Marta Muczek
Szmata, kubeł i jedziemy

Handlowiec, żona biznesmena, nauczycielka, gimnazjaliści, emeryci, sekretarka, pastor, studenci,
 dzieci i managerowie dużych firm przez tydzień od 16 do 22 czerwca '08, dzień w dzień,
niekiedy po ciężkim i stresującym
dniu pracy chwytali za kubeł i ścierkę, farby i pędzle. Dlaczego?

Pomysł nie zrodził się wcale dzisiaj, lecz aż 2000 lat temu. Wtedy bowiem swe początki miało chrześcijaństwo. Naśladowcy Jezusa uczyli się od Niego, jak ważne jest okazywanie ludziom miłości. Sam Nauczyciel niejednokrotnie pokazywał swoje autentyczne zaangażowanie w problemy zwykłego człowieka.

Rozumieją to świetnie w Społeczności Chrześcijańskiej „Puławska”, gdzie ciągle coś się dzieje. A to „Żyję nie tylko dla siebie”- pomoc świąteczna, a to „Droga do…” – szkolenia dla osób szukających pracy, a to „Labirynt” – niezwykłe przedstawienie multimedialne dla każdego szukającego refleksji. Tuż przed wakacjami na Puławskiej znów nowe plakaty, duży banner reklamowy, energiczni ludzie ubrani w czarne koszulki z żółtym logo. Trwa „Akcja Sąsiedzkiej Pomocy”, kierowana do sąsiadów siedziby Społeczności. Wszyscy wówczas skupiają się na konkretnej pracy dla innych.

- Fajnie jest robić spektakularne akcje, połączone z różnymi atrakcjami, ale najważniejsze jest - moim zdaniem - bezpośrednie służenie i praca na rzecz ludzi. Dlatego, chociaż tegoroczna akcja to już jej czwarta edycja, tym razem postanowiliśmy myć okna w mieszkaniach prywatnych, malować wskazane przez Ośrodek Pomocy Społecznej mieszkania, odwiedzić osoby starsze w Domu Pobytu Dziennego, zadbać o okoliczną zieleń czy też zorganizować akcję rozdawania wózków osobom niepełnosprawnym – mówi koordynator Akcji Sąsiedzkiej Pomocy Rafał Sadowski.

Nie jest łatwo po całym dniu pracy przejechać przez zakorkowaną Warszawę, żeby pracować dla zupełnie nieznanych osób. Dlatego też pastor Zbigniew Tarkowski mówi, że jest bardzo dumny z uczestników akcji i z tego, że tak ofiarnie poświęcają swój cenny czas dla innych.

- Kiedy dostajemy adresy mieszkań, nie wiemy, kogo tam zastaniemy. Często widzimy nieufność i niedowierzanie, że jednak umyjemy te wszystkie często mocno zabrudzone okna. Powoli nawiązuje się kontakt, zaczynają się rozmowy, czasem dowcipkowanie – opowiada Rafał, któremu praca podczas akcji dodaje energii i autentycznej radości. – Cieszę się uśmiechem innych. Widzę, że czasem nie chodzi o umycie okien, wypranie firanek, czy wytrzepanie dywanu, ale o bycie z drugim człowiekiem.

Dorota i Aga spędziły w jednym z mokotowskich mieszkań sporo czasu. Myjąc okna wysłuchały wielu wspomnień i zwierzeń ich właścicielek. – Nigdy nie smakowała mi herbata tak, jak ta zrobiona przez jedną z mieszkanek – mówi Dorota i dodaje, że dawno też nie była tak chwalona za swoją pracę.

Wielu wolontariuszy zauważa, że ludzie potrzebują siebie nawzajem, że jesteśmy często otoczeni zamkniętymi w swoich małych mieszkaniach samotnymi ludźmi. – To niesamowite, że ludziom tak naprawdę potrzebna jest miłość, ale taka, która jest wyrażona przez konkretne czyny - mówi jeden z wolontariuszy, a pastor Tarkowski dodaje, że wciąż przekonuje się, jak bardzo ważne są małe gesty, aby ludzie poczuli się dostrzeżeni i wartościowi.

Podobne wrażenia ma Ewa, która wraz z kilkoma innymi osobami odwiedziła Dom Dziennego Pobytu przy ul. Bałuckiego: – Kiedy uświadomiłam sobie, że to miejsce jest tak blisko, a tak rzadko w nim bywamy, zrobiło mi się bardzo przykro – mówi. Na gorąco pojawiło się więc parę pomysłów i zobowiązanie, że ten dom będzie często odwiedzany przez wolontariuszy z „Puławskiej”.

Ale pomaganie innym, to nie tylko dawanie. Przekonał się o tym Radek, dla którego to niezwykła możliwość pracy za darmo: – Na co dzień, kiedy wykonuję swoją prace, troszczę się, aby mi dobrze za nią zapłacono. Jestem niewolnikiem tej zależności. Muszę zabiegać o przetrwanie dla siebie i dla rodziny. Ale podczas tej akcji mam niepowtarzalną okazję pracować bez żadnych obciążeń i stresu. Ta bezinteresowność daje mi niezwykłą wolność – zwierza się i mówi, że pracując z innymi ma okazje przekonać się, na czym polega prawdziwe oddanie.

Jeden dzień akcji poświęcony był osobom niepełnosprawnym. Wówczas razem z wolontariuszami z „ Joni i Przyjaciele” ludzie z „Puławskiej” rozdawali wózki. Tego dnia panowała niezwykła atmosfera. Niektórzy w ogóle nie mieli ochoty stamtąd wychodzić. – Wzruszyłem się, kiedy usłyszałem od jednej z matek, jak dobrze czuła się tu, między uśmiechniętymi ludźmi, którzy zwracali całą swoją uwagę ku niej i jej dziecku - mówi Rafał.

Miło jest im słuchać pochwał i widzieć uśmiechniętych adresatów ich działania. Nie uważają jednak, że robią coś wyjątkowego. - Chciałbym, aby nasze motywy były dobrze zrozumiane - mówi pastor Tarkowski – nie robimy tego w imię humanitaryzmu, czy aby wykreować swój wizerunek na zewnątrz. Chcemy po prostu, aby nasza wiara nie była fikcją – dodaje i marzy o tym, żeby coroczna akcja z „Puławskiej” rozrastała się, przyciągając ludzi z innych organizacji i środowisk.

W Akcji Sąsiedzkiej Pomocy '08, oprócz opisanych działań, zorganizowane zostały również punkty konsultacyjne: architekta, psychologa, doradcy zawodowego i finansowego. W przyszłości organizatorzy planują powiększyć je o doradców innych specjalności. We wszystkich pracach uczestniczyło około 100 wolontariuszy w różnym wieku i różnej profesji.

Copyright © Słowo i Życie 2008
Słowo i Życie - strona główna