Słowo i Życie - strona główna
numer zima 2001
Copyright  ©  Słowo i Życie 2001

ABY DOZNAĆ RADOŚCI
- dla tych, którzy cierpią 

Czym jest radość

Któż nie chciałby być szczęśliwy i doznawać radości? Jednakże radość i poczucie szczęścia są subiektywna reakcją, odzwierciedlającą nasze zrozumienie i postrzeganie otaczającej nas rzeczywistości. Wydarzenia są interpretowane przez nasz umysł i wywołują odpowiednią reakcję emocjonalną. Kiedy słyszymy o śmierci kogoś nieznanego, przyjmujemy to raczej obojętnie. Gdy śmierć zabiera kogoś z naszych bliskich, wydarzenie to wywołuje w nas smutek, gdyż dotyka nas osobiście. Gdy słyszymy o śmierci tyrana, odczuwamy zaś pewną satysfakcję a nawet radość. Pamiętam reakcje ludzi na śmierć Breżniewa - oficjalny smutek i nieoficjalną radość, za której demonstrowanie niektórzy wylecieli ze studiów. Izajasz opisuje reakcje ludzi na śmierć tyrana, władcy Tyru: "Cały świat odpoczął, odetchnął i wybuchnął radosnym okrzykiem" (Iz. 14,7). 
 

Źródła radości

Tyrani nie umierają codziennie, a radości potrzebujemy każdego dnia. Czerpiemy ją z różnych źródeł, przy czym radość jednych nie zawsze jest radością drugich. Kiedy Górnik pokonuje Legię, wtedy Zabrze świętuje, natomiast Warszawa się smuci (a kibiców w Poznaniu wynik meczu w ogóle nie obchodzi). Kiedy jest na odwrót, reakcje emocjonalne też są odwrotne. Kibice idą na stadion w nadziei, że będą świadkami zwycięstwa swojej drużyny. Kiedy tak się staje, jeszcze długo po meczu rozpamiętują każde kopnięcie piłki przez swoich ulubieńców. Chcą bowiem zatrzymać tę radość przy sobie jak najdłużej. 

Potrzebujemy radości. Problemem jednakże jest to, co ma być jej źródłem. Czy mają to być okoliczności, czy też baza myślowa (światopogląd), służąca do ich interpretacji. Okoliczności zmieniają się z dnia na dzień. Na wiele z nich nie mamy wpływu. Natomiast światopogląd jest czymś bardziej trwałym i to on decyduje o naszej reakcji na okoliczności. 

Podstawa do interpretowania rzeczywistości

Dla chrześcijan niezmienną podstawą do interpretowania otaczającej nas rzeczywistości jest (a już na pewno powinno być) Słowo Boże. Czytamy tam, że Jezus przyszedł, aby dać nam życie, które obfituje w pełnię radości (J. 15,11; 17,13). 

Słowa o pełni radości wydają się być w sprzeczności z innymi wypowiedziami Jezusa, w których komunikuje swoim naśladowcom, że będą cierpieć, znosić ucisk i prześladowania. Jezus zapowiada, że zewnętrzne okoliczności życia chrześcijan mogą być trudne. Zatem radość, której mają doświadczać w pełni, musi wynikać z czegoś innego, a mianowicie z ich interpretacji. Musi wypływać z patrzenia na życie Bożymi oczami. Aby to mogło nastąpić, Słowo Boże musi mieć decydujący wpływ na kształtowanie się naszego sposobu myślenia (Rzym. 12,2). Oznacza to wysiłek intelektualny w dążeniu do poznawania, do zrozumienia Bożego planu względem ludzkości, który został nam objawiony na kartach Biblii. 

Przyczyna trwałej radości

Do niektórych spraw przywiązujemy zbyt dużą wagę, pomijając to, co rzeczywiście ma największą wartość. Pewnego razu uczniowie Jezusa radowali się z faktu, że mogli wypędzać demony. Jezus wskazał na coś znacznie ważniejszego: "... radujcie się raczej z tego, iż imiona wasze w niebie są zapisane" (Łuk 10,20). Wypędzaniu demonów może towarzyszyć bezprawie (Mat. 7,22-23). Natomiast zapisanie imienia człowieka w niebie ma wartość najwyższą, decyduje o wieczności człowieka - to dobry powód do trwałej radości. 
 

Radość - owoc Ducha Świętego

Trwała radość, niezależna od okoliczności, jest wymieniona jako owoc Ducha Świętego, na drugim miejscu, zaraz po miłości (Gal. 5,22). Wyjaśniając uczniom podobieństwo o siewcy, Jezus wymienia, co jest potrzebne do wydania owocu: słuchanie Słowa, przyjęcie go szczerym i dobrym sercem, zachowywanie go, zrozumienie i bycie wytrwałym (Mat. 13,23; Mar. 4,20; Łuk. 8,15). 

Tak więc, aby wydać owoc radości, jak również każdy inny, musimy słuchać, co Bóg ma do powiedzenia o naszym życiu, czytać Biblię z nastawieniem: "Co Autor miał na myśli?". Musimy szczerym sercem przyjąć i zachować Boży punkt widzenia, czyli wnieść go do swego światopoglądu; z czasem, nie bez wysiłku intelektualnego, przychodzi zrozumienie, dzięki któremu o wiele łatwiej wytrwać w przeciwnościach. Chciałbym szczególnie podkreślić aspekt rozumienia, który jest wymieniony tylko w kontekście tych, którzy wydali owoc. Można zatem powiedzieć, że bez rozumienia nie może być duchowego owocu. 

Postawa wobec przeciwności 

Kiedy znajdujemy się w trudnych okolicznościach życiowych, to najchętniej posłużylibyśmy się jakąś czarodziejską różdżką, aby zrobić hokus-pokus i usunąć problem. Czasem takim hokus-pokus czynimy modlitwę. Chcemy doświadczać mocy modlitwy (czytaj: chcemy być postrzegani jako duchowi giganci), aby uzdrawiać, wypędzać demony lub błyskawicznie zmieniać bieg wydarzeń. Rzadko modlimy się: "Panie, czego chcesz mnie nauczyć przez to doświadczenie? Panie, daj mi MOC do wytrwania i przyjęcia postawy, której ode mnie oczekujesz". Kiedy przychodzi choroba, wtedy naturalnie chcielibyśmy się jej jak najprędzej pozbyć. Gdy choroba ogranicza nasze możliwości poruszania się i przebywania wśród ludzi, zaczynamy marzyć o tym, kiedy będziemy znowu zdrowi, co będziemy wtedy robić. W marzeniach wychodzimy poza cierpienie, do zdrowia, jednak rzadko zastanawiamy się, czego ono nas uczy w kategoriach wieczności. 

Jakiej postawy wobec przeciwności uczy nas nasz Mistrz, Jezus Chrystus? Jego cierpienia były typowe, jakich doświadczają ludzie, tylko o wiele bardziej intensywne. Pismo Święte mówi, że przez to wszystko, co wycierpiał, Jezus stał się kimś, kto potrafi nam współczuć we wszystkim, co przeżywamy (Hebr. 4,15). 

Bóg współdziała ku dobremu 

Apostoł Paweł pisze, że "Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują" (Rzym. 8,28). Celem  zaś tego współdziałania jest, "aby stali się podobni do obrazu Syna Jego" (w. 29). 

Jeśli w naszej wędrówce przez życie, ma być w nas ukształtowany charakter Chrystusa, to będziemy musieli nauczyć się również współczucia dla cierpiących, a to oznacza, że najpierw sami musimy przejść przez pewne doświadczenia.  

Postawa Jezusa wobec cierpień, których doświadczył jest podsumowana w słowach: "On grzechu nie popełnił ani nie znaleziono zdrady w ustach jego; gdy mu złorzeczono, nie odpowiadał złorzeczeniem, gdy cierpiał, nie groził, lecz poruczał sprawę temu, który sprawiedliwie sądzi" (I P. 2,22-23). 

Ponadto, Pismo Święte mówi, że Jezus wycierpiał to wszystko, ZE WZGLĘDU NA RADOŚĆ, która czekała na niego poza cierpieniem, poza krzyżem. "... złożywszy z siebie wszelki ciężar i grzech, który nas usidla, biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest przed nami, patrząc na Jezusa, sprawcę i dokończyciela wiary, który ABY (zamiast) doznać należytej mu radości, wycierpiał krzyż, nie bacząc na jego hańbę, i usiadł po prawicy tronu Bożego. Przeto pomyślcie o tym, który od grzeszników zniósł tak wielkie sprzeciwy wobec siebie, abyście nie upadli na duchu, utrudzeni" (Hebr. 12,1-3). Powyższy tekst Pisma może być  kontrowersyjny ze względu na różne tłumaczenia jednego wyrazu. Polskie tłumaczenia oddają ten fragment jako: "zamiast doznać radości," natomiast tłumaczenia angielskie: "aby doznać radości" .

Radość Jezusa

Przyjmując wersję: "zamiast doznać radości", nadajemy wydźwięk ascetyczny. Jezus cierpiał, zamiast doznawać radości. Jeśli jednak przyjmiemy wersję: "aby doznać należytej mu radości, wycierpiał krzyż", wtedy powstaje pytanie o radość, która czekała na Jezusa za krzyżem. 

Źródłem radości Jezusa nie było cierpienie, lecz jego cel. Jezus wiedział, że przez nie dokonuje dzieła zbawienia ludzkości, że otwiera każdemu człowiekowi drogę do Ojca. Idąc na krzyż, Jezus patrzył poza krzyż, na ciebie i na mnie. Radował się, że przygotowuje zbawienie dla ciebie i dla mnie, dla wszystkich ludzi na ziemi, choć nie wszyscy mieli je przyjąć. Jeśli odrzucasz dzieło krzyża, wtedy pozbawiasz Jezusa radości, dla której poszedł na krzyż. 

Patrząc poza cierpienie 

Autor listu do Hebrajczyków wzywa, aby w obliczu cierpień, których doświadczamy, patrzeć na Jezusa, spoglądać poza cierpienie, widzieć to, co może ono w nich wykonać. Wspomniałem już wcześniej, że cierpienie może uczyć nas współczucia. Poprzez wszystkie okoliczności naszego życia, w tym również przez cierpienia, kształtowany jest w nas charakter Chrystusa, a więc coś, co ma wieczną wartość. (Rzym. 8,28-29). W cierpieniu ujawnia się nasze zaufanie do Jezusa i nasza lojalność wobec Niego (I P. 1.6).  

Trening i odżywianie

Mięśnie sportowca rozwijają się poprzez trening, pokonywanie oporów oraz odpowiednie odżywianie. Charakter chrześcijanina rozwija się poprzez pokonywanie przeciwności przy odpowiednim karmieniu się Słowem Boga. Żaden sportowiec nie może być zakwalifikowany do kadry narodowej już po kilku treningach. Droga na wyżyny sportu prowadzi przez systematyczny i intensywny trening pod okiem dobrego trenera. Żaden chrześcijanin nie osiągnie dojrzałości duchowej bez treningu w szkole cierpienia. Droga na wyżyny duchowe prowadzi przez cierpienia i przeciwności.  

Wiara i cierpienia 

Nowy Testament jest pełen fragmentów, które prawdziwą wiarę w Jezusa łączą z cierpieniem. "Gdyż wam dla Chrystusa zostało darowane to, że możecie nie tylko w Niego wierzyć, ale i dla Niego cierpieć" (Filip. 1,29). "Wszyscy, którzy chcą żyć w Chrystusie Jezusie, prześladowania znosić będą" (II Tym. 3,12). "Jeśli kto chce pójść za mną, niechaj się zaprze samego siebie i bierze krzyż swój na siebie codziennie, i naśladuje mnie" (Łuk. 9,23). "Kto nie dźwiga krzyża swojego, a idzie za mną, nie może być uczniem moim" (Łuk. 14,27). "Na świecie ucisk mieć będziecie, ale ufajcie, Ja zwyciężyłem świat" (J. 16,33). Nasz Pan zwyciężył! Starajmy się znajdować radość w każdym Jego kroku, który prowadził Go do zwycięstwa. To ustrzeże nas przed upadkiem na duchu. 

Cel cierpienia

Przytoczone fragmenty pouczają, że prawdziwa wiara w Chrystusa bierze pod uwagę koszt cierpienia. Jednakże cierpienie chrześcijanina nie jest sztuką dla sztuki. Ono ma swój cel. "Nieznaczny chwilowy ucisk przynosi nam przeogromną obfitość wiecznej chwały" (II Kor. 4,17). Tak więc poprzez cierpienie Bóg kształtuje w nas coś, co ma wieczną wartość. Możemy zatem patrzeć poza cierpienie i radować się, że jest ono Bożym narzędziem, potrzebnym do przygotowania nas do wieczności, którą mamy spędzić z Jezusem, Bogiem Ojcem i ze sobą nawzajem. "Weselcie się z tego, mimo że teraz na krótko, GDY TRZEBA, zasmucani bywacie różnorodnymi doświadczeniami, żeby wypróbowana wiara wasza okazała się cenniejsza niż znikome złoto, w ogniu wypróbowane, ku chwale i czci, i sławie, gdy się objawi Jezus Chrystus" (I P. 1,6,7; 4,12-14). 

Bóg jako Trener 

Bóg jest suwerennym Trenerem. On podejmuje decyzje o tym, kiedy i jakie próby mamy przechodzić, jak długo mają one trwać. Jeśli wiemy i rozumiemy, że poprzez wszelkie doświadczenia przygotowuje nas na spotkanie z naszym Zbawicielem, wtedy łatwiej nam wykazać się cierpliwością, wytrwałością, pokojem, opanowaniem, łagodnością i radością w przeciwnościach. Bierzmy przykład z Jezusa, "który, aby doznać należytej Mu radości, wycierpiał krzyż" .

Czy jest możliwe, aby w przeciwnościach, jakich doświadczamy, przyjmować postawę, jakiej oczekuje od nas Chrystus? Tak, to jest możliwe dla każdego, kto wyzna za apostołem Pawłem:  "Wszystko mogę w Tym, który mnie wzmacnia, w Chrystusie Jezusie" (Filip. 4,13). 

 JERZY MARCOL 

Autor jest dyrektorem Biblijnego Stowarzyszenia Misyjnego

Copyright  ©  Słowo i Życie 2001

Słowo i Życie nr 4/2001