nr
                    2/2010


Rozpakuj swój prezent


Zwrot „dary duchowe” pochodzi od greckiego słowa chara, oznaczającego radość, zadowolenie. Poznanie swoich duchowych predyspozycji to odkrycie źródła radości dla siebie, chwały dla Boga i zbudowania dla innych. Biblia wymienia ponad dwadzieścia duchowych darów. Ich dawcą jest Duch Święty. Nie musimy więc wysilać się, by je zdobyć, ale musimy je odkryć – zajrzeć do swojego wnętrza i rozpakować swój prezent.

Istotnym elementem efektywności naszych działań są również zamiłowania, zdolności i preferencje osobowościowe. Dopiero połączenie wszystkich tych elementów sprawia, że naszym działaniom towarzyszy entuzjazm i satysfakcja. Jesteśmy niczym pudełko z puzzlami. Mamy wszystko, co jest potrzebne do spełnienia naszej misji, ale nie zawsze wiemy, jak to ułożyć w całość. Dobrze jest znać wszystkie aspekty swojego talentu.

Złożona kompozycja

Dary duchowe są kategorią samą w sobie i nie muszą mieć związku z naszymi naturalnymi skłonnościami. Otrzymujemy je od Ducha Świętego, gdy świadomie powierzamy swoje życie Jezusowi Chrystusowi. Nie każdy nauczyciel z zawodu otrzymuje zatem dar nauczania. Nie każda pielęgniarka ma dar miłosierdzia. Dary duchowe nie są równoznaczne ani z tytułami, ani z urzędami w Kościele. Wielu chrześcijan nic nie wie o darach duchowych, ale posługuje się nimi. Nie trzeba wiele wiedzieć, by być dobrym szafarzem. Ale wiedza na temat darów duchowych pozwala posługiwać się nimi efektywniej. Bóg nie będzie nas rozliczał z używania darów, których nam nie dał. Duch Święty udziela darów wszystkim nawróconym, ale ich używanie pozostaje w gestii obdarowanych. Dlatego Biblia mówi, że nasze uczynki idą za nami (Ap 14:13).

Musimy pracować nad rozwojem naszych zdolności, bo staną się bezużyteczne. Na nasz talent składają się nie tylko zdolności, ale także temperament, wykształcenie, pasje i dary duchowe.

Wielki starożytny mówca Demostenes urodził się jąkałą. Juliusz Cezar cierpiał na epilepsję. Napoleon był niskiego wzrostu, Platon przygarbiony, a Ludwik van Beethoven przygłuchy. Ale każdy z nich wiele osiągnął, oddając się swojej pasji i przezwyciężając swoje ograniczenia. „Każdy człowiek jest skomponowany z kilku tematów” - pisał C. S. Lewis. Tych tematów powinniśmy w sobie poszukiwać i na nich się koncentrować, zamiast angażować się we wszystko albo nie robić nic istotnego. Nie znaczy to jednak, że mamy zaniechać wszystkiego, co nie idzie w parze z naszą pasją, bo są zadania, które nikomu nie sprawiają radości, ale muszą być wykonane.

Służąc Bogu i ludziom

Nie każda pasja przynosi dobre owoce. Ważne jest, komu i czemu służymy. Saul z Tarsu usiłował szczerze służyć Bogu, prześladując Kościół. Dopiero wydarzenia na drodze do Damaszku wszystko odmieniły, dając mu właściwe duchowe poznanie. Z gorliwego prześladowcy stał się gorliwym apostołem Jezusa Chrystusa.

Chrystus stał się sługą i nas do tego zachęca. „Albowiem dałem wam przykład, byście i wy czynili, jak Ja wam uczyniłem. Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Sługa nie jest większy nad pana swego ani poseł nie jest większy od tego, który go posłał. Jeśli to wiecie, błogosławieni jesteście, gdy zgodnie z tym postępować będziecie” (J 13:15-17). Słowo „błogosławieni” oznacza „szczęśliwi”. Receptą na szczęśliwe życie jest naśladowanie Jezusa. Służąc innym okazujemy im miłość i troskę, a jednocześnie oddajemy cześć Bogu, zgodnie z zaleceniem apostoła Pawła:”Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek czynicie, wszystko czyńcie na chwałę Bożą” (1 Kor 10:31).

W usługiwaniu naszym talentem nie chodzi ani o serwilizm, ani o służalczość, obliczoną na poklask czy nagrodę. Naszą motywacją ma być miłość, wdzięczność za to, co uczynił Chrystus. Umierając na krzyżu za nasze grzechy, pojednał nas Bogiem. Odtąd Każdy wierzący jest powołany do kapłaństwa. Wielu z nas wyrosło w przekonaniu, że duchowa służba jest powinnością duchownych, ale od śmierci Chrystusa wszyscy wierzący są powołani do roli, którą kiedyś sprawowali tylko kapłani, „by stanowić święte kapłaństwo, dla składania duchowych ofiar, przyjemnych Bogu przez Jezusa Chrystusa” (1 P 2:5 – BT). Wszyscy jesteśmy powołani do służby Bogu i ludziom, ale nie wszyscy do tych samych zajęć. Bądźmy wobec siebie wyrozumiali, bo Bóg stworzył nas różnymi nie bez przyczyny.

Żywe kamienie

Odkrycie talentów i darów duchowych pozwala nam odnaleźć swoje miejsce w Kościele, który – jak nazywa go Nowy Testament – jest ciałem Chrystusa. Wierzący przyrównani są do ciała, którego głową jest Jezus Chrystus: „I wszystko poddał pod nogi Jego, a Jego samego ustanowił ponad wszystkim Głową Kościoła, który jest ciałem Jego” (Ef 1:22b-23a). Kościół nie oznacza tu ani budynku, ani jakiegokolwiek wyznania. Greckie ekklesia, oddawane przez tłumaczy Nowego Testamentu jako „Kościół”, oznacza ludzi wierzących, współdziałających na rzecz Królestwa Bożego.

Ciało jest w pełni sprawne, gdy każdy z jego współzależnych organów właściwie funkcjonuje. „Bóg umieścił członki w ciele, każdy z nich tak, jak chciał. A jeśliby wszystkie były jednym członkiem, gdzież byłoby ciało? A tak członków jest wiele, ale ciało jedno. Nie może więc oko powiedzieć ręce: Nie potrzebuję ciebie; albo głowa nogom: Nie potrzebuję was” (1 Kor 12:18-21).

Bóg, który tak cudownie stworzył nasze fizyczne ciała, nie mniej hojnie obdarował swój Kościół. Każdego z nas wyposażył w unikalną kombinację osobowości i darów duchowych, aby każdy mógł mieć wkład w budowanie Królestwa Bożego. Język i uszy są tak samo ważne jak ręce czy nogi. Serce i płuca nie są tak widoczne jak nos czy włosy, ale nie da się bez nich żyć. Apostoł Paweł tak to ilustruje: „Jeśliby rzekła noga: Ponieważ nie jestem ręką, nie należę do ciała; czy dlatego nie należy do ciała? A jeśliby rzekło ucho: Ponieważ nie jestem okiem, nie należę do ciała, czy dlatego nie należy do ciała? Jeśliby całe ciało było okiem, gdzież byłby słuch? A jeśliby całe ciało było słuchem, gdzież byłoby powonienie? Tymczasem Bóg umieścił członki w ciele, każdy z nich tak, jak chciał. A jeśliby wszystkie były jednym członkiem, gdzież byłoby ciało? A tak członków jest wiele, ale ciało jedno. Nie może więc oko powiedzieć ręce: Nie potrzebuję ciebie; albo głowa nogom: Nie potrzebuję was” (1 Kor 12:15-21).

Czy ciało może funkcjonować bez rąk? Tak, ale wtedy nie jest w pełni sprawne. Co się dzieje, gdy ktoś z wierzących nie wykorzystuje i nie rozwija swojego potencjału? Ciało Chrystusa zostaje osłabione, gdyż pełnię swego potencjału osiąga wtedy, kiedy wszystkie jego członki współdziałają. Dopiero kiedy wszystkie duchowe dary są w użyciu, tworzymy wielką orkiestrę ku chwale Boga. Dopiero gdy współpracujemy z innymi, osiągamy pełnię mocy. Drużyna piłkarska może grać bez jednego czy dwóch zawodników, ale ale nie będzie tak dobra jak w pełnym składzie.

Nikt nie ma wszystkich darów. „Nikt nie ma z nas tego, co mamy razem” - brzmią słowa popularnego niegdyś refrenu. Współpracując z innymi, otrzymujemy więcej niż dajemy. Jezus odkupił nas, byśmy się stali cząstką Jego Ciała na ziemi.

Nie zakopuj swojego talentu

Pewnego razu Jezus opowiedział taką przypowieść: „Będzie bowiem tak jak z człowiekiem, który odjeżdżając, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek, i dał jednemu pięć talentów, a drugiemu dwa, a trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał.

A ten, który wziął pięć talentów, zaraz poszedł, obracał nimi i zyskał dalsze pięć. Podobnie i ten, który wziął dwa, zyskał dalsze dwa. A ten, który wziął jeden, odszedł, wykopał dół w ziemi i ukrył pieniądze pana swego.

A po długim czasie powraca pan owych sług i rozlicza się z nimi. I przystąpiwszy ten, który wziął pięć talentów, przyniósł dalsze pięć talentów i rzekł: Panie! Pięć talentów mi powierzyłeś. Oto dalsze pięć talentów zyskałem. Rzekł mu Pan jego: Dobrze, sługo dobry i wierny! Nad tym, co małe, byłeś wierny, wiele ci powierzę; wejdź do radości pana swego.

Potem przystąpił ten, który wziął dwa talenty, i rzekł: Panie! Dwa talenty mi powierzyłeś, oto dalsze dwa talenty zyskałem. Rzekł mu pan jego: Dobrze, sługo dobry i wierny! Nad tym, co małe, byłeś wierny, wiele ci powierzę; wejdź do radości pana swego.

Wreszcie przystąpił i ten, który wziął jeden talent, i rzekł: Panie! Wiedziałem o tobie, żeś człowiek twardy, że żniesz, gdzieś nie siał, i zbierasz, gdzieś nie rozsypywał. Bojąc się tedy, odszedłem i ukryłem talent twój w ziemi; oto masz, co twoje. A odpowiadając, rzekł mu pan jego: Sługo zły i leniwy! Wiedziałeś, że żnę, gdzie nie siałem, i zbieram, gdzie nie rozsypywałem. Powinieneś był więc dać pieniądze moje bankierom, a ja po powrocie odebrałbym, co moje, z zyskiem. Weźcie przeto od niego ten talent i dajcie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dane i obfitować będzie, a temu, kto nie ma, zostanie zabrane i to, co ma” (Mt 25:14-29).

Talent oznacza tu jednostkę wagową i pieniężną. Na talent srebra trzeba było pracować przez 20 lat, a na talent złota przez wiele pokoleń. Przez tę przypowieść Jezus pokazuje, jak wielką wartość Bóg powierzył każdemu z nas, że mamy ten dar pomnażać. Ciekawe, że talent został zaniedbany tylko przez tego, kto otrzymał najmniej. Często bywa tak, że najmniej doceniają swoje talenty ci, którzy mają ich mało. Dwaj, którzy podwoili swoje talenty, otrzymali identyczną nagrodę. Bóg nagradza za rozwój, nie za mnogość talentów. Spełnienie w życiu zależy od rozwinięcia swego potencjału. Kuchenna chochla, będąca w użyciu, ma większą wartość od bezużytecznych skrzypiec Stradivariego. Instrument, na którym nikt nie gra, traci swoje walory. Podobnie dzieje się z talentami. Lenistwo im szkodzi. Musimy odkrywać i rozwijać to, czym zostaliśmy przez Boga obdarowani, by nie było to bezużyteczne - jak zakopany talent, a stało się błogosławieństwem dla nas samych i dla tych, którym służymy.

Oprac. N.H. na podstawie książki Alfreda J. Palli „Poznaj swoją osobowość i dary duchowe”.

Copyright © Słowo i Życie 2010

Słowo i Życie - strona
                                        główna