Słowo i Życie - strona główna
numer wiosna 2002

Copyright © Słowo i Życie 2002


Serce człowieka

Są takie dni –długie, grząskie, ciężkie od swej pustki, nieznośne z powodu brzęczącej ciszy. Dni, których początek splata się z końcem. Dni, których nadejście budzi lęk i zdziwienie. A odejście ich niesie z sobą ulgę i nieśmiałą radość, gdyż wszystko znów nabiera dawnego –prostego i oczywistego ponownie –smaku i wyrazu.

Trudne dni, kiedy jedno się skończyło, utraciło swe znaczenie, odeszło. Gdy coś rozpadło się zgodnie z przeczuciem. A obawy i przypuszczenia ziściły się. Kiedy zbrakło sił do podpierania tego, co ma upaść. Gdy nadzieje, marzenia, plany i oczekiwania obumarły. Dni, gdy jedno kończy się –a nic nowego się jeszcze nie pojawiło.

Czas pomiędzy. Dni po i przed. Okres pustyni. Pora jesiennego zmierzchu –z twardą i zimną blachą nieba nad głową i szarym błotem pod stopami. O takich dniach dzisiaj myślę. Takie dni dzisiaj przeżywam. Czas rozczarowań, niepokoju, żalu, a zarazem powolnego kiełkowania ulgi, przedwiośnie nadziei. Dni powolnego zbierania sił do tego, co być może zacznie się już jutro. Czas inercji, wylizywania ran, wyciągania wniosków z tego, co okazało się kolejnym mirażem.

Takie dni –z powodu wyhamowania sił witalnych i fizycznych, zaniku nadziei, a zarazem przemożnego poczucia bezsilności –ujawniają, co naprawdę jest w człowieku. Dni, które przy całym swym bólu i dręczącej pustce mogą się okazać punktem zwrotnym. Przymusowy postój może stać się czasem oczyszczenia, utwierdzenia, powrotu do Źródła, do Prawdy, do Ja Jestem…do Boga. Powrotem do Tego, którego –w  zmaganiach, zaganianiu, frustracjach i ambicjach statystycznego dnia, kiedy doba ma pomieścić zadania na miarę tygodnia, a plany realizowane są z wysiłkiem godnym lepszych spraw –powoli, ale skutecznie odsuwam na plan dalszy, na potem, na za chwilę, na lepszą sposobność. Dni, kiedy mylę Bożą sprawiedliwość z wyrozumiałością, gdy sprowadzam audiencje u Pana Wszechświata do punktu w terminarzu, z którego ewentualnie mogę zrezygnować, bez podawania powodu czy wyznaczania innego czasu.

Ów czas pomiędzy jest szansą na zbadanie swego serca. Jego pragnień i skłonności, lęków i obaw, dążeń i radości. Chłodnej analizy, do czego moje serce przylgnęło, ku czemu się skłania, co je wypełnia, czym żyje, co je porusza. Co tak naprawdę w nim jest? A mówiąc o sercu mam na myśli kwintesencję ego. Utożsamiam je ze stymulatorem i źródłem dążeń, pragnień, działań…życia. Nie jest bynajmniej walentynkowym serduszkiem o smaku lizaka z wesołego miasteczka. Jest raczej epicentrum wartości i sensu (lub braku wartości i braku sensu) życia człowieka. Jest to strategiczne centrum człowieczeństwa. Serce człowieka –do niego odwołuje się Pan Niebios, o nie też zabiega szatan, najgorliwszy i najbardziej zacięty przeciwnik Boga i ludzi.   

Pamiętam swój zachwyt, kiedy usłyszałam po raz pierwszy najważniejsze przykazanie: "Będziesz tedy miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej, i z całej siły swojej. […] Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego" (Mk 12,30-31). Słowa te stały się dla mnie życiowym kompasem, który naprowadza mnie nieustannie na właściwy kurs i precyzyjnie określa, gdzie i o ile zdryfowałam.

… z całego serca

Wzrusza mnie treść tego krótkiego, wyrażonego w formie nakazu, kodeksu człowieczeństwa. A jednocześnie budzi wdzięczność do Boga za to, że wiedząc, iż będziemy żyli w twardym i szczycącym się cynizmem świecie, który miłością nazywa to, co jest spazmem samotności, bólu i odrzucenia lub samodestrukcji, nie zawahał się powiedzieć: Będziesz Mnie kochał.  Nie powiedział: będziesz rozumiał, starał się, pojmował, analizował, podziwiał, akceptował, nawet nie powiedział: ufał. Nawet nie wierzył. Nie. Bóg chciał, oczekiwał i polecił: Będziesz kochał Mnie…

Dlaczego? Dlaczego miłość –przez wielu uważana za chwiejną, zmienną, niestałą, zawodną. Dlaczego Bóg upatruje swoją chwałę i ocalenie człowieka w miłości do Niego. Miłości złożonej i wielopłaszczyznowej, miłości wszechogarniającej i trawiącej, miłości typu perpetum mobile, która pomnaża się w miarę dzielenia jej, a też takiej, która pochłania bez reszty i wymaga całkowitego poświęcenia.

Ten, który stworzył człowieka, który wiedział o nim więcej niż ktokolwiek z ludzi, który znał najskrytsze myśli i pragnienia jego serca, ów Pan, Lekarz i Zbawca dobrze wiedział, że jedynie w całkowitym oddaniu, w pokochaniu całym sercem, w gotowości oddania swego życia dla Niego –jest szansa na ocalenie, na odnalezienie swego człowieczeństwa, na poznanie prawdy, która zbawia, na zobaczenie w przyszłości "Pana siedzącego na tronie wysokim i wyniosłym" (Iz 6,1), a za życia na ziemi na znalezienie w Nim "uciszenia duszy" (Ps 62).

… z całej duszy

Jeśli w tym największym przykazaniu pominąć pierwszą część, usunąć słowa o kochaniu Boga z całego serca, pozostanie nakaz, który choć szczytny i duchowy, łatwo może doprowadzić do zwiedzenia, upadku, odstępstwa, wyszydzenia, zatwardzenia serca.

Poznawanie Boga "z całej duszy" to wspaniałe doświadczenie. Jeśli jednak nie kieruje tym pokorna i żarliwa miłość do Stworzyciela i Odkupiciela, kres tego może być tragiczny. Wielu doprowadziło to do ekskluzywizmu w wierze. Do odrzucenia wszystkich wierzących choćby trochę inaczej. Do życia objawieniami i przeczuciami. Do skupienia się na sobie i moim przeżywaniu Boga. Do przekonania o nieomylności własnego poznania i postępowania. Do odsunięcia się od braci, do alienacji i niejednokrotnie kresu gorszego niż początek.

… z całej myśli

Poznawanie Boga "z całej myśli"  jest wspaniałym doświadczeniem. Jeśli jednak nie kieruje tym pokorna i żarliwa miłość do Stworzyciela i Odkupiciela, kres tego może być tragiczny. Zrozumienie, że Bóg jest Stwórcą i Dawcą mądrości i intelektu, że analiza i synteza, logika, wnioskowanie i argumentowanie są Jego domeną, to odkrycie na miarę niebiańskiego Nobla. Ale tak łatwo jest nam przejść od nieograniczoności Boga do skromnych możliwości człowieka i zacząć oddawać chwałę stworzeniu, a nie Stwórcy. Staje się to początkiem ambiwalencji, zawieszenia, braku punktu odniesienia –kosztem prawdy i fałszu. Egzystencja w szarości ciągnącej się pomiędzy czarnym i białym, gdy człowiek staje się na tyle dumny ze swego poznania i poglądów, że wzbrania się przejść na którąkolwiek ze stron, by obiektywnie zbadać swój stan i wyciągnąć z tego wnioski.

… z całej siły

Poznawanie Boga "z całej siły" jest wspaniałym doświadczeniem. Lekcją dawania, poświęcenia, bycia oddanym uczniem Jezusa. Jest dowodem przemienionego życia, świadectwem nowej natury, pieczęcią Ducha Świętego. Jeśli jednak nie kieruje tym pokorna i żarliwa miłość do Stworzyciela i Odkupiciela, kres tego może być tragiczny. Bowiem poświęcanie swych wszystkich sił na pracę dla Boga może przemienić się (o ironio) w odruch, a potem nawyk dumy, osądzania, niechęci, a w końcu stać się żyzną glebą dla korzenia goryczy. Tylko krok może wówczas dzielić od sytuacji, kiedy ten, kto deklaruje bycie sługą Jezusa, chce być jednocześnie panem swych braci. Oddanie swych sił na pracę, która nie została wyznaczona przez Boga, a jest jedynie wynikiem własnych wizji czy planów, można skwitować słowami: "mają gorliwość dla Boga, ale gorliwość nierozsądną" (Rz 10,2).

… i siebie

Najpierw Bóg polecił pokochać Jego, miłością ogarniającą całe serce, która góruje nad duszą, nad rozumem i nad siłami oraz kieruje nimi. A potem dodał: jeśli będziesz tak kochał Mnie, to wówczas po Mojemu pokochasz i siebie. Wówczas zrozumiesz siebie, przebaczysz sobie, docenisz siebie, polubisz siebie, pomożesz sobie, pocieszysz siebie, przytulisz siebie, pokierujesz sobą tak, że uda ci się przeżyć życie, którego nigdy nie pożałujesz.

… i innych

A kochając Boga i siebie, człowiek będzie w stanie pokochać także innych. Tych bliskich sobie i tych dalekich. Tych będących źródłem bólu i tych drugich –przyczynę radości. Wtedy będzie w stanie ich zrozumieć, przebaczyć im, docenić ich, polubić ich, pomóc im, pocieszyć ich, wesprzeć ich w dobrym i powstrzymać przed złem.

Wtedy i tylko wtedy człowiek będzie w stanie przeżyć pozostałe swe dni w sposób godny korony Bożego stworzenia. Wtedy doświadczy tego, co było Bożym zamysłem od początku. Wtedy pozna przedsmak Nieba i wspomnienie Edenu. Harmonię Stwórcy i stworzenia. Pochwyci i ogarnie go miłość do Boga, do siebie i do innych.

Jeśli człowiek zwróci się do Boga i odda Mu całe swe serce, swą duszę, swe myśli, swe siły, to On dokona wielkich rzeczy. Wyzwoli go od siebie samego, od ego, od obaw i lęków, od grzechu i nieprzebaczenia. Wykupi go z niewoli dążeń i norm tego świata. Da poznanie prawdy i radość, która czerpie z tego, co wewnątrz, a nie z tego, co na zewnątrz. Da mu pokój, "który przewyższa wszelki rozum" (Flp 4,7). Da mu to, "czego pragnie serce" jego  (Ps 20,5). Da poznać smak wolności dobrowolnego niewolnika. Da to, czego nikt i nic poza Nim nie może udzielić.

***
Pragnę przeżyć resztę swych dni jak stworzenie, które nie może i nie chce żyć bez swego Stwórcy. Chcę kochać "Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z całej myśli swojej, i z całej siły swojej". Potrzebuję być każdego dnia zależna od Pana nieba i ziemi jak dziecko, które płoszy się, tracąc z oczu ukochanego Ojca. Chcę, pragnę i potrzebuję tego.

Chcę kochać też siebie i innych Bożą miłością. Chcę dostrzegać w każdym tego, za którego Jezus był gotów umrzeć. Ponieważ kierowała Nim miłość, miłość z całego serca, z całej duszy, z całej myśli i z całej siły. Bóg nie oczekuje od człowieka tego, czego by Sam najpierw nie uczynił, nie doświadczył, nie umożliwił.

Taka nadzieja przebłyskuje na końcu tunelu mego obecnego czasu pomiędzy. Kiedy jedno się skończyło, a inne jeszcze nie zaczęło. Jeśli tylko nie uciekam przed Bogiem w gwar powszedniości, to On posyła rozwiązanie, ukojenie, sens i siły do kolejnych dni.

Bóg w swej niepojętej miłości i wierności "współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują" (Rz 8,28). Wkracza nawet w mroczny czas pomiędzy. Przychodzi nawet do tych, którzy nieudolnie, nie w pełni, niedoskonale, opornie, ale szczerze, boleśnie, zmagają się i pragną pokochać Go tak, jak On kocha zawsze każdego człowieka.

MIRKA WÓJCIK

Copyright © Słowo i Życie 2002

Słowo i Życie nr 1/2002