal czekający na wierne, pozbawione konfesyjnych naleciałości, tłumaczenie. Mimo wielu istniejących już tłumaczeń tekstu biblijnego, brakuje takiego, które słowo chrzest zastąpiłoby jego oryginalnym znaczeniem zanurzenie. [Powstały z inicjatywy Jana Turnaua, tzw. ekumeniczny przekład przyjaciół z trzech wyznań, baptidzo oddaje zamiennie jako zanurzać albo chrzcić, na przykład „Ja zanurzałem was w wodzie, On zaś zanurzy Was w Duchu Świętym” (Mk 1:8) – red].

W języku polskim nowotestamentowe baptidzo oddane zostało przez słowo chrzcić, pochodzące również z języka greckiego od chrio (namaszczać), Christos (Pomazaniec lub Mesjasz). Jednym z propagatorów rozumienia chrztu jako zanurzenia był Piotr z Goniądza, przedstawiciel ruchu Braci Polskich. Bracia Polscy jako pierwsi praktykowali na ziemiach polskich chrzest przez pełne zanurzenie w wodzie osoby pokutującej i wyznającej wiarę w Chrystusa.

Chrzest - potwierdzenie radykalnej zmiany

Co oznacza chrzest? Jest tylko znakiem czy - jak twierdzą niektórzy - sposobem zbawienia? Czy chrzest musi być czymś poprzedzony, czy raczej on wszystko poprzedza? Czy chrzczona osoba ma wyróżniać się postawą bierną czy czynną? Ma w nim czynnie uczestniczyć czy tylko biernie mu się poddać? Czy chrzest jako nowotestamentowe przymierze jest porozumieniem i zgodą dwóch stron czy tylko jednej?

Ostatnie polecenie zmartwychwstałego Jezusa brzmiało jasno i zdecydowanie: „Idąc na cały świat, głoście ewangelię wszystkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i ochrzczony zostanie, będzie zbawiony, ale kto nie uwierzy, będzie potępiony” (Mk 16:15-16). Pragnieniem Pawła było poświęcenie swego życia służbie, którą przyjął od Pana Jezusa, „żeby składać świadectwo o Ewangelii łaski Bożej” (Dz 20:24). Sam Chrystus powiedział: „Upamiętajcie się i wierzcie ewangelii” (Mk 1:15). Zgodnie z tym głosili też Jego uczniowie: „Upamiętajcie się i niechaj się każdy z was da ochrzcić” (Dz 2:38).

Tematem zwiastowania nie był chrzest, lecz Ewangelia Chrystusowa. Nie chrzest był drogą zbawienia, lecz Chrystus. Dlatego Paweł bez zażenowania mógł powiedzieć: „Chrystus przecież nie posłał mnie, abym chrzcił, lecz abym głosił Ewangelię” (1 Kor 1:17). Gdyby zbawienie dokonywało się przez chrzest, byłby on głównym nakazem i treścią ewangelicznego poselstwa. We wszystkich Listach Apostolskich spotykalibyśmy się nie tylko z zachętą, ale i nakazem chrzczenia, i to jak największej ilości ludzi i jak najszybciej po urodzeniu, szczególnie jeżeli chodzi o dzieci już wierzących rodziców. Jednak w pojęciu apostołów droga zbawienia nie rozpoczynała się od chrztu, a od upamiętania i wiary.

Chrzest – zanurzenie w Chrystusa Jezusa

Już Jan Chrzciciel domagał się od kandydatów do chrztu pokuty, nawrócenia (Mk 1:4). Chrzest od samego początku był chrztem nawrócenia, dokonywano go w imieniu Jezusa Chrystusa, to znaczy ochrzczony wzywał imienia Jezusa Chrystusa na znak przynależności do Niego (Dz 22:16). Chrzest odbywał się również na odpuszczenie (przebaczenie) grzechów i był potwierdzeniem działania Ducha Świętego, który już wcześniej przekonał kandydata do chrztu o jego grzesznym życiu.

Było to zanurzenie „w Chrystusa” (Ga 3:27), w Jego śmierć. „Czyż nie wiecie, że my wszyscy, zanurzeni w Chrystusa Jezusa, w śmierć Jego zostaliśmy zanurzeni?” (Rz 6:3) Zanurzenie to tak przybliża pokutującego i wierzącego grzesznika do odkupieńczego dzieła Chrystusa, że śmierć Chrystusa na Golgocie staje się jego śmiercią i końcem jego oddalenia od Boga, staje się początkiem jego nowego życia w Chrystusie. Brak prawdziwego nawrócenia (pokuty) mimo silnego przymocowania wiarą do Chrystusa nie gwarantuje zrośnięcia się z Chrystusem i pojawienia się nowego życia w człowieku wierzącym.

Zanurzenie w Chrystusa jest też zanurzeniem w społeczność kościelną. „Bo też w jednym Duchu wszyscy zostaliśmy zanurzeni w jedno ciało (...) i wszyscy zostaliśmy napojeni jednym Duchem” (1 Kor 12:13). Zanurzenie w Chrystusa to zanurzenie w Jego śmierć i powstanie razem z Nim do nowego życia w sprawiedliwości. Zanurzenie w Chrystusa to wejście w nową rzeczywistość, która charakteryzuje się nowym stylem życia.

Zanurzenie w wodzie nie jest gwarancją zbawienia, lecz wyrazem posłuszeństwa. Bez osobistego oddania Chrystusowi woda nie ma żadnego znaczenia. Zanurzenie w niej następuje po wyznaniu grzechów, wyrażeniu z powodu nich żalu (pogrzebanie z Chrystusem) i wyznaniu Chrystusa jako swego Pana i Zbawiciela (powstanie do nowego życia z Chrystusem). Być zanurzonym w wodzie to wydawać osobiste świadectwo o tym, że już jesteśmy „obmyci, uświęceni, i usprawiedliwieni w imieniu Pana Jezusa Chrystusa i w Duchu Boga naszego” (1 Kor 6:11). Tylko tego rodzaju ludzie mogą być członkami zboru i przystępować do Wieczerzy Pańskiej.

Zanurzenie: symbol czy rzeczywistość?

Kościół Rzymskokatolicki, Kościoły prawosławne, większość luteranów anglikanów i protestanckich episkopalistów uważa chrzest za narzędzie odrodzenia. Tradycyjnie twierdzą nawet, że wszyscy nieochrzczeni - zarówno dorośli jak i niemowlęta - z tego powodu nie znajdą się w niebie. Chrzcielne polanie czy pokropienie wodą uważają za wydarzenie, któremu towarzyszy niewidzialne, o dalekosiężnych skutkach Boże zbawienie. A potem od tak pokropionych czy polanych oczekują potwierdzenia tego zbawienia przez inne akty kościelne.

Na przeciwległym biegunie są wszyscy ci, którzy uważają że zanurzenie w wodzie jest jedynie symbolem wyrażającym już dokonane zbawienie, jako już zaistniałą rzeczywistość. Dowodzą oni, że byli ludzie zbawieni, którzy nie mogli poddać się zanurzeniu (np. łotr na krzyżu - Łk 23:43; czy celnik Zacheusz - Łk 19:9). A są też tacy, którzy zostali ochrzczeni i to nawet przez zanurzenie, ale przez całe życie nie wierzyli w Chrystusa i w takim stanie odeszli z tej ziemi. Czy są to ludzie zbawieni przez chrzest?

Zanurzenie jest rzeczywistością tylko dla tych, którzy szczerze pokutowali, uwierzyli w Chrystusa i rzeczywiście już przebywają w Chrystusie. To wyraz ich pokory i posłuszeństwa swemu Panu. To ich wyraźne powiedzenie Mu swego TAK. Zawarcie przymierza czy ślubowania wymaga zdecydowanej postawy dwóch stron. Taka postawa pociąga za sobą skutki prawne - Bóg troszczy się o swoje posłuszne dzieci. Konsekwentne trwanie w stanie śmierci dla grzechu - czego wyrazem jest zanurzenie w śmierć Chrystusa - stopniowo wyzwala wewnętrzne siły do nowego życia z Chrystusem. Stałe umieranie dla swoich egoistycznych skłonności daje miejsce i wzrost skłonnościom altruistycznym. „Prawdziwa to mowa: Jeśli bowiem z Nim (z Chrystusem) umarliśmy, z Nim też żyć będziemy” (2 Tym 2:11). „Bo jeśli wrośliśmy w podobieństwo Jego śmierci, wrośniemy również w podobieństwo Jego zmartwychwstania” (Rz 6:5). O takich ludziach Paweł mówi, że „zawsze śmierć Jezusa na ciele swoim noszą aby i życie Jezusa na ciele ich się ujawniło” (2 Kor. 4,10).

Nieraz zarzuca się zwolennikom chrztu wierzących, że obstając przy pełnym zanurzeniu w wodzie i odrzucając polanie czy pokropienie, mają na uwadze jedynie ilość wody. Otóż wcale nie chodzi o ilość wody, lecz o postawę chrzczonej osoby. Każde przymierze wymagało świadomego przyjęcia jego warunków przez obie strony. Każda umowa, jeżeli ma być ważna, i dzisiaj musi być wyrazem zgody i złożenia podpisów przez obie strony. Przede wszystkim chodzi o świadomą postawę osoby chrzczonej, o jej pokutę i wiarę, jako podstawowy warunek wstąpienia do Kościoła Jezusa Chrystusa.

Ważna rola chrztu

Ponieważ chrzest nie zawiera w sobie zbawczej mocy i nie jest konieczny do zbawienia, niektórzy wierzący dochodzą do wniosku, że nie jest on w ogóle potrzebny. Chociaż chrzest nie dokonuje zbawienia, nie zwalnia to chrześcijan od jego przyjęcia. Czynienie woli Bożej nigdy nie było czymś drugorzędnym, mało ważnym, nieobowiązkowym. Pan Jezus dał swoim uczniom wyraźny rozkaz: „Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” (Mt 28:19). A w dniu Pięćdziesiątnicy „ci, którzy przyjęli słowo jego, zostali ochrzczeni i pozyskanych zostało owego dnia około trzech tysięcy dusz. I trwali w nauce apostolskiej i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach” (Dz 2:41-42). Te trzy tysiące nawróconych w dniu Pięćdziesiątnicy są wzorem dla nas. Uwierzyli, zostali ochrzczeni, przyswajali sobie naukę apostolską, łamali się chlebem i wspólnie się modlili.

Chrzest jest ważnym wydarzeniem. Jest on świadectwem utożsamienia się wierzącego z Chrystusem. Jeżeli poznałeś Go jako swego Zbawiciela, On chce, abyś został ochrzczony i włączony do społeczności wierzących, którzy spotykają się na słuchanie Słowa Bożego, uczestniczył w Jego ustanowieniach, duchowo rozwijał się i dojrzewał. Jeżeli narodziłeś się na nowo, ale nie jesteś ochrzczony i włączony do jakiejś wspólnoty kościelnej, praktykującej biblijne zasady wiary, powinieneś to uczynić. Musisz znaleźć się w rodzinie ludzi wierzących, aby móc zdrowo duchowo się rozwijać.

Dyskusja o chrzcie trwa nadal, zarówno w obrębie poszczególnych wyznań jak i w dialogu międzywyznaniowym. Chrześcijaństwo coraz wyraźniej zdaje się dzielić na dwie części: tych, którzy zbawienie rzekomo przyjmują przez chrzest, i tych, którzy chrztem jedynie potwierdzają dokonane zbawienie.

Ci pierwsi, nawiązują do starożytnej tradycji, kiedy to Kościół zaczął oddalać się od nauki apostolskiej, a wiążąc się z władzą świecką coraz bardziej tracił swój duchowy wymiar. Wtedy rozpoczął się proces jego „psucia się”. Zaniechanie głoszenia ewangelii i prowadzenia ludzi do osobistej wiary w Jezusa Chrystusa zostało zastąpione ich chrztem w niemowlęctwie. Czy chrzest niemowlęcia dokonuje w nim jakiejkolwiek obiektywnej czy subiektywnej zmiany? Czy ludzi niewierzących, choć ochrzczonych w niemowlęctwie, można nazywać chrześcijanami? A co z ochrzczonymi w niemowlęctwie, którzy nigdy nie stali się wierzącymi?

Natomiast ci drudzy sięgają poza tradycję kościelną - do nauki apostolskiej, zawartej w Piśmie Świętym. Twierdzi ona, że chrześcijaninem jest ten, kto w swoim sercu uwierzył i swoimi ustami wyznał, że Jezus Chrystus jest Panem. Usłyszał Ewangelię, dał się przekonać i bez żadnego zewnętrznego przymusu postanowił wstąpić na nową drogę życia. Zwolennicy tego przekonania dowodzą że człowiek jako stworzenie Boże, przez nikogo nie może być manipulowany czy do czegokolwiek zmuszany. Nawet sam Bóg nie ucieka się do tej metody (5 M 30:19; 1 Kor 7:23b).

Długa historia dążenia człowieka do wolności nie dobiegła jeszcze końca. Jednak rozwój Kościoła opartego na świadomym członkostwie - osobistej akceptacji zbawienia z łaski przez wiarę w Jezusa Chrystusa i przyjęciu chrztu według biblijnego wzoru - świadczy o poważnym traktowaniu człowieka i Bożym błogosławieństwie takiej postawy i praktyki. Świat, w którym żyjemy, coraz bardziej domaga się zajmowania otwartej postawy, świadomego zaangażowania i zdecydowanej obrony wyznawanych wartości. A bronić ich mogą tylko ci, którzy je świadomie zaakceptowali i żyją nimi na co dzień.

[Oprac. N.H. na podstawie: K. Wiazowski, Chrzest Święty, Wyższe Baptystyczne Seminarium Teologiczne w Warszawie, Warszawa 2005].

Copyright © Słowo i Życie 2012