Słowo i Życie - numer 1/2003




Alfred Palla

Sąd, Golgota, grób i zmartwychwstanie

Jezus wiedząc, że zbliża się czas Jego męki, poszedł do ogrodu Getsemane, gdzie często się modlił. Judasz wydał Go tam żołnierzom pocałunkiem. Straż zabrała Jezusa do arcykapłanów Annasza i Kajfasza, a potem przed Sanhedryn.

Przed Piłatem

Kapłani chcieli zabić Jezusa, gdyż widzieli w Nim konkurencję dla swych wpływów. Nie potrafili jednak wytoczyć przeciw Niemu żadnego konkretnego oskarżenia, a podstawieni świadkowie zaprzeczali sobie nawzajem. Aby nie ściągać na siebie uwagi i gniewu ludu, który sprzyjał Jezusowi, kapłani wybrali na aresztowanie i sąd nocną porę. Sanhedryn śpiesznie wydał wyrok śmierci, ale Żydzi nie mogli go wykonać bez zgody rzymskiego namiestnika. Piłat nieraz wydawał takie wyroki nie wdając się w szczegóły, toteż kapłani spodziewali się szybkiej decyzji. Udali się do niego wczesnym rankiem (J 18,28).

Piłat nie był zadowolony, że wyrwano go z łóżka. Zamierzał raz dwa załatwić sprawę, ale kiedy Jego wzrok padł na oblicze Jezusa, zmitygował się. Z przestępcami miał do czynienia na co dzień, dlatego znał się na ludziach. Bez trudu przejrzał niewinność Jezusa oraz motywy kapłanów. Był przekonany o niewinności Jezusa, ale nie chciał narażać swej posady. Obawiał się, że kapłani mogą pomówić go przed cesarzem o sprzyjanie buntownikom. Jezus był Galilejczykiem, a wiec poddanym Heroda. Piłat odesłał Go więc do niego. Herod wiele słyszał o Jezusie i oczekiwał jakiegoś cudu. Wypytywał Go, ale Jezus nie odpowiadał. Herod sponiewierał Go, wydrwił i odesłał z powrotem do Piłata. Ten próbował szukać kompromisu - zadowolić kapłanów, a zarazem nie skazywać na śmierć niewinnego człowieka: „Nie popełnił On niczego, czym by na śmierć zasłużył. Każę go więc wychłostać i wypuszczę” (Łk 23,13-16)

Ubiczowanie i drwiny

Żołnierze zaprowadzili Jezusa do pretorium w twierdzy Antonia, przylegającej do świątyni jerozolimskiej. Zerwali z Niego szatę i przywiązali ręce do kolumny, aby Go ubiczować. Rzymianie używali biczów z rzemieni, na które nadziewali kawałki kości. Najokrutniejszy był bicz śmierci z kulkami z ołowiu (łac. plumbatae). Ciężki bicz, spadając na plecy, ramiona, pośladki i nogi, wyrywał całe kawałki ciała, powodując upływ krwi z naczyń krwionośnych i zranionych mięśni, wymioty, konwulsje i omdlenia. Plecy, pośladki i uda ofiary bywały tak posiekane, że widać było nie tylko rozcięte mięśnie, ale nawet kości kręgosłupa.

Piłat chciał uwolnić Jezusa i sądził, że ubiczowanie usatysfakcjonuje arcykapłanów i przełożonych, i lud. „Oni zaś nalegali głosem wielkim, domagając się jego ukrzyżowania; a krzyki ich wzmagały się. Więc Piłat rozstrzygnął, że ma się stać według ich żądania” (Łk 23,23-24). Wydał Go na ukrzyżowanie. Żołnierze naśmiewali się z Jezusa, nawiązując do oskarżenia, że czynił się królem. Zarzucili Mu na plecy purpurową szatę, zamiast berła dali Mu trzcinę, a na skronie włożyli Mu koronę cierniową (Mk 15,16-19). Pluli na Jego twarz, składali szydercze pokłony. Bili Go po głowie, wbijając głębiej ciernie, powodując przenikliwy ból i obfite krwawienie. Drwiąco żądali, by prorokował, kto Go uderzył.

Via Dolorosa

Skazanego na ukrzyżowanie prowadził oddział żołnierzy pod wodzą setnika. O winie informował napis na desce (łac. titulus), zawieszanej na szyi skazańca, a potem przybijanej nad głową. Winę Jezusa: „Jezus Nazareński Król Judei” (skrót łac. I.N.R.I.), napisano w języku hebrajskim, greckim i łacińskim.

Do ramion skazańca przywiązywano belkę (łac. patibulum), którą później mocowano do pala (łac. stipes). Tacyt podał, że ów pal zwykle był wbity na stałe w miejscu egzekucji.[i] Skazany nie niósł więc całego krzyża, choć tak to zwykle ukazują artyści. Nie byłoby to fizycznie możliwe, gdyż samo patibulum ważyło 35-55 kg.

Odległość między pretorium a Golgotą wynosiła ponad pół kilometra. Jezus próbował iść, ale nie mógł zajść daleko z takim ciężarem na ramionach. Głód, pragnienie, całonocne przesłuchanie, duchowa walka w Getsemane i biczowanie sprawiły, że był w krytycznym stanie. Kiedy upadł pod niesionym ciężarem, Rzymianie przymusili niejakiego Szymona z Cyrenei, aby wziął belkę na swe barki (Mk 15,21). Nie uczynili tego z litości, ale by Jezus nie umarł przedwcześnie.

Ukrzyżowanie

Rzymianie powiedli Jezusa na Golgotę, czyli Miejsce Czaszki. Nazwa ta nawiązuje do dawnej żydowskiej tradycji, według której tam pochowano czaszkę pierwszego człowieka - Adama.[ii] Śmierć Chrystusa na Golgocie przywróciła to, co utraciliśmy przez grzech pierwszego Adama, dlatego Jezus nazwany jest Drugim Adamem: „Skoro bowiem przyszła przez człowieka śmierć, przez człowieka też przyszło zmartwychwstanie. Albowiem jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy zostaną ożywieni” (1 Kor 15,21-22).

Na miejscu egzekucji zdzierano ze skazańca szatę. Rzucano go na plecy i przybijano ręce do belki. Żołnierze wykonujący ten wyrok byli dobrze przeszkoleni w anatomii człowieka - gwóźdź przechodził 2-3 cm poniżej przegubu, przez tak zwaną szczelinę Destota. Dzięki temu podtrzymywał ciężar ciała na krzyżu i nie powodował wykrwawienia. Sprawiał natomiast niewypowiedziane męki, gdyż uszkadzał nerw pośrodkowy, co powodowało fale ognistego bólu w ramionach. Belkę, z przybitym do niej skazańcem, mocowano do wbitego w ziemię pala. Pismo Święte nie mówi, jak wyglądał krzyż, na którym umarł Jezus. Odkrycia archeologiczne oraz rzymskie źródła wskazują, że Rzymianie najczęściej stosowali krzyż w kształcie litery T, zaś wczesnochrześcijańskie przekazy przeważnie ukazują go w tradycyjnej formie.[iii]

Rozciągnięcie ramion przybitych do krzyża i obciążonych wiszącym ciałem, powodowało bolesne rozciągnięcie stawów i ścięgien. W ten sposób wypełniło się starotestamentowe proroctwo, że kości Jezusa zostaną rozłączone w stawach: „Rozlałem się jak woda i rozłączyły się wszystkie kości moje... Osaczyła mnie gromada złośników, przebodli ręce i nogi moje. Mogę policzyć wszystkie kości moje...” (Ps 22,15-17).

Stopy przybijano zwykle jednym gwoździem o długości kilkunastu centymetrów. W 1968 roku przy drodze z Jerozolimy do Nablus odkryto grobowiec z czasów Jezusa ze szkieletem ukrzyżowanego Johanana ben Ha’galgala, w którego stopie wciąż tkwił taki gwóźdź.

Najwięcej męki sprawiało oddychanie. Ciążące w dół ciało utrzymywało mięśnie międzyżebrowe w pozycji wdechu. By dokonać wydechu ukrzyżowany (łac. cruciarius) musiał prostować swe zgięte kolana i zginać wyprostowane ramiona, aby podciągnąć ciało w górę. Ten ruch obciążał przebite stopy i obracał nadgarstki wokół gwoździ, powodując ból wzdłuż nerwu pośrodkowego. Ukrzyżowany musiał powtarzać ten ruch często, gdyż pojemność płuc w takiej pozycji zmniejszała się z ponad 5  do niespełna 1,5 litra.[iv] Starte kości nadgarstka wspomnianego wyżej Johanana ukrzyżowanego w I wieku, pokazują, jak wielkim kosztem odbywało się oddychanie. Wymagało ciągłego podnoszenia ciężaru ciała na przebitych ramionach. Ciało opadało wskutek przemęczenia ramion, powodując rozciągnięcie klatki piersiowej i spłycenie oddechu. To zmuszało ukrzyżowanego do próby pogłębienia oddechów, co można było osiągnąć tylko zwiększając wysiłek kończyn. Po pewnym czasie mięśnie nóg tężały, a ramiona drętwiały. Oddech stawał się nierówny i płytki, co prowadziło do niedotlenienia i zakwaszenia organizmu, a w konsekwencji do arytmii serca.

Utrata krwi na skutek biczowania oraz przebicia gwoździami stóp i rąk sprawiała, że nerki przestawały pracować, powodując odwodnienie. Nieznośne stawało się pragnienie. Ewangelie potwierdzają tę obserwację medyczną, gdyż jednym z ostatnich zanotowanych słów Jezusa na krzyżu było „pragnę” (J 19,28). Podano Mu gąbkę umoczoną w occie (J 19,29), wypełniając jedno ze starotestamentowych proroctw: „A w pragnieniu moim napoili mnie octem” (Ps 69,22).

Z badań medycznych wynika, że mowa przychodziła ukrzyżowanym z największą trudnością, ponieważ towarzyszył jej wydech, który na krzyżu sprawiał trudność i ból. Także ten szczegół zgadza się z Ewangeliami, według których Pan Jezus wypowiedział na krzyżu tylko kilka krótkich zdań.

Serce otoczone jest cienką membraną zwaną osierdziem, która tworzy podwójny worek z niewielką ilością płynu umożliwiającego przesuwanie się błonek osierdzia podczas bicia serca. Po pęknięciu mięśnia sercowego, gdy przestrzeń między błonkami wypełnia się krwią, następuje rozerwanie listka osierdzia, co wywołuje porażający ból w tylnej okolicy mostka. Towarzyszy temu zawsze okrzyk konającego. Także tę obserwację medyczną potwierdzają Ewangelie, w których czytamy: „Jezus, zawoławszy wielkim głosem, rzekł: Ojcze, w ręce twoje polecam ducha mego. I powiedziawszy to, skonał” (Łk 23,46). Powszechnie przyjmuje się, że bezpośrednią przyczyną Jego śmierci było pęknięcie serca.[v]

Opuszczony przez ludzi i Boga

Chrystus umierał w wielkim osamotnieniu. Jeden z uczniów zdradził i sprzedał Go, inny się Go wyparł, pozostali się rozbiegli. Naród Wybrany wydał Go na śmierć w ręce pogan. Ludzie, za których oddawał życie, wołali „Ukrzyżuj Go!” (Mk 15,13). Gdy Piłat chciał Go uwolnić, wybrali zbrodniarza Barabasza (Mk 15,14-15). Najbardziej dotkliwa była jednak utrata więzi z Bogiem Ojcem. Gdy Syn Boży wziął na siebie grzechy świata, przestał odczuwać bliskość Ojca, gdyż - jak mówi Pismo Święte - grzech oddziela od Boga (Iz 59,2). Duchowe cierpienie Jezusa było większe od fizycznego bólu, dlatego wołał: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” (Mk 15,34).

Jezus wzdragał się przed śmiercią, jak każdy człowiek. W Getsemane trzykrotnie prosił Boga Ojca, aby Go ten kielich ominął, kończąc swoją modlitwę słowami: „Wszakże nie co Ja chcę, ale co Ty” (Mk 14,36). Jezus mógł zejść z krzyża i odejść do nieba, skąd przyszedł, pozostawiając ludzkość samą z jej grzechami. Wypił jednak do końca kielich goryczy i umarł - niewinny za winnych, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, „aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny” (J 3,16).

Śmierć i pogrzeb Jezusa

Śmierć na krzyżu mogła trwać nawet dwa dni. Kapłani żydowscy nie chcieli, aby ciała wisiały na krzyżu przez sabat. Interweniowali w tej sprawie u Piłata (Mk 15,42-43). Gdy ukrzyżowany dusił się, nie mogąc dłużej wydychać powietrza z płuc, Rzymianie mogli przyśpieszyć zgon, łamiąc mu golenie. Praktykę tę potwierdzają golenie Johanana ben Ha’galgala, połamane jednym uderzeniem, tuż przed jego śmiercią.

Jak podają Ewangelie, żołnierze połamali golenie dwóm złoczyńcom. Kości Jezusa nie zostały połamane, bo On już nie żył (J 19, 31-33). Gdy Józef z Arymatei prosił Piłata o ciało Jezusa, by je pochować, ten zdziwił się, że już nie żyje i sprawdził u setnika, czy to prawda (Mk 15,44).

Ukrzyżowania dokonywali czterej żołnierze pod wodzą setnika, którego zwano exactor mortis. Znali się na tej robocie. Skoro nie połamali goleni Jezusa, musieli być pewni, że nie żyje. Gdyby skazaniec przeżył, ponieśliby karę śmierci. Dlatego zanim wydali ciało ukrzyżowanego, rutynowo przebijali jego bok (J 19,33-34). Był to cios ćwiczony przez piechotę rzymską, polegający na wbiciu włóczni w prawe płuco, pomiędzy piątym i szóstym żebrem pod takim kątem, aby trafić w serce.[vi] Taki cios zadano Jezusowi, zanim Jego ciało zdjęto z krzyża. W efekcie takiego ciosu - zdaniem lekarzy - z wysięku do jamy osierdziowej i jam opłucnych powinno wypłynąć nieco płynu przypominającego wodę, a potem krew z jamy serca. Pokrywa się to z relacją apostoła Jana, który jako naoczny świadek zapisał, że po przebiciu włócznią z boku Jezusa wypłynęła krew i woda (J 19,34-35).

Po otrzymaniu zgody Piłata Józef z Arymatei i Nikodem „wzięli ciało Jezusa i zawinęli je w prześcieradła z wonnościami, jak Żydzi mają zwyczaj chować umarłych” (J 19,38-42). W pobliżu Golgoty był nowy grobowiec i w nim pochowano Jezusa. „A był to dzień Przygotowania i nastawał sabat” (Łk 23,54).

Zmartwychwstanie

Niewiasty powróciły z wonnościami trzeciego dnia, aby dokończyć pochówku. „I zastały kamień odwalony od grobowca. A wszedłszy do środka, nie znalazły ciała Pana Jezusa. Gdy były z tego powodu zakłopotane, stało się, że oto dwaj mężowie przystąpili do nich w lśniących szatach. A gdy się zatrwożyły i schyliły twarze ku ziemi, oni rzekli do nich: Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma go tu, ale wstał z martwych. Wspomnijcie, jak mówił wam, będąc jeszcze w Galilei” (Łk 24,2-6). Grób był pusty. Pozostały tylko prześcieradła, w które był zawinięty, i osobno chusta, która była na Jego głowie (J 20,6-7).

W ówczesnej patriarchalnej kulturze nikt nie wymyśliłby historii z kobietami w roli pierwszych świadków. Zeznanie kobiet miało wtedy tak małą wartość, że nie mogły nawet świadczyć w sądach. Fakt, że Jezus ukazał się najpierw kobietom, był dla pierwszych chrześcijan niewygodny. Gdyby tak nie było, z pewnością nie zostałoby to zapisane w Ewangeliach. Kłamstwo nie wyjaśniałoby też niezwykłej zmiany, jak zaszła w uczniach Chrystusa trzeciego dnia po Jego śmierci. Po Jego aresztowaniu przestali wierzyć, że był Mesjaszem, ukryli się za zamkniętymi drzwiami, wrócili do poprzednich zajęć. Nie przyznawali się nawet, że byli Jego uczniami. Ci sami zalęknieni uczniowie w kilka dni później działali z zapałem większym niż za Jego życia, byli gotowi umrzeć za wiarę w Jego zmartwychwstanie.

Saul z Tarsu był nie tylko sceptykiem, ale prześladował chrześcijan. Gdy zmartwychwstały Jezus objawił mu się pod Damaszkiem, stał się gorliwym Jego naśladowcą.

Fenomenu chrześcijaństwa nie da się wyjaśnić bez zmartwychwstania Jezusa. Religia zorientowana na wielbienie człowieka, który zginął haniebną śmiercią, nie miałaby sensu. Bez zmartwychwstania Chrystusa nie byłoby chrześcijaństwa.

Pierwsi chrześcijanie byli znani ze swej uczciwości. Ewangeliści nie ukrywali swoich żenujących zachowań: ucieczki, zaparcia się Piotra, strachu, niewiary Tomasza. Spisali wiernie to, czego świadkami byli.

Historycy akceptują starożytne wydarzenia jako wiarygodne nierzadko na podstawie tylko jednego sprawozdania. Tymczasem o pustym grobie Jezusa świadczy kilka pozabiblijnych wzmianek oraz cztery pierwszorzędne źródła - Ewangelie. Historyk Michael Grant napisał: „Jeśli zastosujemy te same kryteria, które stosujemy wobec innych starożytnych źródeł pisanych, musimy przyjąć, że istnieją silne i przekonywające dowody skłaniające do wniosku, że grób ten faktycznie znaleziono pustym”.[vii]

Chrześcijaństwo, którego sednem jest zmartwychwstanie Jezusa, nie pozyskałoby zwolenników w Judei, gdzie Jezus został stracony i pochowany, gdyby grób, w którym Go złożono, nie był rzeczywiście pusty. Tymczasem właśnie stamtąd pochodziły pierwsze tysiące chrześcijan (Dz 4,4). Starożytne relacje zgodne są, co do tego, że ciało Jezusa złożono w grobie, który trzeciego dnia był pusty. Ewangelie powstały w czasie, gdy żyło wielu świadków tych wydarzeń, w tym wrogowie chrześcijaństwa, a jednak nikt tego faktu nie kwestionował. Nawet antychrześcijańska polemika żydowska nie zaprzeczała, że na trzeci dzień od śmierci Jezusa grób był pusty. Przywódcy żydowscy mogliby łatwo zdyskredytować zmartwychwstanie Jezusa, gdyby było inaczej. Zamiast tego uciekli się do przekupienia żołnierzy, aby rozgłaszali, że to uczniowie ukradli ciało Jezusa (Mt 28,11-15).

Nikt nie sfilmował zmartwychwstania Jezusa. Nie ma więc fizycznego dowodu Jego zmartwychwstania, ale nie ma też dowodu przeciwko niemu! Czy brak materiału dowodowego uniemożliwia sprawiedliwy werdykt? Bynajmniej. Nikt nie sfilmował T. McVeigha, gdy zaparkował ciężarówkę z dwiema tonami materiałów wybuchowych przed budynkiem rządowym w Oklahoma City, zabijając 168 osób, a jednak ława przysięgłych i sędziowie uznali, że jest dość dowodów poszlakowych, aby wydać wyrok.

Każdy, kto chce mieć rzetelną i sprawiedliwą opinię w kwestii zmartwychwstania Jezusa, powinien najpierw zbadać istniejący materiał dowodowy. Wielu sceptyków nie zrobiło tego. Nie odrzucają zmartwychwstania Jezusa dlatego, że dysponują faktami świadczącymi przeciwko niemu, lecz z powodu swojego światopoglądu, który skazuje ich na aprioryczne i nienaukowe założenie, że taki fenomen jest niemożliwy.

Historycy - w odróżnieniu od wielu filozofów - starają się unikać konstruowania historii według swych przekonań i badają źródła przy pomocy historycznej metodologii. Wymieniają przynajmniej dziewięć faktów, tak dobrze poświadczonych, że wszyscy uczeni zajmujący się tematem akceptują je jako historyczne:

1. Jezus zmarł na krzyżu.

2. Pochowano Go w ogólnie znanym miejscu.

3. Jego śmierć załamała wiarę uczniów w to, że był Mesjaszem.

4. Grób, w którym Go złożono był pusty trzeciego dnia po śmierci.

5. Uczniowie byli przekonani, że widzieli Jezusa zmartwychwstałego w ciele z krwi i kości.

6. Wiara w Jego zmartwychwstanie przemieniła ich z ludzi zalęknionych i zagubionych w śmiałych apostołów.

7. Pod wpływem podobnego doświadczenia nawet sceptycy, jak Jakub, czy wrogowie chrześcijaństwa, jak Szaweł, stali się chrześcijanami.

8. Większość apostołów zginęła męczeńską śmiercią z powodu swej wiary w zmartwychwstanie Chrystusa.

9. Zmartwychwstanie Jezusa było centralną nauką pierwszych chrześcijan, obecną już w najwcześniejszych wyznaniach wiary.

W świetle powyższych faktów, ustalonych przy pomocy naukowych metod historycznych, zmartwychwstanie Jezusa jest nie tylko najbardziej satysfakcjonującym wyjaśnieniem zagadki pustego grobu, ale i najlepiej poświadczonym wydarzeniem całej starożytności.

(oprac. N.H.)

________________

[i] Seneka, De Vita Beata, 19:3; Tacyt, Dzieje, 4:3.

[ii] Apokryficzna 2 księga Adama i Ewy, 8:9-11.

[iii] Np. Ireneusz, List do Barnaby, 10:8.

[iv] Frederick T. Zugibe, The Cross and the Shroud, s. 34.

[v] Wiliam D. Edwards, „On the Physical Death of Jesus Christ”, Journal of American Medical Association, 21 marca (1986): 1463.

[vi] Kwintylian, Declarationes maiores, 6:9; w: Gary R. Habermas, The Historical Jesus: Ancient Evidence for the Life of Christ, s.74.

[vii] Michael Grant, Jesus, s.176.

 Copyright © Słowo i Życie 2004
Słowo i  Życie - strona główna