Czasopismo "Słowo i Życie" - strona główna
numer 3/2002

Copyright © Słowo i Życie 2002

Papieżowi, co papieskie


Kiedyś przed Jezusem pojawili się uczeni w piśmie i arcykapłani mówiąc: „Powiedz nam, jaką mocą to czynisz albo kto ci dał moc”. Jezus nie odpowiedział wprost, ale postawił im bardzo proste pytanie, będące jakby testem na umiejętność odróżniania spraw Bożych od ludzkich: „Zapytam i Ja was o pewną rzecz, a powiedzcie mi! Czy chrzest Jana był z nieba, czy od ludzi?” (Łk 20,2-4). Ponieważ rozmówcy nie chcieli udzielić prostej i szczerej odpowiedzi, a jedynie wymijające „nie wiemy, skąd” Jezus nie uważał za słuszne kontynuować rozmowy i powrócił do nauczania ludu.

Potem zadano kolejne podstępne pytanie: „Czy godzi się nam płacić podatek cesarzowi, czy nie?” (Łk 20,22). Wydawało się, że nie ma na nie dobrej odpowiedzi. Nie chodziło przecież o to, czy płacić, czy nie płacić. Cesarski aparat przymusu miał sposób nawet na najbardziej opornych podatników. Sedno w tym, czy godzi się, aby Żyd płacił podatki na rzecz rzymskiego okupanta. Problemem nie była sama strata denara, ale wydźwięk owego płacenia, rozumianego jako akt uznania podległości cesarzowi. Indagujący wiedzieli, że jeśli Jezus odpowie: „Tak, godzi się”, skompromituje się przed własnym ludem, jako kolaborujący z pogańskim okupantem. Jeśli zaś powie: „Nie” - oskarżą go przed władzami okupacyjnymi jako podżegacza i buntownika. Co by nie powiedział, będzie źle.

Im trudniejsze były sytuacje, tym jaśniej uwidaczniało się mistrzostwo naszego Pana. Gdy padła odpowiedź: „Oddawajcie więc cesarzowi, co jest cesarskie, a Bogu, co jest Boże” słuchacze oniemieli (Łk 20,25). Ewangeliści odnotowują, że nawet zażarci wrogowie Jezusa nie mogli wyjść z podziwu. Odpowiedź Jezusa była tak trafna i porządkująca, że przeszła do historii i od wieków cytowana jest nawet przez tych, którzy nie mają pojęcia, kto jest jej autorem.

Przypominam tamte zdarzenia, choć nie o chrzcie ani o podatkach chcę tu mówić. Odpowiedzi Jezusa zainspirowały mnie do kilku przemyśleń nad tym, co - w kwestii wyrażania czci osobistościom tego świata - godzi się lub nie godzi osobom ewangelicznie wierzącym.

Za każdym razem, gdy kraj nasz przeżywa papieską wizytę, doświadczamy fali euforii. Ten przypływ pozytywnych doznań wynika stąd, że osoba Jana Pawła II wyzwala w naszym narodzie potężną dawkę uczuć „z najwyższej półki”. Uczucia religijne i patriotyczne należą bowiem do kategorii emocji najsilniejszych. Wobec osoby Papieża-Polaka, uczucia religijne i patriotyczne, Bóg i Ojczyzna, zdają się tworzyć formułę „dwa w jednym”.

Wraz z przypływem fali uwielbienia ożywają również pewne dylematy. Stojący po obu stronach drogi papieskiego pielgrzymowania tłum nie jest jednolity. Zdecydowana większość to ludzie pełni zachwytu, wiernie oddani swojej katolickiej religijności, podsycanej w minionych dwóch dekadach patriotyczną dumą z Papieża-Polaka. Jak zawsze w takich sytuacjach, między piewcami jest również sporo świeckich i religijnych klakierów, którzy na papieskich wizytach „pieką swoje pieczenie”.

Druga grupa to grono jakby nieco cichsze. Widać u nich pewną rezerwę, a u niektórych nawet niechęć do tego, czego są świadkami. Są zdecydowanie bardziej krytyczni wobec tego, co towarzyszy wizycie Dostojnego Pielgrzyma. Stawiają pytania, czasem podszyte zwykłą antyklerykalną niechęcią, czasem wynikające z głębokiego przywiązania do ewangelicznych wartości i pobożności: Czy godzi się Papieża podejmować z takimi honorami? Czy godzi się osobom ewangelicznie wierzącym składać Papieżowi wyrazy czci, dalece wykraczające poza normy stosowane w odniesieniu do innych osobistości? Czy godzi się klękać przed Papieżem, całować jego sygnet, śpiewać pochwalne pieśni? A przede wszystkim, czy godzi się zwracać do Papieża per „Ojcze Święty”?

Dla osób niewierzących religijna strona tego zagadnienia w ogóle nie ma znaczenia. Trzymają się zatem zwyczajowo przyjętego protokołu i nie mają dylematów. A co z tymi, którzy swoją religijność starają się opierać na Biblii, dla których aspekty religijne są najważniejsze?

Jeśli na powyższe pytania odpowiemy, że tak, że godzi się, niechybnie staniemy w konflikcie z ewangelicznym wzorcem, jaki znajdujemy na kartach Biblii. Pan Jezus słowami „Ojcze Święty” zwracał się wyłącznie do Boga: „Ojcze święty, zachowaj w imieniu twoim tych, których mi dałeś, aby byli jedno, jak my” (J 17,11). Na dodatek, wyraźnie zakazał swoim uczniom używania tytułu „ojciec” w odniesieniu do religijnych przewodników: „Nikogo też na ziemi nie nazywajcie ojcem swoim; albowiem jeden jest Ojciec wasz, Ten w niebie” (Mt 23,8-10). Chrześcijanie mają tylko jednego duchowego Ojca, Tego w niebie. O tym, że tytuł „Ojciec Święty” przynależy tylko Bogu, wolno jest nie wiedzieć czy nie pamiętać Prezydentowi. Ale jak wytłumaczyć, gdy ten Chrystusowy wzorzec ignorowany jest przez księdza Prymasa, biskupów i naśladujących ich przykład wiernych?

Jeśli na pytanie o cześć dla Papieża (i innych religijnych osobistości) odpowiemy: „Nie, w ten sposób Papieża czcić nie należy”, znajdziemy się w opozycji do ogólnonarodowego nastroju Polaków, dla których Jan Paweł II jest postacią absolutnie kultową i to w dosłownym słowa tego znaczeniu.

Odrzucając przesadne wyrazy czci musimy jednocześnie pamiętać o okazywaniu należnego szacunku. Nie wolno nam sprzeniewierzać się nauce apostolskiej, z której  wyraźnie wynika też, że chrześcijan obowiązuje postawa szacunku dla wszystkich i czci wobec osób stojących na szczycie hierarchii społecznej. „Oddawajcie każdemu to, co mu się należy; komu podatek, podatek; komu cło, cło; komu bojaźń, bojaźń; komu cześć, cześć” (Rz 13,7). „Wszystkich szanujcie, braci miłujcie, Boga się bójcie, króla czcijcie” (1 P 2,17). Naganna jest zarówno przesada w okazywaniu ludziom czci, jak i jej brak, niezdrowe lekceważenie lub ignorowanie. Obie postawy są niewłaściwe, a Pismo Święte przestrzega nas przed nimi.

Zastanawiam się, czy najlepszym rozwiązaniem tej kwestii nie byłoby zastosowanie Chrystusowej zasady: „Oddawajcie cesarzowi, co jest cesarskie, a Bogu, co jest Boże” w tak oto sparafrazowanej postaci: „Oddawajcie papieżowi, co papieskie, a Bogu, co Boże”?

Tu jednak musi zrodzić się pytanie, co jest papieskie? Co naprawdę należy się Papieżowi? Nie wszystko, co religijne, jest z Prawdy i ma związek z Bogiem. Nie wszystko, co papieskie, jest ewangeliczne i pochodzi od Chrystusa. Tak naprawdę musimy odpowiedzieć sobie na pytanie: Czy papiestwo pochodzi „z nieba czy od ludzi”? Mieszanie tego, co ludzkie, z tym, co Boże; tego, co należy do tronu, z tym, co należy do ołtarza, zawsze wprowadzało zamieszanie. Tronu i ołtarza nie należy w żaden sposób mieszać. To zawsze rodzi problemy. Tak było, gdy świeccy władcy zapragnęli sprawowania „opieki” nad ołtarzem. Tak było, gdy papieże podporządkowywali sobie trony. Tak jest zawsze, gdy kapłani prezentują postawy monarchiczne, a monarchowie podporządkowują sobie ołtarze.

Patrząc do Biblii nie znajduję podstaw do uznawania papiestwa za twór Boży. Zupełnie nie przemawiają do mnie argumenty zwolenników tradycji rzymskiej, wyprowadzającej urząd papieski od Chrystusa i obwołującej Apostoła Piotra pierwszym papieżem. Również historia ukazuje papiestwo zdecydowanie  jako twór cesarstwa rzymskiego. Nie trzeba być historykiem, aby dostrzec w rzymskim katolicyzmie więcej cech wspólnych z bardzo eklektyczną religijnością imperium rzymskiego niż ze zdecydowanie bardziej ekskluzywną religijnością żydowskiego chrystianizmu. Może dlatego mam nieodparte wrażenie, że ten niezwykły Pielgrzym przyjmowany jest u nas bardziej jako spadkobierca rzymskich cesarzy, niż jako namiestnik żydowskiego Mesjasza.

Osobiście mam duży szacunek dla obecnego Papieża. Jego Świątobliwość Jan Paweł II – moim zdaniem – jest niewątpliwie ozdobą Watykanu i przejdzie do historii jako perła  katolicyzmu. Bez wątpienia to jedna z najciekawszych i najbardziej charyzmatycznych postaci przełomu tysiącleci, a może nawet historii. Jestem dumny z naszego wielkiego Rodaka. Cenię go za charyzmatyczną osobowość, inteligencję, zdolności przywódcze, promienną żartobliwość, mądrość i jeszcze kilka przymiotów. Ale... nie odnoszę się z nabożeństwem do wszystkiego, co Papież powie lub zrobi. Cieszę się, gdy wskazuje na Jezusa Chrystusa, ale czuję się zawiedziony, gdy propaguje pobożność maryjną. Słucham chętnie, gdy naucza Ewangelii i burzę się, gdy Prawda Biblii mieszana jest z ludową tradycją. Z nadzieją przyjmuję fakt utworzenia sanktuarium, wskazującego na Boże miłosierdzie okazane w Chrystusie, ale nie pojmuję, czemu tworzyć „kult miłosierdzia Bożego” zamiast po prostu pielęgnować kult miłosiernego Boga?

Biblia uczy postrzegania rzeczywistości i osobistości w sposób nie jednostronny. Wszystkie wielkie postacie biblijne i powszechnej historii miały cechy, za które są po dziś sławione. Ale też wszystkie one miały swoje ułomności, które nie przysparzały im blasku.

Abraham to wzór „wszystkich wierzących”, ale swoją niecierpliwością narobił wiele kłopotów. Mojżesz, zwany „najpokorniejszym z ludzi”, za swoje nieposłuszeństwo nie wszedł do Ziemi Obiecanej. Salomon to „najmędrszy z ludzi”, ale jednocześnie straszny kobieciarz. Marcin Luter to wielki reformator, ale jego podejścia do niektórych ksiąg Biblii naśladować nie należy. Gdyby Jana Pawła II dopisać do tej listy sławnych postaci, nie byłby wyjątkiem.

Spośród wszystkich ludzi tylko Syn Boży Jezus Chrystus jest doskonały.

Zrównoważona postawa, do jakiej wzywa Chrystus swoich naśladowców, nie ograbia ze czci, szacunku i miłości ani Boga, ani człowieka. Ale też nie zezwala na ich mieszanie. Są sprawy należne cesarzom, ale są rzeczy godne tylko Boga. Dobrze jest pamiętać, że błądzimy zarówno wtedy, gdy cesarzowi oddajemy to, co Boże, jak i wówczas, gdy nie oddajemy cesarzowi tego, co cesarskie. Jako ludzie ewangelicznie wierzący winniśmy pamiętać, że jakkolwiek nasze religijne przekonania są różne od papieskich, Janowi Pawłowi II należy się szczególny szacunek jako zwierzchnikowi Kościoła Rzymskokatolickiego, głowie państwa watykańskiego, mężowi stanu i wielkiemu humaniście, sędziwemu, mądremu i dobremu człowiekowi, jednemu z najwyżej wyniesionych rodaków.

Zarówno osobom ewangelicznie wierzącym, jak i tradycyjnie wierzącym katolikom serdecznie życzę wiele Bożej mądrości w rozróżnianiu, co „z nieba, a co od ludzi”, co papieskie, a co boskie, co godzi się oddawać Papieżowi, a co należy się tylko Bogu. Życzę też wytrwałej wierności w oddawaniu Bogu tego, co Boże, oraz przyjaznej życzliwości w oddawaniu Papieżowi, co Papieżowi należne.

W. ANDRZEJ BAJEŃSKI

Copyright © Słowo i Życie 2002
Słowo i Życie - nr 3/2002