Słowo i Zycie - strona główna
numer 2/2002

Copyright © Słowo i Życie 2002

 

To nie slogany


Na starym fotelu siedzi Asia. Szczuplutka. Śliczna. Zadbana. Cała drży. Mówi o Bogu, o strachu, o wieczności.

- Asiu, znasz wymiar Bożej miłości? - pytam.

- Tak. Jest wielka. Kocha nas...

- A konkretny wymiar Bożej miłości? Ile Ty jesteś warta w Bożych oczach?

- A skąd mam to wiedzieć!? - odpowiada poirytowana.

Ja poznałam wymiar Bożej miłości. Kiedyś Bóg w niebie rozmawiał ze swoim Synem. Patrzył głęboko w oczy swemu Jedynemu Dziecku. Synowi, który nigdy nie zawiódł, z którym miał idealną relację. "Jezu, masz prawo wyboru. Ale pamiętaj, że bez Twojej ofiary ona umrze. Życie za życie". Na moich plecach jest metka - cena: Jezus Chrystus. To miara Bożej miłości do mnie. I niech mi nikt nie mówi, że niewiele znaczę. Dla Boga mam wielką wartość - Jego Syn umarł za mnie.

To nie slogany. Asia już to wie. Czasem wpada do mnie i opowiada o cudach w jej życiu. Świadomość wymiaru Bożej miłości zmienia wszystko. Jestem kochana, a więc bezpieczna. Jeśli bezpieczna to i spokojna. A z tego wszystkiego płynie radość.

Myślisz pewnie, że łatwo widzieć Bożą miłość, kiedy wszystko w porządku. A jak się wszystko wali, co wtedy z miłością? Jest! Asia już drugi rok nie może znaleźć pracy. Niektórzy patrzą na nią z przerażeniem. Nie chce kłamać. "Ale przecież wszyscy tak robią" - wzruszają ramionami znajomi.

Przez sześć lat też nie miałam pracy. Zarabiałam coś dorywczo na utrzymanie siebie i dzieci. Parę razy zdarzyło się, że nie zapłacono mi za moją pracę. To trudne doświadczenie. Czy Pan Bóg o mnie zapomniał? Czasem tak mi się zdawało, a przecież wiem, że nie spuszcza ze mnie oka. I z Ciebie też. To był czas na naukę zaufania. Zaufanie - trudne słowo. Zapytałam kiedyś swojego syna, czy umie ufać. "Pewnie. Uff, uff..." - zademonstrował z uśmiechem. No właśnie. Uff, uff... A przecież Pan Bóg naprawdę mnie zna. Wie, co będzie. I nigdy się nie spóźnia. 

Kiedyś miałam dług. W oznaczonym dniu oddałam wszystko. Włożyłam do koperty właściwą kwotę, akurat wszystko, co miałam, i oddałam mojemu wierzycielowi. Stał właśnie ze swoim znajomym. Zajrzał do koperty: "O, to nawet na dobrą kolację nie wystarczy" - skwitował. A ja wróciłam do domu bez grosza. I bez pracy. Beznadzieja? Zadzwonił telefon: "Dorota, moja mama dostarczyła do zboru kopertę dla Ciebie. Są w niej pieniądze. Zrób z nimi, co zechcesz. I pamiętaj, Pan Bóg nigdy się nie spóźnia".

Nie spóźnia się. Ale czasem chce, bym pamiętała, że to On jest autorem rozwiązania. Kiedy wszystko się wali, biegnę więc na salę tronową do Taty-Króla i wołam: "Pomóż mi". Ale też wiem, że On wie, że nic nie wymknęło się spod Jego kontroli. Najzabawniej jest, gdy proszę Go, by jakaś sprawa rozwiązana została tak, jak ja to widzę, a nie dzieje się nic, albo dzieje się zupełnie inaczej niż prosiłam. Pan Bóg nie słuchał? Nie, Pan Bóg słyszy wszystkie nasze modlitwy. Ale to On jest Bogiem i ma najlepsze rozwiązania. Jest wierny i dotrzymuje wszystkich obietnic, ale w swoim czasie, według Niego najlepszym. A mnie wystarczy modlić się i czekać. 

D.W.

 Copyright © Słowo i Życie 2002
Słowo i Życie - numer 2/2002