Słowo i Życie - numer 1/2003

Marcin Beluch

Czy rzeczywiście Bóg powiedział

Nie wiem dlaczego, ale zdarza się nam, że mamy tendencję (przynajmniej ja mam) przeinaczać, przekręcać Boże prawdy. Jakby odbijało się w nas echem pytanie chytrego węża: „Czy rzeczywiście Bóg powiedział...?” (1 M 3,1).

Czytamy, na przykład: „Wszelką troskę swoją złóżcie na Niego (Boga), gdyż On ma o was staranie” (1 P 5,7), ale czasem, zamiast trosk zrzucamy na Boga odpowiedzialność. Albo popadamy w drugą skrajność i - zamiast powierzyć nasze troski Bogu - z uporem sami je dźwigamy, mimo że wgniatają nas w ziemię.

Trochę historii

Od zarania dziejów ludzie mieli z tym problem. Gdy Adam zgrzeszył, próbował zrzucić odpowiedzialność na Ewę i na Boga: „Kobieta, którą mi dałeś, aby była ze mną, dała mi z tego drzewa i jadłem” (1 M 3,12). Ewa zaś winą obarczała węża: „Wąż mnie zwiódł i jadłam” (1 M 3,13). A wąż biedaczysko, nie miał już na kogo zrzucić odpowiedzialności i dlatego pełza po dziś dzień na brzuchu.

Przykładem nadmiernej troski może być Marta (Łk 10). Gdy Jezus odwiedził ich dom, tak się martwiła, by dobrze obsłużyć gości, tak się troszczyła, by wszyscy dobrze się czuli, że nie znalazła czasu, by choć na chwilę usiąść u stóp Jezusa i posłuchać, co On ma do powiedzenia.

Słowo Boże zachęca nas: „Nie troszczcie się o nic, ale we wszystkim w modlitwie i błaganiach z dziękczynieniem powierzcie prośby wasze Bogu” (Flp 4,6). Ale też przypomina, że jesteśmy szafarzami, „a od szafarzy tego się właśnie wymaga, żeby każdy okazał się wierny” (1 Kor 4,2).

Troska a odpowiedzialność

Jak zatem nie uchylać się od odpowiedzialności i powierzać Bogu swoje troski? Gdzie zaczyna się i kończy moja odpowiedzialność, a co należy do Boga? Jak odróżnić jedno od drugiego? Czym różni się troska od odpowiedzialności?

Troska  to uczucie niepokoju, wywołane trudną sytuacją lub przewidywaną możliwością zaistnienia takiej sytuacji, kłopot, zmartwienie, zgryzota, stan psychiczny w trudnej sytuacji, myślenie o czymś z niepokojem, strach.

Odpowiedzialność natomiast to konieczność, obowiązek moralny lub prawny odpowiadania za swoje czyny i ponoszenia za nie konsekwencji; to świadome i celowe przyjęcie zadań wraz z ich konsekwencjami, wytrwałe dążenie do wyznaczonych, uznanych za słuszne celów, przy jak najlepszym wykorzystaniu własnych możliwości. Człowiek odpowiedzialny to mający poczucie obowiązku, gotowy do ponoszenia konsekwencji za swoje działanie, taki, na którym można polegać, właściwy, rzetelny, solidny.

Destrukcyjne troski

Obawy i wynikające z nich zamartwianie się ma destrukcyjny wpływ na nasze myślenie i postępowanie. Przykładem tego jest Izrael wędrujący po pustyni. Autor Listu do Hebrajczyków uznał tamte wydarzenie za wielka przestrogę dla wierzących. Można bowiem być powołanym, a zostać odrzuconym; można mieć obietnicę wejścia do Ziemi Obiecanej, a całe życie błąkać się po emocjonalnej pustyni.

W IV M 13, 25-33 czytamy o przygotowaniach Izraelitów do wkroczenia do Kanaanu. Początkowo wszystko szło zgodnie z planem. Wodzowie plemion, zgodnie z Bożym nakazem, wyruszyli na zwiady. I faktycznie, okazało się - zgodnie z Bożymi obietnicami – że „ona rzeczywiście opływa w mleko i miód” (4 M 13,27). Trzeba było teraz tylko wziąć się do roboty i ją zdobyć. Ale tu pojawia się: „Tylko że...” (4 M 13,28) - przeszkody w ich mniemaniu nie do pokonania - lud zamieszkujący tę ziemię był silny, a miasta warowne. Wystraszeni zapomnieli o Bożych obietnicach, które otrzymali, i o cudach, których doznali. I zdecydowali: „Nie możemy wyruszyć na ten lud, gdyż jest on od nas silniejszy” (4 M 13,31). Parę rozdziałów dalej czytamy, że myśleli nawet o zawróceniu do Egiptu (IV M 21,4-5) - do niewoli. Poczuli się zmęczeni pustynną „dietą”, wobec braku cebuli i czosnku wolność wydała się dziecinną mrzonką...

Wymówki

Ileż to razy słowo „ale”, „tylko że” staje się uniwersalna wymówką: Uwierzyłbym Bogu, bo to wydaje się słuszne, ale nie mogę pogodzić się z faktem, że jest tyle zła na świecie. Dbałbym bardziej o rodzinę, ale nie mam czasu. Poszedłbym za Bożym powołaniem, ale potrzebuję zarabiać więcej pieniędzy. Chciałbym być lepszym człowiekiem, ale życie jest za ciężkie...

Obarczanie winą innych jest powszechne: Gdyby nie Żydzi i komuniści, w Polsce byłoby lepiej. Byłbym lepszym pracownikiem, gdyby szef mnie bardziej doceniał. Mam prawo osądzać bliźniego, gdyż zalazł mi za skórę. Mam prawo tracić wiarę, ponieważ Bóg wystawia mnie na zbyt wiele. Nie zwiastuję Ewangelii, bo Bóg nie dał mi stosownego talentu. Gdyby okoliczności były inne, być może odważyłbym się realizować marzenia – a tak pozostaje tylko narzekać...

Wszyscy Izraelici byli powołani do wejścia do Ziemi Obiecanej, ale niewielu mogło do niej wejść – właśnie z powodu narzekania (czyli szemrania – jak określa to Biblia).

 Wszyscy ludzie są wzywani do Królestwa Bożego, a jakże niewielu wybiera Chrystusowy, chrześcijański styl życia. Wszyscy wierzący są powołani do kapłaństwa, ale ilu ma dość odwagi, determinacji, by odkryć i realizować to powołanie?

Wymówki: ale i gdyby mogą spowodować, że nasze życie - zamiast doświadczania realizowania się  Bożych obietnic - będzie pustynią.

Kto zważa na wiatr...

Dlaczego tak wielu Polaków tak szybko zatęskniło za komunizmem? Dlaczego tak łatwo innych obarczamy winą? Dlaczego Izraelici tak łatwo za swoje niepowodzenia obwiniali Mojżesza albo Boga?  Bo troszczyli się, zamartwiali się o swój byt, co będą jeść i pić. Egipt, gdzie byli niewolnikami, był przynajmniej przewidywalny. A życie z Bogiem to ciągła przygoda. Przygody mają to do siebie, że fascynują, gdy siedzi się bezpiecznie w fotelu i popija herbatkę, gdy się je wspomina w gronie przyjaciół. Ale gdy ktoś staje oko w oko z niedźwiedziem, a nie jest to Miś Uszatek? Gdy ból i strach zapierają oddech?

Lubię wędrować po górach i przynajmniej dwa razy moje życie było poważnie zagrożone: Raz o mało nie odpadłem od kilkunastometrowej skalnej ściany, innym razem na szczycie zaskoczyła mnie gwałtowna burza. Teraz chętnie wspominam to sobie wieczorem przy świecach, ale gdy to się działo, wiele bym dał, aby natychmiast znaleźć się w domu. Izraelici, gdy poczuli strach, zmęczenie, pragnienie, głód - chcieli wrócić. Tak bardzo troszczyli się o swoją wygodę, o swoje życie, o swój dobytek, o swoich najbliższych. Ta troska tak ich paraliżowała, że tylko szukali sposobności, by się poddać, by zawrócić, by odpuścić sobie, by zrezygnować ze swego powołania.

 ”Kto zważa na wiatr, nigdy nie będzie siał; a kto patrzy na chmury, nie będzie żął” (Kazn 11,4) – ten werset doskonale ilustruje zależność miedzy odpowiedzialnością a troską. Odpowiedzialnością rolnika jest siać i żąć. Powinien też przewidywać pogodę. Ale jeśli ciągle będzie czekał na sprzyjające warunki, ciągle obawiał się ryzyka i niewygody – umrze z głodu. Odpowiedzialnością każdego chrześcijanina jest odkryć i realizować Boże powołanie. Musimy też umieć mądrze planować i przewidywać, ale jeśli ciągle będziemy czekać na odpowiednią chwilę, nigdy nie staniemy się tym, kim Chrystus chce, abyśmy byli.

Idealny przykład, nieidealne życie

O Dawidzie czytamy, że był „mężem według Bożego serca”, najwybitniejszym królem Izraela, ale jego życie nie było idealne. Z powodu namiętności zamordował niewinnego człowieka. Gdy prorok Natan przyszedł go napomnieć i obnażyć jego zbrodnie, Dawid, jako król, mógł zatuszować całą sprawę, a nawet zgładzić niewygodnego proroka. Jednak wziął na siebie odpowiedzialność i poniósł konsekwencje swego czynu. Jedną z nich była śmierć pierwszego syna, którego urodziła mu Batszeba. Póki dziecko żyło, Dawid pościł, modlił się gorliwie i tak boleśnie przeżywał tę sytuację, że kiedy dziecko zmarło, słudzy bali się mu o tym powiedzieć. Obawiali się, że targnie się na swoje życie. Ale on wstał, umył się namaścił, przywdział nowe szaty, poszedł do świątyni, aby wielbić Boga, a następnie zasiadł do stołu. Wszyscy byli tym zaskoczeni. A Dawid im odpowiedział: „Dopóki dziecię żyło, pościłem i płakałem, gdyż myślałem sobie: Kto wie? Może Pan zlituje się nade mną i dziecię będzie żyło? Teraz zaś, gdy zmarło, po cóż mam pościć? Czy mogę je jeszcze przywrócić życiu? To ja pójdę za nim, a nie ono powróci do mnie” (2 Sam 12, 22-23).

Dawid nie był doskonały. Ale wiedział, za co jest odpowiedzialny. I potrafił dźwigać tę odpowiedzialność. Zarówno w triumfie i radości, jak i w cierpieniu i pokucie. Wiedział też,  co nie jest w jego mocy. Wiedział, że nie ma sensu zamartwiać tym, na co nie można mieć wpływu. Głęboko wierzył, że nad wszystkim czuwa sam Bóg Wszechmogący. I dlatego, pomimo poważnych błędów, jakie popełnił, Bóg go wywyższył i sprawił, że życie Dawida jest do dziś pozytywnym przykładem.

Wskazówki praktyczne

Dawid rozumiał swoją  winę i pokutował za swój grzech. Jego modlitwa pokutna (Ps 51) zawiera kilka niezwykle cennych wskazówek:

„Oto miłujesz prawdę chowaną na dnie duszy” (Ps 51,8) - Bóg miłuje prawdę. Czasem tak bardzo boimy się prawdy o nas samych, ponieważ boimy się odrzucenia. Ale Bóg kocha nas takimi, jakimi jesteśmy naprawdę. Nie musimy niczego udawać, ukrywać. Bóg nie jest zainteresowany powierzchownością. Możemy się przed Nim całkowicie odsłonić.:

„Sercem skruszonym i zgnębionym nie wzgardzisz, Boże” (Ps 51,19)gdy szczerze pokutujemy, Bóg wybacza wszelki grzech.

 „Serce czyste stwórz we mnie Boże, a ducha prawego odnów we mnie” (Ps 51,12) - Bóg ma moc przemienić nasze wnętrze, uczynić nasze serca czystymi, a nasz charakter prawym – jeśli naprawdę tego chcemy i Go o to prosimy. A czyni to w niezwykły sposób - poprzez Świętego Ducha, który nazwany jest też Duchem Prawdy, który wprowadza w Prawdę i utwierdza w niej.

Ucieczka w wiarę

Czasem słyszy się opinię, że wiara jest ucieczką. Należałoby zapytać: ucieczką od czego? Od świata, nieszczęść i cierpienia? Od zła i grzechu? Od prawdy i zdrowego rozsądku? Owszem, wiara to ucieczka, ale od egoizmu, tchórzostwa, głupoty, kłamstwa i małostkowości. Wiara to rozbicie ciasnej skorupki swojego mikrokosmosu i wyjście ku światu. Wiara to ofensywne przeciwstawianie się złu, to stanięcie oko w oko ze śmiercią, i to własną śmiercią. Wiara to podjęcie największego wyzwania, jakie stoi przed człowiekiem – naśladowanie Jezusa Chrystusa.

Boży przeciwnik może wyprowadzić nas na pustynię. Możemy ulec jego kłamstwu i całe życie unikać odpowiedzialności, znajdując tysiące wymówek. Możemy dać się oszukać, że tylko my sami sobie możemy pomóc, i pozwolić, by przytłoczyły nas troski o sprawy, na które nie możemy lub nie powinniśmy mieć wpływu. Możemy ulec obsesji zamartwiania się, oszukując samych siebie, że tak trzeba, że to coś pomoże.

Bez względu na to, jak bardzo się pogubiliśmy, jak zagmatwało się nasze życie, jak zmęczeni się czujemy, Jezus Chrystus zaprasza: „Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie. Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest miłe, a brzemię moje lekkie” (Mt 11,28-30). Pan Jezus czeka, aż pozwolimy Mu uporządkować nasze życie, uleczyć rany, nadać właściwy kierunek. On zatroszczył się już o wszystko, abyśmy mogli być wolni. On chce, aby nasze życie było obfite i miało sens. Byśmy nie uciekali od odpowiedzialności, ale też umieli składać nasze troski u Jego stóp, pamiętając, że On ma o nas staranie. Na pewno nie unikniemy błędów. Zawsze gdzieś w naszym życiu pojawią się jakieś „ale” i „gdyż”. Zawsze będą pokusy, aby na kogoś zwalić winę. Zawsze niesprzyjające okoliczności będą próbą naszej wiary. Mimo to, życie może być fascynujące. Mimo to, możemy stawać się odpowiedzialnymi ludźmi. Bóg ma moc uczynić nasze życie niezwykłym! Życie z Jezusem nie jest wolne od problemów, trosk, kłopotów, chorób i nieszczęść. Ale nie jesteśmy w tym sami. Możemy przyjść z tym do Niego i złożyć u Jego stóp, a On darzy pokojem, „który przewyższa wszelki rozum” (Flp 4,7).

„Temu zaś, który według mocy działającej w nas potrafi daleko więcej uczynić ponad to wszystko, o co prosimy albo o czym myślimy, Temu niech będzie chwała w Kościele i w Chrystusie Jezusie po wszystkie pokolenia na wieki wieków. Amen” (Ef 3,20-21).

 Copyright © Słowo i Życie 2003
Słowo i  Życie - strona główna