Jeff  Fountain

Kotwica nadziei

W ostatnich dwustu pięćdziesięciu latach można zauważyć dwie przełomowe historyczne daty: 1789 - wybuch Rewolucji Francuskiej i 1989 - upadek Muru Berlińskiego. Niektórzy uważają, że rok 1789 można uznać za datę publicznego zaistnienia ateizmu, a od 1989 roku można mówić o publicznym jego upadku. Te daty są dla ateizmu w pewien sposób graniczne.

Po 1989 roku w całej Europie nastąpiło wiele zmian. Pojawiły się też różne grupy i organizacje chrześcijańskie, które miały swoje wyobrażenia i plany dla Środkowej i Wschodniej Europy. Miały dobre intencje, ale nie zawsze dobrą strategię. Było sporo rywalizacji i wzajemnej niechęci, a w chrześcijańskim środowisku stało się nieco tłoczno. Na przykład pojawił się ruch zakładania Kościołów, Ruch 2000, były Marsze dla Jezusa. Pojawiły się nowe organizacje, na przykład Europejski Alians Ewangeliczny, Komitet Lozański. Było wiele różnorodnych niezależnych inicjatyw.

W pewnym momencie zdaliśmy sobie sprawę, że ważne jest, by przywódcy tych ruchów usiedli razem i zaczęli rozmawiać, by nauczyć się ufać sobie nawzajem. Tak też zrobiliśmy. Stworzyliśmy wspólny parasol dla naszych działań, który nazwaliśmy "Nadzieja dla Europy". Powiedzieliśmy sobie, że razem będziemy pracować pod tym hasłem, aby zobaczyć jak Boże Królestwo rozprzestrzenia się w Europie. Pewnego dnia kilku z nas siedziało w moim biurze w Holandii i ktoś z ruchu Campus Crusade zauważył, że kiedy mówimy o wierze, to współcześni Europejczycy myślą, że mówimy o średniowieczu, bo dla nich wiara należy do przeszłości. Kiedy mówimy o miłości, przeciętny Europejczyk myśli o seksie. Ale mówienie o nadziei porusza współczesnego człowieka. Każdy z nas chce bowiem mieć nadzieję na coś lepszego. Być może więc jest to pewien most, poprzez który możemy komunikować Ewangelię współczesnym Europejczykom?

Chrześcijańskie symbole

Ruch wokół hasła "nadzieja" jest tym, co Duch Święty mówi dzisiaj do Kościołów. Zatraciliśmy bowiem nadzieję w dzisiejszych czasach. Bardzo niewiele słyszymy o nadziei. Ta jedna z wielkich cnót i wartości chrześcijańskich jest dziś pomijana i wydaje się dziś czymś mało konkretnym. Europa jest pełna chrześcijańskich symboli, zwłaszcza krzyża – symbolu wiary, który pojawia się na flagach i herbach, a nawet na łańcuszkach noszonych na szyi. Miłość też ma swój symbol – serce. A co symbolizuje nadzieję? Czasami używa się tęczy, niekiedy gołębicy, ale najwymowniejszym symbolem nadziei jest kotwica. Kotwica jest symbolem nadziei, o której mówi Biblia.

Dla większość ludzi nadzieja jest czymś rozmytym, mało konkretnym. Ale o kotwicy można powiedzieć wszystko, ale nie to, że jest niekonkretna. Kotwica daje pewność, zabezpieczenie, stabilność. Nadzieja wiąże się z naszym postrzeganiem przyszłości. Ktoś powiedział, że ten, kto oferuje nadzieję, przewodzi. Ale pamiętajmy, że nadzieja może być złudna i fałszywa. Taką nadzieję często oferują politycy - by zdobyć władzę, kłamią i przesadzają, obiecują coś, czego nie mogą spełnić.

Bóg umiłował świat

Jako ludzie Boży musimy być ludźmi prawdziwej nadziei. Gdy weźmiemy Pismo Święte, możemy powiedzieć, że to jest przekaz nadziei. Pytanie brzmi, czy nasze przesłanie jest postrzegane jako przekaz nadziei? Pamiętajmy, że ludzie nie patrzą już na Dobrą Nowinę jako na coś, co jest dobre. Dla nich nie jest w ogóle żadna nowina, a raczej myślą, że to są stare bajki. A od nas być może słyszą tylko, że dla tego świata rzeczywiście nie ma już nadziei? Bo nasza jedyna nadzieja jest w niebie i wyczekujemy, aż Jezus przyjdzie i zabierze nas z tego zamieszania. A naszą największą obawą jest, że być może zostaniemy tutaj. Wychowujemy się w takim przesłaniu i myślimy, że Boga nie interesuje ani ten świat, ani to, co tu się dzieje. Myślimy, że interesuje Go tylko niebo – tam spędzimy wieczność. To pobrzmiewało w chrześcijańskim przesłaniu przez ostatnie dwa tysiące.

Czy naprawdę tak wierzymy? Myślę, że musimy przemyśleć raz jeszcze nasze pojmowanie eschatologii i nieba. Jeżeli będziemy w stanie zobaczyć wyraźnie jak wygląda przyszłość, to zrozumiemy, dlaczego Bóg jest zainteresowany tym światem. W Ewangelii Jana czytamy: „Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny” (J 3:16). A my myśleliśmy, że mamy nie być przyjaciółmi świata. Jak to przekonanie pogodzić z tym najbardziej znanym fragmentem Biblii? Musimy trochę pomyśleć, aby światu i nam samym przywrócić biblijną nadzieję.

Dlaczego kotwica jest symbolem nadziei?

Musimy zadać sobie pytanie, czym jest ta nadzieja i dlaczego kotwica jest jej symbolem? Wystarczy przyjrzeć się kotwicy, by to zrozumieć. To ciężka i bardzo konkretna rzecz. Kotwica musi być ciężka, ponieważ ma dać punkt zaczepienia dla statku, zwłaszcza podczas burzy. Gdy wiatr i fale napierają, dzięki kotwicy statek pozostaje na miejscu. Biblijna nadzieja to nasza kotwica. Gdy cała filozofia i wiedza naukowa świata napiera na nas, nasza kotwica utrzymuje nas na właściwym miejscu.

W Liście do Hebrajczyków znajdujemy dość trudny teologicznie fragment o tym, jak Bóg dał obietnicę Abrahamowi, popartą przysięgą na siebie samego: "Zaiste, będę błogosławił ci obficie i rozmnożę cię bez miary" (Hbr 6:14). Autor tego Listu mówi o najważniejszych i najbardziej konkretnych rzeczach, na które Bóg może przysiąc: "Abyśmy przez dwa niewzruszone wydarzenia, co do których niemożliwą jest rzeczą, by Bóg zawiódł, my, którzy ocaleliśmy, mieli mocną zachętę do pochwycenia leżącej przed nami nadziei. Jej to trzymamy się jako kotwicy duszy, pewnej i mocnej, sięgającej aż poza zasłonę, gdzie jako poprzednik wszedł za nas Jezus, stawszy się arcykapłanem według porządku Melchisedeka na wieki” (Hbr 6:18-20). Oto kryjący się za tym obraz: Jezus zmartwychwstał, a zasłona w świątyni rozerwała się. Miejsce najświętsze stało się dostępne. To tak jakby Jezus wziął kotwicę i położył ją po drugiej stronie śmierci, choć my wciąż znajdujemy się po tej doczesnej stronie. Jezus zabezpieczył naszą przyszłość bardzo mocno po drugiej stronie śmierci, a my trzymamy się tej kotwicy. Jest to kotwica dla duszy - mocna i niewzruszona. Ponieważ ją mamy, żyjemy dziś w świetle zabezpieczonej przyszłości, którą Bóg przygotował dla nas. W burzach życia trzymamy się mocno tej kotwicy. Boża przyszłość jest naszą kotwicą, pewną kotwicą. To jest bardzo mocny punkt odniesienia dla nas. Dlatego autor Listu do Hebrajczyków używa tego obrazu.

Biblijna koncepcja nadziei jest wyjątkowa

Nasza kotwica nie jest czymś nieokreślonym, to potężna, mocna, ciężka rzecz. Ale zapomnieliśmy o niej. Staliśmy się ofiarami różnego rodzaju doktryn, jakie pojawiły się na świecie, presji społeczeństwa i jego złudzeń. Zamiast skupiać się na nadziei, zaczęliśmy szukać i gonić rzeczy, które nie mają znaczenia. Straciliśmy perspektywę tego, co się nazywa biblijną nadzieją.

Biblijna koncepcja nadziei jest wyjątkowa. Nie znajdziemy takiej nadziei w społeczeństwach i kulturach, które nie znalazły się pod wpływem Pisma Świętego. Koncepcji nadziei nie ma w religiach Wschodu, nie znajdzie się jej w pogańskich kultach animistycznych, a islam nie daje tego typu nadziei. Kontekst islamski jest w istocie fatalistyczny: Insala - jeśli Allah tak zechce. Ale nikt nie wie, czego zechce Allah. Inną nadzieją, jaką proponuje islam, jest koncepcja, że jeśli zginiesz podczas dżihadu, na pewno znajdziesz się w raju. To bardzo przewrotne kłamstwo wpajane jest młodym chłopcom, wysyłanym na pewną śmierć. W czasie wojny Iranu z Irakiem tysiące młodych ludzi wysyłano na pole bitwy, przywiązując im na szyi plastikowe kluczyki do raju. Wmawiano im, że jeśli umrą, znajdą się w raju, gdzie czekać na nich będą 72 dziewice.

Pojawienie się przesłania judeochrześcijaństwa na świecie przyniosło zmiany na miarę rewolucji. Bóg, najpierw w Starym Testamencie a później w Nowym, objawił, co zamierza. Objawił, że historia zmierza w jakimś kierunku: rozpoczęła się od Abrahama, zmierzając do Jezusa, a teraz do Jego powtórnego przyjścia. Ludzie, tacy jak Karol Marks, przyszli później i stwierdzili, że historia rzeczywiście zmierza w jakimś kierunku, ale nadali jej kierunek utopijny. Nawet świecka idea postępu jest w istocie zaburzeniem objawienia znanego z judeochrześcijaństwa. Idea ukierunkowanego rozwoju historii przyszła jako przesłanie Biblii. To ta idea przyniosła nadzieję. Nadzieja oznacza, że możemy oczekiwać przyszłości.

Nadzieja jest unikalną koncepcją chrześcijaństwa. Szwajcarski teolog chrześcijański Emil Bruno powiedział, że chrześcijaństwo nakazało rodzajowi ludzkiemu mieć nadzieję. Innymi słowy, chrześcijaństwo nakazało człowiekowi żyć w teraźniejszości, ale w świetle przyszłości. Powinniśmy więc być ludźmi nadziei. A to oznacza być ludźmi trzech wymiarów: Powinniśmy być zakorzenieni w przeszłości, skupiać się na przyszłości, a pomiędzy tymi dwoma angażować się w teraźniejszość. Zakorzenienie w przeszłości daje nam nadzieję, a skupienie się na przyszłości daje nam cele naszej nadziei. Żyjemy więc pomiędzy podstawami a celami naszej nadziei. Żyjemy jako ludzie nadziei, przynoszący zmiany wokół siebie.

Źródła nadziei

Na czym opiera się nasza nadzieja na przyszłość? Być może w twoim życiu miało miejsce uzdrowienie i to pozwoliło ci poznać Bożą rzeczywistość. Być może ktoś przekazał ci proroctwo, słowo od Boga i to dotknęło twojego serca, bo wiedziałeś, że nikt inny nie mógł tego wiedzieć. Dla ciebie było to potwierdzeniem, że Bóg jest zainteresowany konkretnie tobą. Może miałeś jakieś inne osobiste doświadczenie Boga. Takie przeżycia pozwalają nam troszkę zbliżyć się do źródła życia i prawdy, jakim jest Bóg. To są cudowne rzeczy, których możemy się trzymać, ale prędzej czy później okaże się, że nasza wiara musi być oparta na czymś więcej niż tylko na osobistym doświadczeniu. Musimy odkryć biblijne objawienie, kim jest Bóg.

Nasza nadzieja nie pochodzi z okoliczności. Być może dzisiaj jesteś zadowolony z warunków życia. Masz optymistyczne nastawienie, jesteś pełen nadziei. Wspaniale, to może być prawdziwe Boże błogosławieństwo. Ale nasza nadzieja nie opiera się na tym, że wokoło dobrze się dzieje.

Jest wiele przykładów na to, że nadzieja i cierpienie są ze sobą powiązane. Jeremiasz nazywany jest lamentującym prorokiem. Był prorokiem, który „nie miał dobrej prasy”. Narzekał na to, co działo się wokół. Jeremiasz utożsamiany jest z negatywnym postrzeganiem i negatywnym myśleniem, ale on wcale nie był pesymistą. On był realistą, patrzącym na rzeczywistość z Bożej perspektywy. Widział, w jakim kierunku zmierzał Izrael i jakie mogą być tego konsekwencje. Ale jednocześnie wskazywał na możliwości odmiany, ukazywał długoterminowe Boże plany.

"Wołaj do mnie, a odpowiem ci i oznajmię ci rzeczy wielkie i niedostępne, o których nie wiesz" (Jer 33:3) – to jeden z najbardziej znanych wersetów z Księgi Jeremiasza. W jakich okolicznościach padły te słowa? Jeremiasz był w prawdziwych i to podwójnych tarapatach: znajdował się na dnie cysterny przy pałacu królewskim, który – podobnie jak i cała Jerozolima - był otoczony przez wrogie wojska. Nie było najmniejszego powodu do nadziei. Na samym dnie tej błotnistej dziury Jeremiasz usłyszał te słowa od Boga, który chciał oznajmić mu przyszłe rzeczy, pokazać swoje plany dla jego ludu. Nie było żadnych fizycznych zwiastunów tej przyszłości, a Bóg powiedział, by Jeremiasz kupił sobie ziemię, jako znak nadziei dla przyszłości (Jer 32:7-15).

Biblijna nadzieja nie jest zależna od okoliczności

Biblijna nadzieja nie jest zależna od okoliczności. Sięgnijmy do Trenów Jeremiasza, do jego płaczu. Jeremiasz płacze, ponieważ jest świadkiem niszczenia jego ukochanego miasta. I nie jest to płacz na pokaz. To prawdziwy płacz, bo wróg niszczył Boże miasto i bezcześcił miejsce najświętsze. Jednak po wykrzyczeniu Bogu swoich żalów, Jeremiasz mówi: "To biorę sobie do serca i w tym jest moja nadzieja, niewyczerpane są objawy łaski Pana, miłosierdzie Jego nie ustaje" (Tr 3:21-22). Skąd pochodzi taka nadzieja? Z pamiętania, kim jest Bóg.

Dzisiejszy świat to wojny, narkotyki, brak zatrudnienia, korupcja, mafia, handel ludźmi, pornografia, samobójstwa, terroryzm itp. Uzasadnione wydaje się pytanie, czy można w ogóle mieć nadzieję? Ale Jeremiasz w podobnych okolicznościach mówi: "To biorę sobie do serca i w tym jest moja nadzieja, niewyczerpane są objawy łaski Pana, miłosierdzie Jego nie ustaje" (Jer 32:7-15).

Pamiętajmy o Panu, naszym Bogu. Pamiętajmy o Jego miłosierdziu. Pamiętajmy o biblijnej nadziei. Krótka pamięć prowadzi do krótkowzroczności. Bez Pisma Świętego nie sposób zrozumieć, skąd pochodzimy, dokąd zmierzamy. Pamiętajmy, co Europę uczyniło Europą. W istocie Europa jest półwyspem kontynentu azjatyckiego, który zaistniał jako kontynent wskutek historii opowiedzianej w Biblii. Paweł, Patryk, Bonifacy, Cyryl, Metody, Wojciech i wielu, wielu innych było Europejczykami, którzy odkryli nowe pojmowanie Boga i opowiedzieli o tym innym. Pogańscy królowie zostali zatrzymani, bożki zniszczono, a narody znalazły się pod wpływem myśli chrześcijańskiej. Co jednak nastąpiło potem? Odpusty, przesądy, inkwizycja, nadużycie władzy, wielka schizma, rozłamy i podziały, krucjaty, przemoc w imieniu Chrystusa. Czyżby Bóg skończył z Europą?

Pamiętajmy, że była reformacja: Marcin Luter, Ulrich Zwingli, Jan Kalwin spowodowali powrót do biblijnych koncepcji. To przyniosło przemiany u podstaw europejskiego kontynentu i europejskiego sposobu życia. Historia nabiera przyszłości, ludzka praca nabiera znaczenia i wartości. Ale co potem? Wojny religijne, scholastyczny system nauczania, legalizm, terytorializm, brak tolerancji, Kościoły państwowe... Czyżby Bóg skończył z Europą?

Pamiętajmy, że było przebudzenie. John Wesley powiedział, że w XVIII wieku Anglia była krajem bez Boga, a jednak właśnie tam miało miejsce przebudzenie i prawdziwa przemiana społeczeństwa. Podobnie działo się w innych miejscach Europy. Ale co potem? Nadszedł czas -izmów: racjonalizmu, humanizmu, kapitalizmu, marksizmu, komunizmu, faszyzmu, modernizmu, materializmu, indywidualizmu, dualizmu, sekularyzmu... A przy tym desperacja, AIDS, bezrobocie, Kraj Basków, Północna Irlandia, Kosowo... Dr Francis Schaeffer powiedział: "Zachodni Europejczycy potrzebują przebudzenia, Europejczycy na Wschodzie potrzebują reformacji. Jeżeli to się nie stanie, nasze obawy co do przyszłości Europy będą uzasadnione". Europa mogła stać się fortecą luksusu, chronioną przez wąską zasłonę żelaznej kurtyny. Może także rozpaść się na wiele części, jak to miało miejsce na Bałkanach. To może się wydarzyć, gdy nie będziemy słuchać proroków.

Oznaki nadziei dzisiaj

Nowe ruchy modlitewne, nowa jedność w różnorodności, nowe wyrazy Kościoła, nowe miejsca, w których Bóg porusza ludzi, nowa duchowość... Bóg jeszcze nie skończył z Europą i wciąż ma plan dla tego kontynentu i dla przyszłości. Nadzieja pochodzi z tego, że pamiętamy o tym, kim jest Bóg i co uczynił dla nas w przeszłości. Że pamiętamy o Jego obietnicach. Że pamiętamy, co obiecał uczynić dla nas w przyszłości.

Przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi... Słowa Modlitwy Pańskiej powinny nam dawać nadzieję. One przypominają, jaki jest Boży plan, czego Bóg naprawdę chce - aby Jego Królestwo przyszło, aby Jego wola działa się na ziemi, a więc i w Europie. Dlatego Pan Jezus uczył, że mamy modlić się tą modlitwą. Jezus objawił nam Boży plan dla historii. Ten wspaniały, potężny Bóg-Stwórca w niezrozumiały i niesamowity sposób zapragnął, by te rzeczy działy się przez nas. Po pierwsze przez modlitwę. Mamy modlić się, by te rzeczy się stały. Jeżeli ma się to wydarzyć, to powinniśmy się modlić. Mamy konkretną rolę w wypełnianiu się Bożego Królestwa. Mój przyjaciel kiedyś powiedział, że Jezus poprzez swoje nauczanie mówił: Chcę, abyś złapał się Bożej przyszłości i przeciągnął ją do teraźniejszości przez modlitwę. To jest nasze zadanie do wykonania. Nasza nadzieja pochodzi z pamiętania, kim jest Bóg i co On obiecał uczynić, a następnie - trzymając się tych obietnic - mamy ściągnąć je do teraźniejszości, żyć tutaj w świetle przyszłości, żyć na ziemi w świetle nieba. Zakorzenieni w przeszłości i skupieni na przyszłości angażujmy się w teraźniejszość.

Czy Królestwo Boże może nadejść przed powtórnym przyjściem Jezusa? Mamy tu do czynienia z aspektem „już” i „jeszcze nie”. Wiemy, że Jezus powiedział, że zanim On powróci, Dobra Nowina o Królestwie Bożym będzie głoszona wszystkim narodom. Wiemy również z Jego przypowieści, że kąkol nie będzie usunięty aż do ostatecznego żniwa. Ale to nie powinno nas zniechęcać, byśmy nie oczekiwali ekspansji Bożego Królestwa. To jest oczywistą Bożą wolą i o to mamy się modlić. Podobnie, nie oczekując, że osiągniemy w naszym życiu pełne podobieństwo do Jezusa Chrystusa, mamy usilnie o to zabiegać. Tak więc mamy szukać najpierw Królestwa Bożego, usilnie dążąc do celu, jakim jest wola Jego jako w niebie, tak i na ziemi. A to wymaga przyjęcia na siebie odpowiedzialności i wypełnienia swojej w tym roli.

Nasza nadzieja: Wierzymy w przyszłość. Wierzymy, że najlepsze jeszcze nadejdzie. Nasza nadzieja jest kotwicą, pewną i niezawodną, niewidzialną, ale realną.

Oprac. red. na podstawie wykładów na Dorocznej Konferencji WKCh '07.

Copyright © Słowo i Życie 2007

Słowo i Życie - strona główna