Słowo i Życie - strona główna
numer zima 2001

Copyright  ©  Słowo i Życie 2001

Bierny Adam

Gdzie był Adam, gdy wąż kusił Ewę? Dlaczego milczał i nic nie zrobił? Dlaczego wziął od Ewy owoc i też jadł? To Adam dostał rozkaz od Boga (jeszcze przed stworzeniem Ewy), aby nie jeść owocu z drzewa poznania dobra i zła. Dlatego Pan Bóg najpierw od niego zażądał odpowiedzi (I Moj. 3,9). To za grzech Adama została przeklęta ziemia i tym samym poddana we władanie szatana (I Moj. 3,17-19).   

29 czerwca 2001 rok po narodzeniu Chrystusa. W republice Ałtaj, gdzieś w połowie drogi między Nowosybirskiem a granicą Rosji z Mongolią. Obozowisko "Katunskije Parogi" nad rzeką Katunią, która potem przekształca się w jedną z największych rzek Syberii - Ob. Przybywa grupa 22 młodych mężczyzn, z których połowa to pracownicy misji "Novaja Żyzń" w Rosji, a pozostali to studenci-chrześcijanie. Ten obóz to pierwszy mały krok w rozwiązywaniu problemu milczących, biernych mężczyzn w rosyjskim chrześcijaństwie. W Rosji stosunek mężczyzn do kobiet w zborach kształtuje się jak 1:5, a może i gorzej. Nawet wierzący mężczyźni w zdecydowanej większości pozostają bierni, inicjatywa jest w rękach kobiet. Obraz biernego mężczyzny ma w Rosji silne podłoże kulturowe; to kobiety są tu ostoją rodziny i one troszczą się o jej byt. Mężczyźni zaś, "prawdziwi mężczyźni", piją, płodzą dzieci (często zabijane - wg niektórych źródeł na statystyczną kobietę w Rosji przypada 4 - 5 aborcji), służą w strukturach militarnych lub mafijnych, walczą i giną na wojnach.

Zorganizowaliśmy ten wyjazd z myślą, że tylko uczniostwo jest jedyną skuteczną metodą szkolenia przywódców. Pan Jezus wybrał Apostołów, �aby z Nim byli", tak i my chcieliśmy, aby nasi uczniowie byli tylko z nami. Tak więc, byliśmy razem w marszach, nad jeziorem, w spływie na rzece i oczywiście w rosyjskiej bani (w Rosji bania lepiej niż cokolwiek innego przełamuje bariery!). Graliśmy w szachy, w UNO, w ping-ponga i w siatkówkę. Oczywiście mieliśmy też wiele różnego rodzaju spotkań, dyskusji i rozmów, w czasie których zastanawialiśmy się, co to znaczy być mężczyzną w biblijnym, Bożym rozumieniu tego słowa. Poruszaliśmy tematy intymne, związane z ciałem mężczyzny, tematy duszy i tematy ducha. Jednym z problemów, które rozważaliśmy, było poszukiwanie odpowiedzi na pytanie: Dlaczego Adam nic nie zrobił wtedy, gdy Ewa była kuszona przez szatana?
  
Historia rozpoczęła się ponad 6 tysięcy lat temu, gdzieś na Urodzajnym Półksiężycu między rzekami Tygrys i Eufrat. "A wąż był chytrzejszy niż wszystkie dzikie zwierzęta, które uczynił Pan Bóg. I rzekł do kobiety: Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie ze wszystkich drzew ogrodu wolno wam jeść? A kobieta odpowiedziała wężowi: Możemy jeść owoce z drzew ogrodu, tylko o owocu drzewa, które jest w środku ogrodu, rzekł Bóg: Nie wolno wam z niego jeść ani się go dotykać, abyście nie umarli. Na to rzekł wąż do kobiety: Na pewno nie umrzecie, lecz Bóg wie, że gdy tylko zjecie z niego, otworzą się wam oczy i będziecie jak Bóg, znający dobro i zło. A gdy kobieta zobaczyła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia i że były miłe dla oczu, i godne pożądania dla zdobycia mądrości, zerwała z niego owoc i jadła. Dała też mężowi swemu, który był z nią, i on też jadł" (I Moj. 3,1-6). 

Łatwo w tym opisie możemy prześledzić, w jaki sposób szatan zwiódł Ewę. Najpierw doprowadził ją do zwątpienia w Boże Słowo, co spowodowało, że Ewa zaczęła opierać się na swoich zmysłach (zobaczyła, pożądała!) a później już nie było problemu, aby zerwać i zjeść zakazany owoc. I to jest historia grzechu każdego człowieka: zwątpienie w Boże Słowo, oparcie się na swoich zmysłach i w następstwie - grzech. 

Biblia mówi, że to Ewa była zwiedziona przez szatana, a nie Adam (I Tym. 2,13-14), lecz Adam zgrzeszył (Rzym. 5,12). Dlatego Pan Bóg najpierw od Adama zażądał odpowiedzi (I Moj. 3,9) i za grzech Adama została przeklęta ziemia i tym samym poddana we władanie szatana (I Moj. 3,17-19).

Dlaczego właśnie Adam jest winny przeklęcia ziemi przez Pana? Gdzie był Adam, gdy wąż kusił Ewę? Dlaczego milczał i nic nie zrobił? Dlaczego wziął od Ewy owoc i też jadł?

Pan Bóg stworzył Adama jako tego, który miał reprezentować Boga przed stworzeniem i panować nad nim, Ewa zaś miała mu w tym być pomocą (I Moj.  2,18). To Adam miał być przywódcą. To Adam dostał rozkaz od Boga (jeszcze przed stworzeniem Ewy), aby nie jeść owocu z drzewa poznania dobra i zła (I Moj. 2,16-17). Biblia wyraźnie mówi, że Adam był z Ewą ("który był z nią" - I Moj. 3,6), gdy waż ją kusił  i - niestety - nie zachował się jak przywódca, a wręcz przeciwnie - oddał całą inicjatywę w ręce Ewy. Nie przerwał jej rozmowy z szatanem, pozwolił jej przekręcać Boże Słowo (gdy mówiła, że nie wolno im nawet dotykać zakazanego owocu, a Pan im tego nie zakazywał!), nie zatrzymał jej, gdy zrywała owoc, i nawet nic nie powiedział. Co więcej, posłuchał jej, przyjął od niej owoc i zjadł.

Biblia nie mówi dokładnie, dlaczego Adam nie zachował się tak, jak powinien. Przypuszczam, że Adam zagubił się w nowej sytuacji. Sytuacja go zaskoczyła i - zamiast trzymać się Bożego Słowa i zgodnie z nim działać - oddał inicjatywę Ewie. Zresztą w podobnej sytuacji znalazł się i Abram, gdy jego żona Saraj zdecydowała się wziąć inicjatywę w swoje ręce i dała mu swoją niewolnicę (I Moj. 16,1-3). Abram też nie trzymał się Bożego Słowa, ale posłuchał żony.

Wydaje się, że to jest doświadczenie wielu mężczyzn. To jest i moje doświadczenie. Gdy ja nie chodzę blisko z Bogiem, gdy nie trwam w Jego Słowie, wówczas widzę, jak jestem coraz bardziej zagubiony, trudno mi podejmować decyzje, tracę autorytet u mojej żony i ona przejmuje inicjatywę w naszym małżeństwie. Także trudno mi jest być wówczas przywódcą dla członków mojego zespołu misyjnego i dla studentów, wśród których służymy.
 
14 Nisan, 30 rok po narodzeniu Jezusa Chrystusa. Za murami Jerozolimy - miejsce zwane Trupią Czaszką. Ukrzyżowanie i śmierć Pana Jezusa - nowego Adama (który nie był bierny), przez którego ofiarę jesteśmy na nowo stworzeni według Boga (Ef. 4,24). Mężczyzna na nowo dostał szansę realizowania Bożego powołania - bycia przywódcą.

Pan Bóg, który jest duchem (J. 4,24), stworzył nas, ludzi, na swoje podobieństwo, jako ciało, duszę i ducha (I Tes. 5,23). Gdy Adam zgrzeszył, duch stał się martwy, utraciliśmy społeczność z Bogiem i staliśmy się ludźmi zmysłowymi (I Kor. 2,14). W wyniku tego ludzie w swoim życiu nie opierali się na duchu, lecz na swoich zmysłach (wzrok, smak, słuch, itd.). Ponieważ ten świat jest we władzy "władcy świata", więc odbierając świat zmysłami pogrążyliśmy się w mroku, w ciemności. Stąd niewłaściwy obraz Boga. Stąd pożądanie dóbr tego świata: pieniędzy, władzy i seksu. Po śmierci, zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu Pana oraz po zesłaniu Ducha Świętego ludzie mają nową szansę. Ten, kto przychodzi do Jezusa Chrystusa, rodzi się na nowo, staje się nowym stworzeniem, stworzeniem duchowym, którego duch żyje i ma społeczność z Bogiem. Nie musi już dłużej odbierać świata zmysłami, ale duchem. Przeniesiony jest do światłości. 

Niestety jest problem. Tym problemem jest nasze ciało. Mamy ciało, nasze fizyczne ciało, które jest przyzwyczajone do opartego na zmysłach życia. Ciało, które pragnie, aby mu dogadzano. Mamy umysł, który przyzwyczaił się do opierania się w swoich sądach na zmysłach, któremu nasze zmysły dostarczają wiele danych z otaczającego nas świata, gdzie rządzi "władca świata". Chociaż żywi duchem, zaczynamy żyć jak zmysłowi - to jest człowiek cielesny (I Kor. 2,12-3,3). W tym wszystkim zapominamy o Bożym Słowie i gdy przychodzi jakaś nowa sytuacja, my - mężczyźni - czujemy się zaskoczeni i gubimy się, powtarzając grzech Adama.   

Styczeń 2001. Akademik Uniwersytetu w Rostowie. Przerwa semestralna. Większość studentów wyjechała. Wziąłem ze sobą Biblię, czyste kartki, długopis, 5 litrów czystej wody i przeniosłem się na kilka dni do akademika. Prawie od razu wypisałem całą listę problemów i przychodziłem z nimi do Boga. Modliłem się, czytałem Biblię. Szczególnie studiowałem List do Efezjan. Rozmyślałem nad suwerennością Boga. 

W ciągu pierwszego dnia Pan Bóg niczego mi nie pokazał. A na drugi dzień wskazał mi sprawę, której nie miałem w swoim spisie. Gdy modliłem się, wręcz usłyszałem: "Uporządkuj swoje sprawy w rodzinie. Ułóż sprawy z Elą". Modliłem się dalej, a Pan Bóg pokazał mi różne sprawy, które były niewłaściwe, gdzie nie sprawdzałem się jako mąż i przywódca. Właśnie po tym poście, po moim powrocie wieczorem z akademika, zdecydowaliśmy się z Elą nie włączać telewizora, ale poświęcić czas na dzielenie się wydarzeniami dnia i wspólną modlitwę. Po tym poście Pan pomógł mi ustawić priorytety w życiu i wrócić na drogę przywództwa najpierw w rodzinie, później w mojej służbie w misji.  

Listopad 1984 roku. Kraków. To czas moich duchowych narodzin. Wierzę, że od tego czasu mieszka we mnie Duch Boży, który pragnie przemieniać mnie na duchowego człowieka, na podobieństwo samego Chrystusa (II Kor. 3,18).

Wiemy, jak chodzić w duchu, wyznawać grzechy Bogu, każdego dnia oddawać Mu kierownictwo życia, modlić się, napełniać się Słowem Bożym, trwać we wspólnocie z wierzącymi. Jednak zauważyłem, że czasami wpadam w rutynę, a moja relacja z Bogiem przestaje być głęboka. Moje modlitwy okazują się powtarzaniem pustych słów, a w moim życiu nie widać mocy Boga. Tracę autorytet u żony i dzieci i jest mi trudno podejmować decyzje. Moja służba traci autorytet Boga. Gdy tak się staje, to wiem, że to czas na odnowienie więzi z Bogiem. Czas na odnowienie mojego ducha. Czas na przebywanie w odosobnieniu z Bogiem. Czas na post.

Gdy czytam Biblię, to widzę, że właśnie w przebywaniu w poście przed Bogiem, tkwiła siła duchowa biblijnych przywódców. Pan Jezus, Mojżesz, Paweł, Piotr, Jan Chrzciciel, Nehemiasz, Daniel i inni byli przywódcami Bożymi, przywódcami duchowymi, bo odnawiali swojego ducha przez post. 

Mówię o poście, kiedy to oddzielam się od rodziny (wychodzę z domu), od przyjaciół, od pracy, od służby, od jedzenia, aby być z Bogiem i napełniać się Jego Słowem. Taki post pomaga mi: "złożyć ciało na ofiarę żywą", "przemienić się przez odnowienie umysłu", "oblec się w nowego człowieka", "umartwiać to, co ziemskiego w moich członkach". Taki post poskramia moje fizyczne ciało z jego żądzami (nie ma jedzenia). Poskramia moje zmysły (fizyczne oddzielenie od świata). Wówczas koncentruję się na duchu i karmię mojego ducha. Kiedy ciało i zmysły (dusza) są poskromione, wtedy duch może wzrastać. Dopiero wtedy mogę "modlić się w Duchu Świętym", jak zachęcają Paweł i Juda (Rzym. 8,26-27; Judy 20). Wtedy modlitwa nie wypływa z mojej mądrości, z mojego myślenia, ale z  Ducha Świętego; jest to modlitwa zgodna z wolą Boga, modlitwa nadnaturalna i pełna mocy.

Nie mówię przy tym, że mam sobie wprowadzić takie przykazanie, czy pościć na siłę. Jeśli mam męczyć się i myśleć tylko o jedzeniu, to lepiej nie pościć - nie jestem gotów. Mówię zaś o poście, kiedy mam tak silne pragnienie przebywania z Bogiem, że nie chce mi się jeść. To tak, jak z człowiekiem zakochanym - jemu po prostu nie chce się jeść.

6 lipca 2001 roku. Zakończył się nasz męski obóz. Powyższe myśli to moja próba odpowiedzi na problem biernego Adama, którym od czasu do czasu się staję. Dzieliłem się tym na naszym obozie. Wszyscy zgodziliśmy się, że trwanie w Bożym Słowie, radykalne odnawianie ducha jest odpowiedzią na bierność mężczyzn-chrześcijan. I Ciebie, drogi Czytelniku, drogi Bracie, gorąco zachęcam do radykalnej odnowy! Jesteśmy stworzeni, aby przewodzić, i spełnijmy swoje przeznaczenie!

Z Rostowa oprócz mnie, na tym obozie, byli jeszcze: Siergiej (z naszego zespołu misyjnego), oraz studenci z naszej służby - Wadim i Sasza. Wyjeżdżaliśmy z postanowieniem: Nie chcemy być biernymi Adamami! Za słowa przewodnie dla nas wybraliśmy polecenie, dane Jozuemu przez Pana: "Niechaj nie oddala się księga tego zakonu od twoich ust, ale rozmyślaj o niej we dnie i w nocy, aby ściśle czynić wszystko, co w niej jest napisane, bo wtedy poszczęści się twojej drodze i wtedy będzie ci się powodziło. Czy nie przykazałem ci: Bądź mocny i mężny? Nie bój się i nie lękaj się, bo Pan, Bóg twój, będzie z tobą wszędzie, dokądkolwiek pójdziesz" (Joz. 1,8-9).

ROBERT BORYCZKA

Copyright  ©  Słowo i Życie 2001

Słowo i Życie nr 4/2001