numer 3/2004


RICK WATKINS

Świeże spojrzenie na ewangelizację

Ewangelizacja - prawie nikt jej nie lubi. Światu też się nie podoba. Prawdę mówiąc, ludzie od niej uciekają lub ją ignorują, a na nasze wysiłki ewangelizacyjne odpowiada tylko niewielu. Nawet Kościół się nią nie ekscytuje! Bardzo nieliczni czują się „powołani” do tej służby, a jeszcze mniej osób odnosi w niej sukcesy.

Nie jest to chyba dziwne, gdy przyjrzymy się metodom ewangelizacji. Nasze metody ewangelizacji były i są zazwyczaj konfrontacyjne: - ewangelizacja uliczna, ewangelizacyjne przedstawienia i skecze, nabożeństwa ewangelizacyjne, metody ukrywające prawdziwe zamiary (ankiety z ewangelizacyjnymi pytaniami na końcu). Ogólnie rzecz biorąc, ludzi nie pociąga nasze poselstwo. Wielu chrześcijan tak zniechęcił brak efektów, że zupełnie zrezygnowali z “wysiłków ewangelizacyjnych”.

Zachęcam, żebyśmy na nowo przyjrzeli się ewangelizacji. Czy ewangelizacja to sposób na przyłączenie jak najwięcej ludzi do naszego Kościoła? Nie? Nie chcemy, by ludzie gromadnie przybywali do naszego zboru? Chcemy? Jak więc to jest, chcemy czy nie chcemy by było nas więcej? Oczywiście, że chcemy. Każdy tego chce. W większej grupie jest raźniej. Przede wszystkim chcemy jednak, by ludzie poznali Jezusa Chrystusa i w Nim znaleźli zbawienie. Jeśli tak się stanie, to przyłączą się także do któregoś z lokalnych Kościołów.

Przez ostatnie trzy lata w małym mieście, Lwówku Śląskim, eksperymentowaliśmy z nowym podejściem do ewangelizacji. Grupa 35 młodych osób razem z miejscowym Kościołem zdobywała miasto za pomocą... uprzejmości! Staraliśmy się odkryć jak najwięcej sposobów usłużenia ludziom w mieście - od sprzątania parków poczynając, przez odwiedzanie umierających w hospicjum, po udzielanie darmowych lekcji języka angielskiego.

Zaskakujące, jak dobrze ludzie w mieście i Kościół odbierali nasze działania! Trzeba było widzieć entuzjazm młodzieży i członków Kościoła, gdy każdego ranka wyruszali na misję niesienia pomocy. Wracali ze świadectwami tego, jak ich uczynki miłosierdzia dotykały ludzi, jak mieli okazję mówić ludziom o miłości Chrystusa. Stwierdziliśmy, że lepiej ludziom okazać miłość Chrystusową, niż tylko mówić o miłości Chrystusa. Wielu nie chce słyszeć o Bożej miłości, ale jeszcze nie spotkaliśmy nikogo, kto nie chciałby jej doznać. Chcieliśmy każdego dnia wychodzić ludziom naprzeciw i być dla nich ewangelią, dobrą nowiną Chrystusa. Pragnęliśmy okazać im Bożą miłość w praktyczny sposób. Bardzo szybko zaczęto nas pytać, kim jesteśmy i dlaczego to robimy. A potem słyszeliśmy: “Dlaczego jesteście tacy inni?”. Wtedy z radością mówiliśmy im o Jezusie. Czy ludzie nawracali się do Chrystusa? Oczywiście!

Do takiej ewangelizacji zostaliśmy zainspirowani częściowo przez książkę naszego drogiego brata ze Stanów Zjednoczonych Steve’a Sjogrena pt. “Zmowa życzliwości”, która jesienią tego roku zostanie wydana także w Polsce. Czy ewangelizacja przez służenie jest skuteczna? Czy ludzie naprawdę przychodzą do Chrystusa i przyłączają się do Kościołów? Steve odpowiedziałby stanowczo: Tak! Kiedy Kościół Steve’a rozpoczynał ewangelizację przez służenie, liczył 30. członków. Wszyscy byli załamani, ponieważ zawiodły wszystkie inne próby dotarcia do ludzi. Teraz ten Kościół liczy ponad 6000 członków, a Steve podróżuje po całym świecie, zachęcając Kościoły do zdobywania ludzi dla Chrystusa przez niesienie praktycznej pomocy. Podaje setki sposobów wyjścia z budynku kościelnego i wkroczenia w społeczność ludzi z błogosławieństwem i miłością Chrystusa.

A oto pięć spostrzeżeń Steve’a Sjogrena na temat ewangelizacji:

Ludzie słuchają tego, co mamy im do powiedzenia, gdy traktujemy ich jak przyjaciół. Jeśli kochamy i akceptujemy ludzi takimi, jakimi są, kochamy tak, jak kocha Bóg.

Kiedy służymy, dotykamy serca człowieka. Choć możemy próbować dotrzeć do ludzkich umysłów albo emocji, musimy w końcu dotrzeć do ich serc. Zauważyliśmy, że najszybciej zdobywamy serce człowieka, pomagając mu.

Służąc zmieniamy sposób patrzenia ludzi na chrześcijan. Wielu ludzi postrzega nas dzisiaj tylko jako ludzi debatujących nad różnicami doktrynalnymi albo proszących o dotacje. Nasze bezinteresowne usługiwanie prowadzi do nowego (i pozytywnego) spojrzenia na to, kim jesteśmy. Wzmacnia naszą wiarygodność w społeczności. Otwiera nowe możliwości przemawiania do społeczności.

Wykonywanie poselstwa ma poprzedzać jego głoszenie. Słowne argumentowanie na rzecz Ewangelii zazwyczaj nie prowadzi ludzi do Chrystusa. Tradycyjne podejście do ewangelizacji kładzie nacisk na zwiastowanie i wezwanie do podjęcia decyzji. Ale głoszenie poselstwa, a efektywne zakomunikowanie miłości Bożej, to dwie różne sprawy. Miłość Bożą najlepiej prezentuje się uczynkiem, a nie słowem. Ludzie nie przyjmą naszego poselstwa, jeśli wcześniej nie wzbudzimy w nich pragnienia Boga przez to, że sami będziemy przykładem poselstwa i okażemy im miłość i dobroć Bożą.

Skupiajmy się na sianiu, a nie na zbieraniu. Jeden sadzi, inny podlewa, ale to Bóg daje wzrost (por. 1 Kor 3,6). Ludzie mogą odgrywać ważną rolę w przekazywaniu Dobrej Nowiny, ale tak naprawdę tylko Bóg jest ewangelistą. Zamiast zachowywać się jak przedstawiciele handlowi, próbujący ubić interes (tylko nakłonić ludzi do zmówienia modlitwy grzesznika), w mądrości siejmy obficie ziarno zbawienia, okazując ludziom miłość Bożą. A we właściwym czasie zbierzemy wielki plon.

Czy jesteś gotów spróbować radykalnie odmiennego podejścia w zdobywaniu swojego miasta dla Chrystusa? 

[Rick Watkins jest amerykańskim misjonarzem, mieszkającym w Gorzowie Wlkp. Jest członkiem zespołu przywódczego ruchu “Polska dla Jezusa” i autorem książki “Świeże spojrzenie na Boga i relacje z Nim” – red.].


Copyright © Słowo i Życie 2004
Słowo i  Życie - strona główna