Marcin Zwoliński

CHYBA MUSZĘ COŚ WYJAŚNIĆ



Postanowiłem napisać niniejsze świadectwo, aby wyjaśnić, jaki jest i skąd się wziął mój sposób myślenia na temat chrześcijaństwa i Kościoła. Chcę w ten sposób uniknąć – o ile tylko się da – nieporozumień, związanych z tą kwestią. Jestem pastorem jednego z Kościołów ewangelicznych (dzisiaj coraz częściej używane jest określenie "ewangelikalnych"), noszącego nazwę Kościół Chrystusowy (www.chrystusowi.pl). Ale nie od zawsze należałem do tego Kościoła.

Urodziłem się i wychowałem w rodzinie, jakich w naszym kraju jest wiele. Nominalnie moi rodzice byli katolikami, więc posyłali nas (moją siostrę i mnie) na naukę religii oraz oczekiwali, że będziemy regularnie chodzić do kościoła, a także żyć przyzwoicie. O Bogu i tematach z Nim związanych w naszym domu jednak się nie rozmawiało. Nie było też raczej dla Niego miejsca w codziennym życiu. Z całą pewnością nie byliśmy rodziną pobożną.Gdy miałem niecałe 14 lat, zmarła moja mama. Około półtora roku wcześniej wykryto u niej raka mózgu. Umierała kilkanaście miesięcy. Operacja ani naświetlenia nie pomogły. Tydzień po tygodniu jej mózg pracował coraz gorzej. Po jakimś czasie nie kontrolowała już nie tylko swojego zachowania, ale nawet odruchów fizjologicznych. Gdy patrzałem na jej powolną śmierć, w moim sercu rodził się coraz większy bunt wobec Boga. Po śmierci mamy ten bunt doprowadził mnie do odrzucenia Boga, a przynajmniej takiego pojmowania Boga, jakiego mnie nauczano.

Pomimo iż kilka lat wcześniej obiecywałem sobie i innym (a także Bogu), że nie będę palił papierosów i pił alkoholu, to w okresie choroby mamy zacząłem popalać, a po jej śmierci paliłem już w zasadzie nałogowo. Zacząłem także sobie pozwalać na picie alkoholu, a miałem wtedy zaledwie 15 lat. Następne kilka lat to nieustanne pogrążanie się, tak że w wieku lat 20 paliłem 2-3 paczki papierosów dziennie i byłem na „najlepszej” drodze do uzależnienia od alkoholu. Grałem w tym okresie w zespole muzycznym. Braliśmy udział w różnych przeglądach młodych talentów, ale najbardziej interesowały nas tzw. chałtury, czyli umilanie zabawy na dancingach i weselach, bo z tego były konkretne pieniądze i to wcale niemałe. Nęciły mnie także narkotyki, nie zdążyłem jednak (dzięki Bogu!) od nich się uzależnić. Moje życie miało dla mnie coraz mniejszą wartość i coraz mniej widziałem w nim sensu.

I właśnie wtedy spotkałem ludzi, którzy opowiedzieli mi o Bogu, ale zupełnie inaczej niż pamiętałem z dzieciństwa, z lekcji religii. Oni nie opowiadali jakiejś teorii, ale mówili o życiu z Bogiem w bardzo rzeczywisty sposób. Nie tylko zresztą mówili, ale wyraźnie z Nim żyli. Od nich dowiedziałem się, co uczynił dla mnie Pan Jezus Chrystus, co się tak naprawdę wydarzyło na Golgocie. Że śmierć Jezusa na krzyżu była ofiarą, którą złożył On z siebie samego, aby zapłacić cenę mojego zbawienia. Zrozumiałem, że potrzebuję tego zbawienia. Uwierzyłem w Jezusa Chrystusa, jako mojego Zbawiciela, i moje życie poddałem Jemu, jako mojemu Panu. On uwolnił mnie od nałogu palenia papierosów i uratował przed alkoholizmem, a być może przed jeszcze gorszymi rzeczami. Zostałem chrześcijaninem, jednak już nie z przymusu, a z wyboru.

Ludzie, o których piszę, byli związani z katolicką wspólnotą Odnowy w Duchu Świętym w Jeleniej Górze. Człowiekiem, który w tamtym momencie odegrał ogromną rolę w moim życiu, był ksiądz, prowadzący tę wspólnotę. Jego właśnie użył Bóg, aby do mnie dotrzeć. Z tego też względu, pierwsze miesiące mojego świadomego chrześcijaństwa były związane z Kościołem Rzymskokatolickim. Zastanawiałem się nawet nad wstąpieniem do zakonu.

Był rok 1982, stan wojenny, a ja znalazłem się w wojsku. Przeżyłem tam kilka bardzo emocjonujących momentów. Przed powołaniem do wojska należałem do „Solidarności” (niemalże od początku jej oficjalnego zaistnienia), a w wojsku starano się wybić mi ją z głowy. Za odmowę udziału w pacyfikowaniu strajkujących grożono mi najpierw więzieniem, a potem nawet plutonem egzekucyjnym. Najważniejszym jednak, co się w tym okresie wydarzyło w moim życiu, była zmiana mojego pojmowania chrześcijaństwa i Kościoła. Czytając Pismo Święte, doszedłem do przekonania, że Kościół Rzymskokatolicki nie jest ani jedyny, ani najważniejszy, że chociaż największy to tylko jeden z wielu chrześcijańskich Kościołów.

Jeszcze będąc w wojsku, mając Biblię za podstawę, szukałem społeczności, która by możliwie najbardziej przypominała tę, której obraz odnajdywałem w Piśmie Świętym. Gdy znalazłem takową, jako człowiek świadomie wierzący i oddany Jezusowi Chrystusowi, w grudniu 1983 r. przyjąłem chrzest przez zanurzenie. Stało się to kilka tygodni po zwolnieniu mnie do rezerwy.

Kilka lat później zostałem powołany – wierzę, że nie tylko przez ludzi, ale przede wszystkim przez Pana Jezusa – do służby pastorskiej, najpierw w Grójcu, potem w Płońsku i Ciechanowie, a od 1995 roku w Społeczności Chrześcijańskiej w Olsztynie. Służbę tę pełnię do dzisiaj.

Ze względu na dość duże różnice w interpretacji Biblii, a co za tym idzie – także w przekonaniach i praktykach – nie zgadzam się z wieloma rzeczami, jakie są głoszone i praktykowane w Kościele Rzymskokatolickim. Nie uważam jednak, że daje mi to prawo czy podstawy do prowadzenia jakiejś krucjaty antykatolickiej. Zawsze chętnie rozmawiam na temat moich przekonań i jestem gotów bez oporów wyjaśniać, skąd takie a nie inne moje poglądy się wzięły, ale chcę to robić szanując przekonania innych. Chcę kierować się pouczeniem, jakie znajduję w Piśmie Świętym: „Chrystusa Pana poświęcajcie w sercach waszych, zawsze gotowi do obrony przed każdym, domagającym się od was wytłumaczenia się z nadziei waszej. Lecz czyńcie to z łagodnością i szacunkiem. Miejcie sumienie czyste, aby ci, którzy zniesławiają dobre chrześcijańskie życie wasze, zostali zawstydzeni, że was spotwarzali” (1 P 3:15-16). „Jeśli można, o ile to od was zależy, ze wszystkimi ludźmi pokój miejcie” (Rz 12:18). „Albowiem nie siebie samych głosimy, lecz Chrystusa Jezusa, że jest Panem, o sobie zaś, żeśmy sługami waszymi dla Jezusa” (2 Kor 4:5).

MARCIN ZWOLIŃSKI

Społeczność Chrześcijańska w Olsztynie, ul. Warmińska 23, www.scho.pl■ 


Copyright © Słowo i Życie 2012